- Granger. - usłyszała za sobą. Niebiezpiecznie blisko. Odwróciła się i mimowolnie jej ręka wylądowała na brzuchu przeciwnika.

- O cholera. - powiedziała cicho, gdy zauważyła, że Snape zgiął się lekko. - Przepraszam. - jęknęła.

- Co za idiotka. - odparł. - Pożałujesz tego. - wyprostował się i wszedł do sali. Prawie dostała z drzwi w nos. - Radzę ci więcej nie przeklinać w moim otoczeniu. Jesteś moją uczennicą, a poza tym... kobietom nie przystoi. - skrzywił się lustrując ją wzrokiem.

- Ostatnio pan miał wątpliwości co do mojej kobiecości. - przewróciła oczami.

- Racja, nie zmieniłem zdania. - uniósł brew. Gryfonka zrobiła się czerwona, a on uśmiechnął się z satysfakcją na ten widok.

- Co będziemy robić profesorze, chcę ograniczyć te przyjemne spotkanie do mininum. - oparła się o blat.

- Dziś wybierzemy się do Zakazanego Lasu. - potarł wargi swoim długim palcem.

- Słucham?! - warknęła. - To niebezpieczne nawet gdy nie ma wojny, a teraz?!

- Boisz się Granger? - rzekł z kpiną.

- Oczywiście, że nie, ale... - uniosła palec do góry.

- W takim razie ruszajmy. - zignorował jej zastrzeżenia i ruszył szybkim krokiem.

- Ugh.. - dziewczyna podbiegła do niego. - Może pan zwolnić? - dodała cała zsapana.

- Nie. - wzruszył ramionami, ale jego tempo nie było już takie szybkie.

- Właściwie to po co tam idziemy? - spytała.

- Popatrzeć na zwierzątka. - sarknął.

- Jakiś dziwny fetysz? - zachichotała, a on zmiażdżył ją wzrokiem.

- Po kilka niezbędnych składników. - wysyczał.

- Nie mógł iść pan sam? - oburzyła się.

- Miałem iść sam, ale zrobiłaś sobie rano wolne kretynko. - zbliżali się do celu.

- Niech pan przestanie tak do mnie mówić! - krzyknęła.

- Nazywam cię tak, jak powinienem. Adekwatnie do twojej osoby. - powiedział lodowato.
Wchodząc do Zakazanego Lasu, Hermiona drgnęła lekko.

- Profesorze? - powiedziała cicho.

- Czego Granger? - burknął. - Zaczynasz się bać ? Miałem rację, że godłem Gryffindoru nie powinien być lew, a może lepiej struś. Tylko czekać aż zaczniesz chować ten swój durny łeb w piasek. - zaśmiał się wrednie.

- Oczywiście, że się nie boję! - oburzyła się. - Czego właściwie szukamy? - mężczyzna wyjął z kieszeni listę i podał jej. - Ugh.. będzie ciężko.

- Mniej więcej znam lokalizację wszystkich składników. - nadepnął na jakąś gałąź, która złamała się pod jego ciężarem.
Szli w ciszy przez dłuższy czas. Zatrzymywali się jedynie aby zbierać składniki.

- Profesorze? - zaczęła dziewczyna.

- Czego znowu?! - skrzywił się paskudnie.

- Dlaczego akurat teraz potrzebujemy tych składników? Przeważnie potrzebne są one do...

- Eliksirów wzamacniających i uzdrawiających najwyższej jakości. - skinął głową. Hermiona chciała coś zapytać, ale uciszył ją gestem ręki. - Jutro wszystkiego się dowiesz. - przystali na chwilę aby zebrać korę pewnego drzewa. Gdy Hermiona schowała już potrzebną ilość, to Snape chwycił ją za szatę i przygwoździł do siebie. Zatkał jej usta dłonią, a sam przywarł plecami do drzewa.

- Shhh Granger. - szeptał jej do ucha. - Śmierciożercy. - Gryfonka drgnęła. Sama nie była pewna czy przez strach, czy raczej przez tą bliskość. Przywierali do siebie ciałami! Dodatkowo Snape zakrył ją nieco swoją peleryną.

- Akurat dzisiaj przypadło nam na oględziny. - rzekł z wyrzutem mężczyzna. - Jutro mamy akcję!

- Jak zawsze nic ci nie pasuje. - odparł inny mężczyzna.
O Merlinie... Napięcie w Hermionie rosło. Bała się coraz bardziej.

- Wolałbym być teraz w domu i odprężyć się przed jutrzejszym atakiem. - głosy stawały się coraz bardziej wyraźne.

- Jeszcze nie wiesz czy Czarny Pan cię wyznaczy. - złamał jakąś gałąź.

- Racja. Na dobrą sprawę zależy to raczej od Belli. - przystanęli na chwilę.

- Nie wydaje mi się. - burknął drugi.

- Co? Dlaczego?

- Z tego co słyszałem to będzie akcja planowana przez Snape'a. - Hermiona przełknęła ślinę. Czuła jak jej nauczyciel eliksirów drgnął lekko. Pewnie nie chciał, aby o tym wiedziała...
I choć rozumiała, że nie powinna tego robić, to chwyciła mężczyznę za rękę. Myślała, że odepchnie ją, ale stało się coś zupełnie innego. Mistrz Eliksirów splutł ich palce szczelniej. Mimowolnie przez Hermionę przeszło ciepło. Sama nie wiedziała czemu, ale tłumaczyła to chwilowym brakiem czułości. W końcu nie ma nikogo więc to chyba normalne?

- Faktycznie. - prychnął z pogardą. - Ulubieniec naszego Pana... Szpieg doskonały. - zaśmiał się lekko.

- Nie krzyw się tak. Snape nawali i dostanie odpowiednią karę za tę akcję.

- Tak, jest jakiś plus tego wszystkiego. - odpowiedział mężczyzna. - Dobra... chodźmy dalej. Ciekawe jak idzie naszym kolegom w oględzinach. - prychnął.

- Granger... - szepnął Snape szybko gdy śmierciożercy zaczęli się zbliżać. - Atakuję tego po lewej, ty bierzesz drugiego. - Hermiona niepewnie skinęła głową i chwyciła za różdżkę. - Raz... dwa.. Teraz!

- Drętwota! - krzyknęli w tym samym momencie. Po chwili zarówno Hermiona jak i Snape odetchnęli z ulgą. - Wyczyszczę im pamięć. - powiedziała z drżeniem Hermiona.

- Lepiej ja to zrobię. - odsunął ją od sparaliżowanych ciał i rzucił formułę zaklęcia. - Wracamy do zamku. - dziewczyna nic nie odpowiedziała. Stała w miejscu i patrzyła się pustym wzrokiem w drzewo. - GRANGER! - warknął i potrząsnął nią. Dziewczyna wyrwała się ze swych myśli i spojrzała z przerażeniem w twarz mężczyzny. - Wracamy do zamku. Teraz. - przytaknęła mu głową i szybkim krokiem ruszyła za nim. Szli w ciszy. Hermiona co jakiś czas się odwracała z myślą, że ktoś ich śledzi. A Snape praktycznie biegł przed siebie z wściekłością wypisaną na twarzy. Jak mógł ich tak narazić?! Chciał się zemścić, to prawda. Ale naraził życie tej niewinnej dziewuchy! Chciał, żeby Granger się bała, ale nie chciał aby była zaatakowana. On i tak by sobie poradził. A ona? Jest nieobeznana w walce. Usłyszęli szelest. On się odwrócił, a ona wpadła na niego.

- Złaź ze mnie idiotko. - zrzucił ją z siebie. Szybko się rozejrzał, ale nikogo nie zauważył. Dziewczyna otrzepała szaty i ruszyła dalej nic nie mówiąc.
Gdy zauważyli mury Hogwartu, to napięcie z nich uleciało.

- Profesorze... o jaki atak chodziło? - odezwała się wreszcie Hermiona.

- Na mugolską wioskę. - odparł beznamiętnie. Nie było już sensu trzymać jej w niepewności.

- A było już tak spokojnie. - jęknęła.

- Właśnie... za spokojnie, dlatego Czarny Pan wydał polecenie tego ataku. - rzekł, gdy weszli do zamku. - Jutro dowiesz się wszystkiego Granger.

- Dobranoc profesorze Snape. - mężczyzna skinął głową i zszedł po schodach. Zatrzymał się jeszcze na chwilę jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego i odszedł. Hermiona patrzyła przez pewnien czas w miejsce, gdzie zniknęła jego sylwetka.

Sevmione - Słodkie kłamstwa...Where stories live. Discover now