♔ 2-I care about you

6K 279 50
                                    

Powoli otwieram jedno oko. Znowu to cholernie rażące światło.

Jęczę w duchy i dalej przymykam powieki.

Czuję uścisk na doni, przez się wzdrygam.

- Hej. - szepcze Lancelot.

- Hej. - mówię równie cicho spoglądając na niego. - Gdzie ja jestem ? - marszczę brwi.

- W szpitalu. Zemdlałaś. Znowu. - mówi powoli.

Kiwam tylko głową, a on wzdycha. Żrą mnie wyrzuty sumienia za tą dzisiejszą scenkę przed ołtarzem.

- Gniewasz się ? - pytam lekko.

- Co ? Czemu ? - spogląda na mnie zdziwiony. Coraz bardziej  zaczynam siebie nienawidzić za to co mu zrobiłam. Ma za dobre serce dla mnie.

- To zajście z Zaynem. - szepczę na wydechu.

- Nie, przecież wiesz, że nie mógłbym się na ciebie gniewać. - uśmiecha przez co na moich ustach też pojawia się nikły uśmiech.

- Dziękuję. - zaciskam bardziej jego dłoń.

- Nie ma za co. - podnosi ją i całuje jej wierzch.

- Wiecie .... ee ... nie chce wam przerywać tej scenki nie wiem czy miłosnej czy .... eee ... dobra mniejsza o to. Lancelot możesz nas zostawić samych ? - do sali wchodzi Harry. Unoszę zdziwiona brwi. To on tu jeszcze jest ?

- Tak, oczywiście. - mężczyzna obok mnie wstaje i rzucając mi ostatnie spojrzenie, wychodzi.

- Jak tam się czujesz ? - pyta Harry, siadając na krześle.

- Jak mam zrozumieć to pytanie ?

- Chodzi mi o twoje zdrowie, a nie Zayna. - prostuje, a ja wzdycham.

- Dobrze, ale dalej mam ten cholerny pas. - wskazuję na swój brzuch, a on chichocze.

- Wiesz, mam jeszcze te wielkie obcęgi. Jakby co, zawsze służą do usług.

- Dzięki.

- Drobiazg.

Wzdycham, wygodniej głowę na poduszce.

- Gdzie Zayn ? - pytam odwracając głowę w jego stronę.

- Nie mam pojęcia. - wzrusza ramionami. - Po tych waszych przystawkach zrobiłem się śpiący i kimnąłem sobie u ciebie w pokoju. - uśmiecha się, a ja wywracam oczami.

- Mam nadzieję, że zaścieliłeś łóżko i niczego nie ruszałeś. - unoszę uśmiechnięta brwi.

- Przecież wiesz że ja za sobą nie sprzątam. A co do twoich rzeczy, to tylko teoretycznie sobie pozwiedzałem twoje szuflady i szafy. - uśmiecha się znacząco, a ja przybieram kolor buraka. - Nie wiedziałem że takie niewiniątko jak ty posiada taką bieliznę i ...

- Przestań. - jęczę zakrywając sobie dłońmi twarz.

- A i te twoje cukierki z szafki w łazience są chyba po terminie. Jakieś zwiędłe i gumowe. - krzywi się, a ja sztywnieję.

- Jakie pudełko po cukierkach ? - pytam i modlę się w duchu, by to nie było to co ja myślę.

- No takie ciemno  niebieskie z narysowanymi truskawkami na przykrywce.

- Harry to nie były cukierki.

- A niby co ?

- Tampony.

- O kurwa.

Niekontrolowanie zaczynam chichotać, a on zaczyna śmieć się jak idiota.

- To ty używasz tamponów ?

Broken the law 2 ➡Z.M✅Where stories live. Discover now