38

8.9K 222 149
                                    

Śmiejąc się głośno weszliśmy do mojego mieszkania. Michał od razu skierował się do salonu i rzucił się na kanapę.

- Zdejmij buty - krzyknęłam, zdejmując z siebie kurtkę i odwieszając ją na wieszak - Michał no, ja nie będę tego sprzątać...

- Już już - mruknął, po czym zaczął ściągnąć swoje adidasy.

- Chcecie coś do jedzenia? Mogę zrobić spaghetti - zaproponowałam.

- Z wielką chęcią - odparł Szczepan, siadając koło bruneta - Nie najadłem się tą małą kanapką.

- Zobaczysz stary, Marcela gotuje najlepiej na świecie. Widział ktoś mój telefon?

- Sprawdź w kieszeni kurtki - odpowiedziałam, wyjmując garnek z dolnej szafki.

- Jest! Ale rozładowany - Michał wrócił do pomieszczenia - Widział ktoś moją ładowarkę?

- Twojej ładowarki, nie było tu od miesięcy - zaśmiałam się - Moja jest w kontakcie.

- O dzięki - mruknął, podchodząc do ściany i podłączając telefon do prądu.

- O której jutro wyjeżdżamy? - zapytał po chwili Krzysiek.

- Gdzie wyjeżdżamy? - poczułam się bardzo zbita z tropu.

- No jak to gdzie, do Rzeszowa.

- Jak to do Rzeszowa? To jakieś pięć godzin stąd...

- No normalnie, twój chłopak w sobotę gra tam koncert, a w niedziele w Krakowie...

- Kurwa mać na śmierć o tym zapomniałam - złapałam się za głowę.

- Jak mogłaś zapomnieć, o naszej walentynkowej randce w Rzeszowie - zaśmiał się Michał.

- Przepraszam, dobrze wiesz, że mam zapierdziel na studiach. Jeszcze ciągle mnie tam nie ma - jęknęłam - Cholera, a dzisiaj powiedziałam Filipowi, że będę na zajęciach grupowych w poniedziałek...

- Nadrobisz to - rzucił pewnie brunet, włączając swój telefon.

- Wiadomo, że nadrobię - odparłam - Bardziej chodzi mi o to...

- Ja pierdole - wrzasnął Matczak - 24 nieodebrane od Solara, kurwa - podniósł się z kanapy i szybkim krokiem ruszył do łazienki.

Wraz ze Szczepanem ruszyliśmy za nim, jednak zdążył się już zakluczyć.

- Michał? - uderzyłam ręką w drzwi - Możesz wyjaśnić co się dzieje?

Nie odpowiedział, jednak dało się usłyszeć, że z kimś rozmawiał.

- Pewnie oddzwonił - mruknął Krzysiek, przykładając ucho do drewna.

Usłyszeliśmy kroki i odsunęliśmy się w ostatnim momencie. Brunet stanął przed nami i uśmiechnął się szeroko.

- No mów.

- Dzwonił Karol, żeby mi powiedzieć, że...

- Że? - powiedzieliśmy jednocześnie.

- Trasa 100 dni do matury wyprzedała się w całości! Kurwa mamy sold out na całej jebanej trasie!

- O boże - powiedziałam, rzucając się na chłopaka - Kocham cię!

- Ja ciebie też - złożył szybki pocałunek na moim policzku.

***

- Czyli jutro nie mogę iść na uczelnie, bo o 11 jedziemy? - zapytałam biorąc łyka czerwonego wina, które otworzyliśmy, aby uczcić sukces Michała.

Raz się żyje | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz