72

9.1K 288 552
                                    

- Boje się, Michał - powiedziałam któryś raz z rzędu.

Chłopak jedynie przewrócił oczami i zaśmiał się pod nosem.

- Jak można bać się gry w tenisa? - spytał, wyraźnie rozbawiony.

- Normalne - prychnęłam - Nigdy w to nie grałam, a znając moje szczęście dostanę piłką w twarz...

- Znając moje szczęście przywalisz mi w głowę rakietą - rzucił, za co wbiłam mu łokieć w bok - Ałć - syknął, udając, że go to zabolało i nadal śmiejąc się.

Właśnie szliśmy ulicami Warszawy. Było piękne, wtorkowe popołudnie. Słońce przyjemnie grzało, a letni wiatr delikatnie rozwiewał moje rozpuszczone włosy. Na czternastą byliśmy umówieni z Karolem na korcie tenisowym. Dlatego też Michał szedł przez miasto w czarnych, sportowych szortach, białym t-shircie z adidasa oraz wysokich skarpetkach, z tej samej firmy. Na jego głowie natomiast tym razem nie spoczywał kapelusz, ani żadna czapka z daszkiem, lecz biała opaska, powodująca, że zbyt długa grzywka nareszcie nie opadała mu na oczy. Musieliśmy wyglądać, jak para kretynów, ponieważ mój strój nijak nie pasował do ubioru mojego chłopaka. Miałam na sobie zwiewną sukienkę pokrytą wzorem panterki. Do tego czarne sandały na masywnym obcasie i modną w ostatnim czasie materiałową opaskę na głowie.

- Kurwa - zaklnęłam pod nosem, kiedy mój but wpadł w nierówność płyty chodnikowej i o mało nie spowodował mojego upadku.

- Po co się tak wystroiłaś? - zaśmiał się brunet.

Żeby dobrze wyglądać? Żeby dobrze wypaść przy jego znajomych? Żeby zaimponować moim wyglądem i zrobić dobre wrażenie? Sama właściwie nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Może po prostu dlatego, że jestem kobietą i miałam taką ochotę.

- Bo tak - rzuciłam.

- Satysfakcjonujaca odpowiedź - powiedział, wystawiając w moim kierunku dłoń.

- Wiem - zaśmiałam się, po czym splotłam nasze palce.

Przysunęłam się bliżej i wtuliłam w bruneta, nieśmiało opierając policzek na jego ramieniu. Mimo tego, że obcasy podwyższały mnie o jakieś pięć centymetrów, chłopak nadal pozostawał wyższy. Czułam się przy nim taka mała i jednocześnie tak bezpieczna. Dziwne, bo to ja byłam tą bardziej rozsądną w związku, ale jednak Michał zdecydowanie zapewniał mi poczucie bezpieczeństwa. Szczególnie podczas ostatnich dni. Naprawdę dawno się nam tak dobrze nie układało. Było dokładnie tak, jak na początku naszej znajomości. Czułe słówka, niewinne buziaki... To wszystko wprawiało mnie w naprawdę błogi stan.

- To tu? - z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.

- Mnie pytasz? - mruknęłam, marszcząc nos.

Spojrzałam na tabliczkę z nazwą ulicy. Wybrzeże Helskie, czyli adres zgodny z tym, który rano podesłał nam Poziemski.

- Czemu jeszcze nigdy nie byliśmy razem w zoo? - spytał nagle.

- Bo byś wystraszył wszystkie zwierzęta - rzuciłam.

Parsknął śmiechem i spojrzał na mnie pobłażliwie.

- Ale jesteś śmieszna - skwitował.

- Humor mi się zepsuł, odkąd jesteśmy razem - mruknęłam.

- Ale jesteś wredna - przewrócił oczami.

- Dobra, to tutaj - wskazałam palcem na duży, biały balon, przykrywający kort.

Weszliśmy do środka. Michał podszedł do recepcji, aby zapytać się co i jak, podczas gdy ja zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.

- Dzięki - mruknął niezbyt miło do stojącego za ladą blondyna.

Raz się żyje | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz