Nie chciałam patrzeć na Ashtona, chociaż on spoglądał na mnie bez przerwy.

Mógł się zająć gitarami, płytami, czy czymkolwiek innym, tylko nie patrzeniem na mnie. Był moim przyjacielem i dziwnie się z tym wszystkim czułam. Nawet nie wiedziałam, jak wtedy wyglądałam. Nawet po tym co mi powiedział, czułam, że ze wstydu zapadam się pod ziemię. Siedziałam na krześle i patrzyłam w przestrzeń przede mną, nie było nic, tylko ja i moje kłębiące się myśli.

Tamtego dnia chciałam jak najszybciej uciec ze sklepu i zabunkrować się w domu na kilka dni, bo czułam się totalnie upokorzona, nawet jeśli Irwin mówił, że niepotrzebnie.

Ash chciał ze mną kilka razy porozmawiać, ale ja za każdym razem odmawiałam. W końcu, kiedy już prosił o rozmowę od jakichś dziesięciu minut, postanowiłam mu ustąpić.

- Emma, powiedz, że się na mnie nie gniewasz. Nie mogę znieść tej cholernej ciszy pomiędzy nami.

- Nie gniewam się, ale czuję się totalnie upokorzona. – Spuściłam wzrok na swoje buty, podrapałam się po głowie, bo ciągle na mnie patrzył i niestety tamtego dnia nie mogłam znieść jego wzroku.

- Dlaczego? – Był tym bardzo zaskoczony, jakby takie widoki miał na co dzień, może kiedyś je miał.

- Po prostu nie lubię… oh, nieważne, Ashton. Mam kilka problemów, o których wolę nie mówić, a raczej nie wiem, jak o nich mówić. Nigdy tego nie robiłam.

- Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała o tym porozmawiać, to jestem, ale teraz proszę, nie bądź na mnie zła. Jestem tylko facetem i czasem lubię sobie popatrzeć.

- Jeszcze gdyby było na co, to bym zrozumiała.

- Emma, nie przesadzasz trochę? – Uniósł brwi, a jego czoło lekko się zmarszczyło i powstała jedna bruzda.

- Nie, odejdź, muszę iść do toalety.

Poszłam do łazienki i usiadłam na sedesie. Oparłam się łokciami o kolana zasłaniając dłońmi twarz. Niby nic wielkiego się nie stało, ale nie mogłam sobie z tym poradzić. Miałam wrażenie, że będzie się ze mnie śmiać, że powie wszystko swoim przyjaciołom, chociaż wiedziałam, że nie zrobiłby tego, to lęk był silniejszy od zdrowego rozsądku. Wiedziałam, że nie chciał źle, ale mój wyłączony strachem i dawną fobia, która akurat wtedy postanowiła na chwile powrócić, umysł mówił mi co innego i niestety to jego słuchałam.

Odetchnęłam głęboko, poprawiłam włosy i ubrania, po czym wróciłam za kasę.

Ashton siedział na krześle, które kiedyś tam przytaszczył, od tamtej pory było to jego stałe miejsce.  

- Lepiej ci? – Spojrzał na mnie z troską, chyba naprawdę się mną przejął.

- Tak, wszystko w porządku. – Miałam straszną ochotę z nim porozmawiać, o tym co dręczyło mnie w przeszłości i położyło się cieniem na dzisiejsze wydarzenie zamieniając je w nie wiadomo co. – Pewnie uważasz mnie teraz za nienormalną – rozłożyłam ręce i wzruszyłam ramionami.

- Każdy ma jakieś powody, nie będę kwestionować twoich, ponieważ ich nie znam.

Wtedy już wiedziałam, że był odpowiednią osobą, wiedziałam, że z nim mogłam porozmawiać o wszystkim.

- Jeszcze nikomu tego nie mówiłam i naprawdę nie wiem, jak zacząć. – Moja twarz musiała wyglądać żałośnie, bo Ashton wstał z krzesła i przeszedł na drugą stronę lady, czyżby zmienił zdanie? Wtedy zobaczyłam, że zamknął drzwi na klucz i zmienił tabliczkę z „otwarte” na „zamknięte”.

We all need to fight for something // Ashton IrwinWhere stories live. Discover now