~ Rozdział 5 ~

81 13 13
                                    

Zgodnie z prośbą Alberta przygotowałam podkład. Pobrałam obydwie piosenki, bo nadal nie jestem w stu procentach pewna, którą wybrać. Zobaczy się, jaka osiągnie lepszy efekt w nagraniu. Załatwiłam też wydrukowane teksty. Uznaliśmy, że najlepiej będzie, jeżeli jeden tydzień przeznaczymy na część wokalną, a w drugim zobaczymy, czy dodać grę na gitarze.

Na lekcje w studio utopiłam sporą część oszczędności, ale dzięki temu nie musiałam o nic prosić mamy. I tak było ciężko ją przekonać, że codziennie będę siedzieć tyle czasu w pracowni.

Z chłopakiem.

Wszystko jest gotowe, a dziś po szkole mamy pierwsze zajęcia. Dlatego niespokojnie siedzę w ławce. Lada chwila ma się skończyć ostatnia lekcja.

– Johann Wolfgang Goethe jest więc uznawany za najwybitniejszego pisarza pochodzenia niemieckiego – w jego dziełach dostrzegamy zarówno oświecenie, jak i romantyzm. Za sprawą mody na drugi z tych nurtów stał się znanym na całym świecie autorem ballad i elegii – słyszę ostatnie podsumowania pana Andersona, nauczyciela angielskiego. Na dzwonku wspomina jeszcze coś, żeby przeczytać fragmenty ''Fausta'' w domu.

Wychodzę z klasy razem z Ros.

– Kiedy jedziecie do studia?

Zerkam na zegarek na nadgarstku.

– Za trzynaście minut mamy autobus. Cud, że odjeżdża akurat spod naszego college'u.

Mulatka staje przede mną i chwyta mnie za ramiona, jakby właśnie chciała przekazać mi najważniejsze słowa w moim życiu.

– Okej – mówi. – Masz dwa tygodnie, więc ze spokojem się wyrobisz. Nakręć to, dziewczyno. Nakręć najlepszy cover, jaki widział świat. A później z dumą zamieść go na stronie, wygraj ten konkurs i zabierz mnie do Paryża. Zrozumiano?

– Tak jest – mówię ze sztucznie poważną miną.

– Obiecujesz?

– Słowo skauta. – Wyciągam przed siebie dłoń, przedstawiając gest obietnicy. Ros się uśmiecha.

– Idziemy? – słyszę za sobą. Odwracam się i widzę Alberta.

– Idziemy – oznajmiam z zadartą głową.

***

Wielokrotnie mijałam studio, kiedy przejeżdżałam przez przedmieścia. Ale teraz, kiedy widzę je z bliska, to zdaje się jeszcze większe. Albert też jest pod wrażeniem. Rozgląda się na wszystkie boki, kiedy tylko wchodzimy do korytarza.

Pracownik prowadzi nas do jednej z sali nagrań, gdy informuję o zamówieniu na moje nazwisko, które złożyła telefonicznie mama. Wręcza nam też karnet, który umożliwia wstęp przez następne czternaście dni.

Pomieszczenie wygląda na bardzo zadbane. Połowę zajmuje część z urządzeniami do regulacji nagrania, którymi zajmie się chłopak. Za szybą jest przestrzeń z mikrofonami, głośnikami i kamerami. Miejsce przeznaczone dla mnie.

– W sali są kamery stanowiące zabezpieczenie dla firmy. Nagrania zostaną usunięte z systemu tydzień po zakończeniu sesji – stanowią jedynie ewentualny dowód w przypadku uszkodzenia mienia przez wynajmujących – pracownik recytuje formułkę, a później odchodzi, życząc nam powodzenia.

Albert zrzuca plecak na podłogę i spaceruje po pomieszczeniu.

– Wow, nieźle się urządzili – stwierdza, majstrując przy guzikach głośności.

– Jesteś pewien, że to ogarniesz? – przyglądam się regulacji. Nie wygląda na najprostszą w obsłudze.

– Spokojna głowa. Mając kumpla DJ-a obsługiwałem podobne.

| CARLA ARVADA | Graceful | MULTIFANFIC { 1D 5SOS i inni }Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz