Rozdział 8: treasure box filled with all kinds of things

1.4K 126 360
                                    

Gimme Danger - Iggy Pop & The Stooges

____________________

Progress.

Ohydnie nieprzyjemny dźwięk alarmu uderzył w ucho Louisa.

- Spierdalaj - jęknął w drewnianą podłogę. Splunął po chwili - w ciągu nocy trochę brudów dostało mu się do ust. Ew.

Mętnymi, suchymi, bolącymi oczami zlokalizował telefon, wyciszył go i opadł z powrotem na podłogę, chowając twarz w ramionach. Nawet nie zadał sobie trudu, żeby spojrzeć na godzinę, ale i tak miał wyjebane na to, która obecnie była.

Życie mogło poczekać. Głowa mu pękała. Jak wulkan.

A potem usłyszał głos przy uchu.

- Nie śpisz, Louis? - Ręka delikatnie potrząsnęła jego ramieniem.

Goddammit, Zayn.

- Nie. Idź stąd.

- Chcesz herbaty? Mam Kava'e. Mówią, że jeśli wypijesz jej wystarczająco dużo, doświadczysz halucynogennych efektów.

- Och, porywające.

- Mogę zrobić ci kubek.

- Zayn. Przestań gadać.

- W porządku. Zrobię ci kubek. - A potem Louis usłyszał uderzenia zimnych bosych stóp o drewno, kierujące się do kuchni.

Spokój i cisza. Nareszcie.

Potem dało się słyszeć dźwięk windy i grzmiące powitanie.

- Jestem w domu! - rozległ się charakterystyczny głos Liama ​​Payne'a, a Louis nie mógł powstrzymać się od jęku, żałując, że jego błony bębenkowe nie mogą pęknąć na chwilę. Które, szczerze mówiąc, mogłyby. Przynajmniej tak się czuł.

- Proszę, nie znajdź mnie - wymamrotał Louis do siebie, śliniąc bawęłnę bluzy z kapturem. - Proszę proszę proszę.

- Louis jest w moim pokoju. Na podłodze. Śpi - powiedział pierdolony głos Zayna, łagodny i cichy.

Goddammit.

- Tommo tu jest? - zapytał Liam zachwycony. Potem słychać było dźwięk drogich tenisówek uderzających o podłogę z niepokojącą prędkością i... bum. - Tommo!

- Chcę umrzeć - Louis jęknął cicho.

Pieprzyć wszystko na tym świecie.

- Tommo, co robisz tam na dole? Na pewno nie śpisz - Liam zadrwił z rozbawieniem, napiętą klatką piersiową z dumy i włosami postawionymi na żel. Mała suka.

- A na co to, kurwa, wygląda, Payne?

- Nie opuściłeś mieszkania? W ogóle? - zapytał niedowierzająco. Taki wyniosły.

Louis uniósł głowę. Jakoś. (Prawdopodobnie była w tym boska interwencja) 

- A co ty, kurwa, myślałeś? A teraz zostaw mnie. Czuję się jak gówno, a ty to pogarszasz. Zostaw mnie.

On po prostu potrzebował snu. Ewentualnie wody. I toalety.

- Jest prawie czwarta, pieprzony idioto. - Liam wyraził dezaprobatę...lekko rozbawiony. - Spałeś cały dzień. - Na jego twarzy pojawił się uśmieszek. - Nic dziwnego, że kiedy wychodziłem ze szkoły, Styles wyglądał na tak przygnębionego. Nie zobaczył się ze swoim codziennym gościem. Chyba się trochę do ciebie przywiązał, Louis. Dobry chłopiec. Mogę prawie powiedzieć, że jestem z ciebie dumny.

Gods & Monsters | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now