11. Nie będzie aż tak źle, skarbie

265 29 0
                                    

 Clarie's POV:


Od pierwszego spotkania z Ben'em minął miesiąc. Nie muszę chyba wspominać, że były kolejne randki i jesteśmy teraz parą. Od tego czasu Luke przestał się do mnie odzywać. Nasza w miarę dobra relacja zmieniła się w wieczne kłótnie i wyzwiska. Nie rozumiałam dlaczego tak zareagował na wieść, że jestem z Parker'em. Fakt, ostrzegał mnie przed nim, ale nie rozumiałam po co, skoro jest nam razem dobrze.

- Jesteś pewna, że nie będą mieli nic przeciwko?- pytał już setny raz mój chłopak.

- Ben, jestem pewna. Zayn przyprowadza znowu nową laskę, więc czemu ja miałam nie zaprosić ciebie? Jesteśmy parą czy to się im podoba czy nie.- wzruszyłam ramionami. Brunet nic już nie powiedział tylko pocałował mnie w policzek. Oczywiście zrobiłam się czerwona, jak burak. Ben uwielbiał oglądać, jak się rumienie. Mówił mi to wiele razy, a ja zastanawiałam się co jest w tym takiego fajnego? Jestem otwartą księgą i to mnie denerwuje.

W końcu dotarliśmy na miejsce ogniska. Było zorganizowane z okazji powrotu Emmy. Abbie kiedy tylko nas zobaczyła ruszyła w naszą stronę. Ona chyba jako jedyna lubiła Ben'a. Moje towarzystwo nie raz dawało mu do zrozumienia, że i tak się do niego nie przekonają, więc nie ma po co nawet próbować. Miałam to gdzieś. Chciałam wyjść z moim chłopakiem. Często musiałam odmawiać jakiegoś wyjścia Ben'owi, żeby móc spotkać się z moimi przyjaciółmi. Widywaliśmy się rzadziej z czego powstawały tylko kłótnie.

- Cześć- przywitałam się z wszystkimi. Męska część naszej paczki spojrzała na nasze złączone dłonie. Mruknęli coś w stylu 'hej' i wrócili do swoich poprzednich czynności. Chciałam się do nich odezwać i w taki sposób zacząć kolejną kłótnie, ale widząc moją reakcję Parker tylko ścisnął moją dłoń.

- Nie warto, kotku- powiedział do mojego ucha. Kiwnęłam tylko głową. Później, kiedy wypiliśmy atmosfera się rozluźniła. Chyba nie mieli już żadnych pretensji do naszego związku. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam Zac'a, który niemal połyka  Hayley. Przecież on się podobał Emmie. Ale było po jedenastej, a ja byłam lekko wstawiona, więc mogło mi się tylko wydawać.

- Clars muszę już iść. Odprowadzić cię do domu?- zwrócił się do mnie Ben, który owinął swoje ramię wokół mojej talii.

- Nie, posiedzę tu jeszcze z nimi- uśmiechnęłam się.

- Jak chcesz to mogę później po ciebie wrócić- zaproponował.

- Nie trzeba. Poradzę sobie- nie chciałam go wykorzystywać. I tak spędzaliśmy razem prawie 24h/7. Pewnie chciał się spotkać z kumplami.

- Jesteś pewna, bo jak chcesz to naprawdę dla mnie to żadne problem, kotku.

- Jestem pewna. Idź już sobie, bo zaraz w ogóle cię nie będę chciała puścić.- zaśmiałam się.

- Więc nie puszczaj- uśmiechnął się zawadiacko i wpił się w moje wargi. Oczywiście oddałam pocałunek, ponieważ byłam lekko pijana. Gdybym była trzeźwa nigdy bym nie okazywała swoich uczuć przy przyjaciołach. Taka już byłam. Nieśmiała. Ben mówił, że ta cecha charakteru jemu się najbardziej podobała. Nigdy nie wytłumaczył dlaczego.

- Przestalibyście choć na chwilę- jęknął Niall. Spojrzałam na niego zmrużonymi oczami, a mój towarzysz tylko się zaśmiał.

- Idę.- oznajmił i musnął moje wargi. Zrobiłam smutną minę, na co chłopak pokręcił głową.- nie rób tej miny, dobrze wiesz, że wtedy zostanę.- pożalił się.

- Jezu święty, dziewczyno, puść go!- krzyknął na mnie blondyn.- daj mu od siebie odpocząć.- pokazałam mu środkowy palec i wróciłam do Ben'a.

Don't Fuck With My Love/l.hOnde histórias criam vida. Descubra agora