♔ 4-Dangerous

5K 278 26
                                    

- Eee ... znaczy ... nic. - mówię szybko odwracając się do niego przodem, napotykając tym jego ciemne tęczówki.

- Jak to cię pocałowała ! - krzyczy wstając z krzesła. Gdyby wzrok umiał zabija, już dawno bym był trupem.

- To przez przypadek.

- Jaki kurwa przypadek, co ?! Nie ma przypadków ! - tak bardzo ściska ramię krzesła, przez co pęka. Unoszę na to brwi i spoglądam na niego. Jest nieźle wkurwiony.

- Była napita i myślała, że ja to ty. - tłumaczę konsumując zrobioną przed chwilą kanapkę.

- Ja to napita ? - marszczy brwi, a ja sztywnieję.

Tego też nie musiałem mówić.

- Była załamana po twojej stracie i wywęszyła że mam w barku butelki wina, wzięła i się upiła. - tłumaczę, a on zaciska szczękę.

Gdybym był Bellą, nie żeniłbym się z Zaynem. Ten pojebaniec  nie panuje nad złością i ma problemy z zazdrością. Chichoczę, bo mi się zrymowało.

- I z czego się kurwa cieszysz ? - syczy w moją stronę i wiem, że gdyby nie był ode mnie zależny, wjebałby mi.

- Z tego  czego ty się nie będziesz się śmiał. - dopowiadam mu takim samym tonem. Miarka się kurwa mać przebrała.

Widzę jak resztkami rozumu próbuje się na mnie nie rzucić i nie zabić.

- Chcę wrócić do swojego zamku. - mówi poważnie spoglądając w okno.

- Nie możesz tam wrócić.

- Dlaczego kurwa ?! - podnosi głos, powracając na mnie spojrzeniem.

- Trwają tam  ' renowacje ' - daję cudzysłów w powietrzu.

- Pierdole te zajebane renowacje. - burczy i chce coś dodać, ale przerywa mu Amir. Podbiega do nas i chwyta w zęby wyrwane drewno z krzesła i zaczyna z tym uciekać.

Wzdycham zirytowany nimi dwoma.

                                                                        *  *  *

*** Perspektywa Belli  ***

- Tato chcę jechać do Zayna. - mówię wchodząc do jego gabinet.

- Co ? Gdzie chcesz jechać ?

- Do Zayna.

- Chyba raczej nie.

- Tato proszę. - zmieniam głos na błagalny.

- Powiedziałem nie. Wystarczy mi już jakiego zamieszania narobił podczas ceremonii. - kręci głową z dezaprobatą.

- Ale ja chcę się z nim spotkać.

- A ja powiedziałem że nie. Czego nie zrozumiałaś ?

Kiedy już mam coś powiedzieć, w zamku zapanowują głosy strażników. Zdezorientowani wychodzimy na korytarz, a po chwili widzimy kogo prowadzą.

Nie, tylko nie to.

- Christianie jak miło cię znowu widzieć kochany ty mój. - Eve wpada w ramiona taty. Ten zdezorienowanyzdziwiony, tak jak ja zaczyna ją od siebie odpychać.

- Och Bella.

Sztywnieję.

Caroline.

- Już zaszłaś w ciążę ? Szybka jesteś. - prycha, a ja zaciskam szczękę by nie wziąć siekiery i nie rzucić nią prosto w jej twarz.

Broken the law 2 ➡Z.M✅Where stories live. Discover now