~ Rozdział 10 ~

75 11 32
                                    

Wraz z otwarciem drzwi uderza we mnie fala powietrza pachnącego świeżymi jabłkami. Lekko podnoszę wzrok.

Harry jest ode mnie wyższy o pół głowy. Uśmiecha się i wodzi spojrzeniem po naszej czwórce. Ciemne loki są rozwiane we wszystkie strony, przez co myśl o dotknięciu ich jest jeszcze bardziej natrętna.

W ciągu kilku sekund zrozumiałam, na czym polega fenomen Harry'ego. Wygląda czarująco nawet w czarnych jeansach i zwykłej, białej koszulce. Ma w sobie tą jedną, szczególną rzecz, która przyciąga tysiące dziewczyn na całym świecie. Być może to te zielone tęczówki, bo kiedy nasze spojrzenia się krzyżują, uginają się pode mną kolana.

Chciałam to rozegrać w dobrym stylu, ale już na starcie robię z siebie idiotkę.

Z osłupienia wyrywa mnie szturchnięcie Rosity.

– Yhm... tak. Ja jestem Carla. Miło cię poznać, Harry. – Uśmiecham się i podaję mu dłoń.

– Ciebie również, Carlie. Gratuluję zwycięstwa – mówi, po czym zwraca się do mojej przyjaciółki. – A ty musisz być Rosita.

Dziewczyna potwierdza, wyraźnie zadowolona.

Chłopak wymienia kilka zdań z moimi rodzicami, po czym przechodzimy do pomieszczenia za sceną. Idę po czarnej, dudniącej wykładzinie. Z oddali słyszę stłumione okrzyki i dyskusje fanek czekających na koncert. Trafiamy do reszty boysbandu. Z ożywieniem nad czymś dyskutują, wciąż wybuchając śmiechem.

– Wow, jesteście przed czasem! Świetnie, ze spokojem obgadamy wszystkie kwestie! – oznajmia Louis, zerkając na zegarek na ręce.

– Usiądźcie – dodaje Niall, wskazując niebieskie sofy.

Wydają się nieco zdezorientowani, że nie piszczymy na ich widok, ale kiedy Harry zajmuje miejsce obok nas, Ros na chwilę przestaje oddychać.

– Cóż, Carlie, masz ogromne gratulacje od całej naszej piątki! Wykazałaś się kreatywnością w swojej pracy, którą doceniliśmy – kontynuuje Tomlinson.

– To nie byłoby możliwe bez Alberta i Rosity. Odwalili kawał dobrej roboty. Ale muszę przyznać, że z chęcią przyjmuję nagrodę. Czuję, że to będzie świetna przygoda.

Louis unosi brwi.

– Z nami nie ma kiepskich przygód.

– Nie wątpię – stwierdzam z powagą, ale utrzymuję ją tylko przez chwilę. Zaraz po mojej odpowiedzi wszyscy wybuchamy śmiechem. Atmosfera się rozluźnia.

– No dobra! Plan jest taki – oznajmia Liam – z tego, co się orientuję, to Carla zostaje w Londynie na dwie noce. Pojutrze mamy już koncert w Glasgow, więc wyruszamy wcześnie rano. Manager zorganizował prywatny odrzutowiec. Trasa kończy się trzeciego listopada tego roku w Japonii. Załatwiliśmy już hotele, wyżywienie i inne niezbędniki.

Rozmawiamy jeszcze na kilka tematów: o tym, że Ros przyjedzie do Paryża na koncert, że musimy mieć autografy dla córki dyrektorki oraz że Niall i Louis powinni śpiewać więcej solówek.

Tak, ten ostatni temat należał do Ros.

– Aha, jeszcze jedno! Mamy support. Przez większość czasu będzie nim 5 Seconds of Summer, czterech chłopaków z Australii. – dodaje Zayn. – Zaraz ich zobaczycie, bo koncert lada chwila.

Faktycznie. Gwar zrobił się większy, co oznacza, że publiczność jest gotowa.

– Tutaj jest umowa. – Niall wręcza mi długopis oraz plik kartek z informacjami o przebiegu trasy i formułce o wyrażeniu zgody na ich warunki. – Przeanalizuj na spokojnie i podpisz.

| CARLA ARVADA | Graceful | MULTIFANFIC { 1D 5SOS i inni }Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz