•Kiedy zdaje sobie sprawę, że cię kocha II•

1.2K 83 96
                                    

Ino Yamanaka
Ino od jakiegoś czasu miewała dziwne napady gorąca, boleści brzucha, rumieniła się jak szalona w najmniej odpowiednich momentach. I to tylko wtedy, gdy to ty pojawiałaś się w zasięgu jej wzroku.

Nie zajęło jej długo zauważenie uczuć jakimi zaczęła cię darzyć. Nie była głupia. Ale za to strachliwa i uprzedzona. Bo co jeśli nie odwzajemniasz jej uczuć, a te wszystkie komplementy i dwuznacznie sytuacje do jakich doprowadzałaś były tylko oznaką zwykłej, przyjacielskiej sympatii? Co zrobi jeśli ją odrzucisz? Bądź co gorsza, zaczniesz się jej brzydzić?

Nie chciała tego. Bała się tego. Ale co mogła zrobić, kiedy ty, najbardziej ekstrawagancka i pewna siebie osoba jaką kiedykolwiek poznała, zachowywała się w ten sposób? 

Młoda Yamanaka układała jeden z zamówionych bukietów w barwne kompozycje. Dłonie trzęsły jej się ze stresu, a natarczywie przyglądające jej się [kolor] oczy rozpraszały ją na wszelkie możliwe sposoby.

Ino zastanawiała się czy choć raz w życiu czułaś się skrępowana, tak jak ona w tej chwili. Nie oderwałaś od niej wzroku ani raz, w pełni chłonąc ten widok.

— [__] możesz przestać? — Ino podniosła wzrok, lecz szybko speszona skupiła się na dłoniach, zwinnie wiążących tasiemkę wokół łodyg.

— Co mam przestać? — podparłaś policzek na dłoni, jeszcze natarczywiej podziwiając młodszą dziewczynę.

— Przestać się tak na mnie patrzeć... nigdy nie widziałaś jak komponuje się bukiety?

— Ale ja nie patrzę na bukiet.

— W takim razie na co? — wydukała zbita z tropu.

— Podziwiam twoje oczy. Nigdy wcześniej nie widziałam takiej barwy. Są wyjątkowo piękne — z rozmarzonym głosem westchnęłaś, zachwycając się tym, jak czerwień na policzkach i nosie Yamanaki podkreśliła jej tęczówki. Blondynka otworzyła usta, jednak nic się z nich nie wydostało. Czuła jak policzki płoną, a serce jeszcze bardziej przyspiesza.

Niepotrzebnie pytała. Ino nienawidziła, kiedy doprowadzałaś ją do takiego stanu. Jak to możliwie, że z każdym dniem zakochiwała się w tobie od nowa, coraz intensywniej i boleśniej?

Shikamaru Nara
Od kilku dni Shikamaru nie mógł spać. Myśli nie pozwalały mu zasnąć, a sny sprawiały, że chciał obudzić się jak najszybciej. Chodził rozkojarzony i nawet wrzeszcząca nad uchem matka nie mogła sprowadzić go na ziemię.

Ukojenie nadchodziło, gdy byłaś obok niego, u jego boku wygrzewając się w ciepłych promieniach zachodzącego słońca lub spacerując po zaludnionych drogach w Wiosce. Nara mógł skupić się na tobie w postaci fizycznej, prawdziwej, nie tej wyimaginowanej w jego głowie i nie tej, mówiącej do niego we śnie.

Shikamaru wiedział co to oznacza. Jego ojciec, Shikaku, opowiadał mu kiedyś jak poznał się z jego matką i o tym jak latał za nią po całej Konosze, starając się zdobyć serce wybranki.

— Same kłopoty — mruknął pod nosem, zerkając wymownie na śpiącą i nic nie podejrzewającą ciebie. Mimowolnie jego ręka pogłaskała twoje włosy, zakładając kosmyk włosów za ucho. Poruszyłaś się niespokojnie, mamrocząc coś pod nosem o Asumie i idiocie.

Shika westchnął, unosząc drżący kącik ust ku górze i wgapił się w korony drzew. Rozszerzył szeroko oczy, kiedy poczuł ciężar na swoim boku. Nie poruszył się ani o milimetr, kiedy ty, z gumowym uśmiechem przytuliłaś się do niego przez sen, układając głowę pomiędzy jego ramieniem a szyją.

NARUTO || scenariosWhere stories live. Discover now