33. Powinnaś mi mówić takie rzeczy

205 23 0
                                    

Jeżeli przeżyłaś kiedyś coś podobnego- płakałaś całą noc, aż zabrakło ci łez- to na pewno wiesz, że w końcu przychodzi ten szczególny rodzaj spokoju. Czujesz się jakby już nic złego nie miało się wydarzyć. Zazwyczaj mylisz się, ponieważ właśnie kiedy oczekujesz, że wszystko będzie okej, ale nigdy tak nie jest. Powinniśmy już być przygotowani, że życie ciągle nas rozczarowuje.

Siedziałam z Erniem w salonie i bawiliśmy się zabawkami, kiedy po całym domu rozniósł się dzwonek do drzwi. 

- Zaraz wracam- wstałam i niespiesznie ruszyłam w stronę źródła dźwięku. Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drewnianą płytę prawie, że na oścież. Moim oczom ukazała się postać niebieskookiego, wysokiego, przystojnego blondyna, którego twarz zdobił piękny, szeroki uśmiech, a w dłoniach trzymał śliczny, mały bukiet kwiatków.

- Cześć?- poczułam ciepło wypełniające mój brzuch i lekkie pieczenie policzków. W życiu się tak nie czułam. 

- Hej, umm... to dla ciebie- speszony podał mi kwiatki, a ja z uśmiechem przyjęłam je. Pierwszy raz widziałam takiego Luke. To nie było do niego w ogóle podobne. Zawsze pewny siebie, rzucający co rusz jakimiś głupimi tekstami na co dzień, a tamtego dnia? Był inny. Być może był sobą.

- Są piękne. Dziękuję- przyłożyłam roślinki do nosa i powąchałam je.- wejdź- odsunęłam się, aby zrobić mu przejście. Chłopak wszedł do domu.- idź do salonu. Wstawię kwiaty- poinformowałam go i poszłam do siebie. Wzięłam mały, biały wazon, napełniłam go wodą i włożyłam do niego bukiet.

Udałam się na dół, zobaczyłam Ernesta i Luke'a siedzących na podłodze i bawiących się zabawkowymi instrumentami. Hemmings uczył grać mojego braciszka na kolorowych klawiszach. Brunet ze skupieniem przyglądał się smukłym palcom dziewiętnastolatka, które wygrywały przyjemne dźwięki na plastikowym pianinie. Wyglądali naprawdę uroczo. Luke instruował małego, co i kiedy ma przyciskać. Miło było tak stać i przyglądać się im szczęśliwym twarzom. Wtedy pomyślałam, że Luke będzie kiedyś świetnym tatą. 

- Clarie, patrz co umiem!- zawołał radośnie Ernie, kiedy podniósł głowę i zobaczył mnie opartą o framugę. Zaczął grać, więc podeszłam do nich i usiadłam obok Hemmingsa, a na przeciwko brata. Czasem trafiał w zły klawisz lub pomieszały mu się kolejności, ale i tak byłam z niego dumna. 

Czułam, jak Luke mi się przygląda, więc spojrzałam na niego. Chwycił moją dłoń i splótł nasze palce.

- Tak się zastanawiam czy... może poszłabyś... zechciałabyś... umm.. ze mną na...- zaśmiałam się pod nosem z jego wypowiedzi. Wiedziałam, że trudno było mu wyrażać swoje uczucia. Poza tym to było zabawne. Zazwyczaj nie brak mu języka w buzi, a wtedy? Nie umiał złożyć nawet prostego zdania.

- Na?- uniosłam brew ku górze.

- No wiesz... na spacer, czy coś?- chwycił między zęby kolczyka i zaczął się nim bawić. Zawsze tak robił kiedy się denerwował. 

- Nie- odpowiedziałam krótko robiąc przy tym dziwną minę. Oczy Luke'a mało nie wyszły z orbit. Chyba nie sądził, że mu odmówię. Zamrugał szybko i pokręcił głową, jakby myślał, że to tylko sen. Widząc to wybuchnęłam śmiechem.- oczywiście, że się z tobą umówię, idioto.- chłopak odetchnął z ulgą, a ja nadal się z niego nabijałam. Pierwszy raz od dłuższego czasu byłam w tak dobrym nastroju. Starałam się nie myśleć, za dużo o Niallu, chciałam ruszyć do przodu. Wiedziałam, że mi się nie uda, ale chciałam naprawdę spróbować.

- Czasem jesteś naprawdę irytująca- przewrócił oczami i przeczesał ręką włosy. Znowu się zaśmiałam i przybliżyłam się do niego, muskając lekko jego usta swoimi i wróciłam na swoje miejsce. Sama się zdziwiłam swoją śmiałością, pomimo wypieków na mojej twarzy. Luke pochylił się w moją stronę i powiedział cicho, oczywiście na tyle ile mniej więcej mogłabym usłyszeć i szepnął:

- Masz szczęście, że jest tutaj dziecko, Scott- przez jego niski, seksowny głos po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz.

- Oh doprawdy? Niby co byś mi zrobił gdyby nie było tu Ernesta?- na jego ustach pojawił się zawadiacki uśmieszek.

- Mam ochotę zrobić ci wiele rzeczy, słonko i uwierz, że wszystkie cię zadowolą- myślałam, że bardziej już czerwonym na twarzy nie da się być, a jednak. Schowałam twarz w dłonie, a Luke się zaśmiał, zdjął je i ucałował mój policzek.


***



- Jak się czujesz?- wyszliśmy z Luke'iem na spacer, kiedy tylko moi rodzice wrócili do domu. Szliśmy jakimiś ładnymi uliczkami, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Najlepsze było to, że trzymaliśmy się za ręce. Nie powiem, byłam prze szczęśliwa. To dziwne, że taki zwykły gest może wywołać tyle radości.

- Nie musisz się ciągle o to pytać- przypomniałam spoglądając na buty. Nie lubiłam rozmawiać o moim samopoczuciu. Bo niby co miałam mu powiedzieć? Że z każdym dniem czułam się coraz gorzej? I tak byłam już egoistką, bo pozwoliłam mu aby nasze relacje były takie, a nie inne. 

- Ale chcę wiedzieć. Powinnaś mi mówić takie rzeczy- wiem, że chciał dla mnie jak najlepiej i, że się o mnie martwił, ale ja naprawdę nie potrzebowałam litości. Myślałam nawet, że jest dla mnie miły ze względu na chorobę.

- Możemy już skończyć ten temat? Czuję się świetnie- rzuciłam ostro i zabrałam rękę z jego uścisku. Chwilę później poczułam, jak obraca mnie w swoją stronę i unosi do góry. Odruchowo owinęłam jego biodra nogami, a ręce zarzuciłam na jego szyi. Uśmiechnął się zadziornie na ten gest, a następnie złączył nasze usta. Przejechał koniuszkiem języka po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp. Uchyliłam wargi, a on się lekko odsunął.

- Nadal czujesz się świetnie?- zapytał przygryzając kolczyk w wardze. Nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową,, po chwili poczułam, że zostałam przyciśnięta do czegoś plecami, był to najprawdopodobniej mur jakiegoś budynku. Z moich ust wyszedł cichy jęk, a to jakby go pobudziło. Znów przywarł swoimi wargami do moich. Ku jego uciesze od razu rozchyliłam wargi, kiedy tego chciał. Zaczął badać moje podniebienie swoim językiem, a po chwili obydwoje pieściliśmy się nawzajem językami. Przyciągnęłam go bliżej siebie o ile było to możliwe. Poczułam jego rosnącą erekcję kiedy pociągnęłam go za końcówki włosów przy okazji poruszając lekko biodrami. Przygryzał i ssał moje wargi, a jego palce krążyły po moim ciele, poznając każdy jego fragment. Znów cichy jęk opuścił moje usta, kiedy pocałunkami zdobił moją szyję.

- Błagam, Clarie przestań się ruszać, bo inaczej zaraz cię wezmę. Tutaj.- jęknął w moją szyję.

Nie mam pojęcia ile zajmowaliśmy się sobą. Może z pięć minut? Pragnęliśmy siebie, bardziej niż czegokolwiek innego. Chcieliśmy napawać się swoim towarzystwem. I nie chodziło tu tylko o pożądanie, ale również o przyjacielskie stosunki, które u nas różnie wyglądały. Mieliśmy się sobą cieszyć, póki mieliśmy czas.


Nie zanudziłam Was jeszcze? Napiszcie jakie macie odczucia co do tego rozdziału. Mam już napisany epilog i ostatni rozdział, ale ciężko mi się rozstawać z tym fanfiction. Wydaję mi się, że jeszcze będzie z sześć albo pięć takich rozdziałów i ostatni+epilog :) Miłego weekendu x

Don't Fuck With My Love/l.hWhere stories live. Discover now