39. Nie dam Ci tak łatwo odejść

115 17 2
                                    

Po wyjściu Luke'a natychmiast położyłam się do łóżka i zasnęłam. Nie mogłam pojąć, jak on mógł wyjść bez żadnego wyjaśnienia. W głowie od razu utworzyły mi się przeróżne myśli, najczęstszą z nich była inna dziewczyna. Coraz częściej dochodziłam do wniosku, że miał kogoś na boku, ponieważ ciągle się kłóciliśmy, a jeżeli było choć raz dobrze, to on nagle znikał. Jakie mogło być inne wytłumaczenie? Miał mnie dość. Od zawsze wiedziałam, że mam trudny charakter, jednak mimo to Hemmings lgnął w moją stronę niczym ćma do ognia, z resztą ja nie byłam lepsza.

Nie mogłam odgonić od siebie złych myśli,jedyną ucieczką był sen.

- Clarie, wstawaj! Wstawaj!- Ernest krzyczał skacząc po moim łóżku. Był już przebrany w codzienne rzeczy, co oznaczało, że jest po śniadaniu i najprawdopodobniej tata szedł do pracy, więc musiałam się nim zająć.

Przetarłam twarz dłońmi i spojrzałam na zegarek,który wskazywał siódmą trzydzieści dwie. Jęknęłam i wstałam z wygodnego łóżka, aby udać się do łazienki, w której doprowadziłabym swoją osobę do porządku. Na całe szczęście tata wyjeżdżał o ósmej, więc miałam całe dwadzieścia osiem minut na poranną toaletę.

Kiedy zeszłam na śniadanie ubrana i umyta ojciec stał już przy drzwiach oczekując, aż w końcu zjawię się na dole, aby mieć oko na brata. Widząc mnie rzucił tylko 'będę wieczorem' i zniknął za drewnianą płytą. Zrobiłam jakąś kanapkę i przyłączyłam się do Erniego,który wcinał chrupki kukurydziane oraz z zainteresowaniem śledził losy bohaterów Spongeboba.

Patrząc tak na niego doszłam do wniosku, że chciałabym pozostać dzieckiem. Nie miałam na myśli 16 letniego dziecka, tylko właśnie takiego jak Ernest. Wolałabym nic nie wiedzieć o otaczającym mnie złu i siedzieć beztrosko przed telewizorem oglądając kreskówki lub bawiąc się z kolegami na placu zabaw. Chciałam móc nie przejmować się niczym. Tak po prostu. Ale tak się nie da.

Siedzieliśmy około dwie godziny wpatrując się w kolejne odcinki bajki opowiadające o żółtej gąbce, jej przyjaciołach oraz jej zamiłowaniu do swojej jakże nudnej pracy. Na zewnątrz świeciło słońce, więc postanowiłam zabrać brata na spacer. Mały z radością oderwał oczy od telewizora i w mgnieniu oka znalazł się na przed pokoju zakładając na nóżki swoje trampki. Podeszłam do lustra na korytarzu i przyjrzałam się swojemu odbiciu, robiąc przy tym kilka poprawek. Kiedy byliśmy gotowi wyszliśmy na zewnątrz. Zamknęłam drzwi na klucz, wzięłam braciszka za rękę i udaliśmy się w stronę najbliższego placu zabaw.

Praktycznie co dwie minuty sprawdzałam telefon, czy aby przypadkiem nie dostałam żadnej wiadomości od Luke'a. Nie liczyłam na Bóg wie jaką wiadomość, wystarczyło by zwykłe przepraszam i wyjaśnienie tej całej sytuacji. Ale on się nie odzywał. Nie dał żadnego znaku od siedmiu godzin. Stwierdziłam, że skoro się do mnie nie odzywa od dłuższego czasu, to znaczy, że coś zrobił. Oczywiście jak wcześniej w mojej głowie pojawiła się jakaś inna. Nie mogłam nic na to poradzić.

Spędziliśmy trochę czasu na placu. Kiedy Ernie zgłodniał poszliśmy do McDonalda. Po zjedzeniu frytek i wpiciu soku,który miałam ze sobą stwierdził, że możemy już iść.

***


- Zac?- zapytałam podchodząc bliżej osoby siedzącej na ławce. Chłopak się obrócił ukazując mi tym samym swoją zapłakaną twarz. Poczułam nieprzyjemne uczucie w sercu, jakby ktoś wbił mi w nie wielką szpilę i nie chciał jej stamtąd wyciągnąć. Przysiadłam się do niego razem z Ernestem. Położyłam dłoń na jego plecach, aby go jakoś uspokoić. Siedział opierając łokcie o kolana i trzymając głowę rękoma. Było mi go żal, ale sama za każdym razem wyglądałam tak samo kiedy tam przychodziłam. Najbardziej wszystko we mnie uderzało kiedy spojrzałam na jego zdjęcie.

Don't Fuck With My Love/l.hWhere stories live. Discover now