Rozdział 6: compared to someone over thrice his age

Start from the beginning
                                    

Louis poczuł się trochę bardziej komfortowo.

Styles wyglądał tak samo jak zwykle - w białej koszulce, obcisłych dżinsach i nieskazitelnych białych Conversach - a jego włosy były nieco bardziej kręcone niż jest to w zwyczaju, ale wyglądał na wypoczętego. I bardzo ostrożnego. W dłoni trzymał zakreślacz, którego używał okazjonalnie, stopniowo kreśląc linie fluorescencyjnej żółci. Raz na jakiś czas jego oczy kierowały się na trawę przed nim, gdzie bawili się chłopcy.

Louis uważnie go obserwował. Słowa Liama ​​dalej krążyły w jego umyśle.

"...niektórzy mówią, że dołączy do zespołu piłki nożnej. Ludzie myślą, że będzie chciał zostać kapitanem."

- Podoba ci się piłka nożna? - zapytał, unosząc jeden kącik ust. 

- Lubię piłkę. - Styles kiwnął głową. - Ale jestem w tym okropny.

Skromny, prawdopodobnie. To, że Styles chodził jak świeżo urodzona żyrafa, nie oznaczało, że ​​nie mógł biegać i kopać piłki. To pewnie wszystko na pokaz. Jest pewnie mistrzem manipulacji.

- Więc pewnie zamierzasz spróbować dostać się do zespołu - powiedział od niechcenia Louis i uniósł dłoń, by obejrzeć swoje paznokcie. 

- Spróbować? - powtórzył, a w jego głosie dało się usłyszeć...rozbawienie? Louis spojrzał na niego, wciąż sztucznie sprawdzając paznokcie. - Po co, żeby mnie odrzucili? Nie, dziękuję. Po prostu pójdę obejrzeć, jak grają. Dobrze czuję się z boku. - Styles zaśmiał się, kręcąc głową, po czym wrócił do swojej książki. Jego włosy latały na wietrze, który niósł ze sobą wyraźny zapach świeżej ziemi. I mokrej trawy. 

Louis uwielbiał ten zapach.

Mógłby się nim cieszyć bardziej, gdyby nie to, co właśnie powiedział Styles, kurwa.

On chce trzymać się z boku? Co?

Ale.

Liam powiedział...

- Co? Nie zamierzasz nawet...spróbować? - zapytał Louis, naprawdę zaskoczony. Jego ręka spadła na trawę, a on odwrócił swoje ciało bardziej w stronę Harry'ego, od czasu do czasu spoglądając na chłopców grających w piłkę. Byli skupieni, czerwoni na policzkach i spoceni. - Nie chcesz zostać kapitanem piłki nożnej i w ogóle? - wymamrotał.

Ups.

Wiedział za dużo.

- Kapitanem?? - Styles zaśmiał się z tego, autentycznie zachwycony i rozbawiony samą perspektywą. - Na jakiej planecie?

Och. To było...interesujące.

Louis gapił się, patrząc na otwarty śmiech Harry'ego, który ręką z zakreślaczem wyciągnął kosmyki włosów ze swoich oczu i wsadził je za ucho. 

- Poza tym jestem tu nowy - kontynuował Styles, trochę się uspokajając. Ale jego uśmiech dalej tam był. Słowa nie wydawały się wpływać na niego ani w żaden sposób go obciążać. - Ludzie w zespole pracowali nad tym tytułem od lat... - Jak Liam. - Nie wydaje mi się, żebym miał prawo po prostu tu przyjść i odebrać coś takiego. Nawet jeśli byłbym chociaż w połowie przyzwoity lub miałbym jakąkolwiek koordynację ruchową. 

Drobny uśmiech spoczął na twarzy Louisa. Jakąkolwiek koordynację ruchową? Uroczy.

Ale. Nie.

Louis odwrócił wzrok, tłumiąc rozbawienie i usuwając uśmiech.

Nie chciał teraz wpatrywać się w przenikliwe, uczciwe oczy Stylesa. Nie czuł się za dobrze - nie powinien był tyle pić ostatniej nocy. Powinienem był zjeść lepsze śniadanie dziś rano.

Gods & Monsters | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now