6.

1K 63 6
                                    

Następnego dnia u Hermiony Granger wszystko wróciło do normy.
Przygotowywała eliskiry w towarzystkie człowieka, który wyjątkowo umiłał jej życie.

- Niech pan przestanie się mnie czepiać. - warknęła złowrogo.

- To, że wczoraj wyjątkowo nie byłem sobą i ci ... - nie mógł wypowiedzieć z tego słowa.

- I mi pan PODZIĘKOWAŁ - posłała mu triumfialny uśmiech.

- Co też mnie podkusiło... - sarknął. - To był wyjątek Granger. Nie przyzwyczajaj się. W moich oczach jesteś jedynie głupią dziewuchą.

- Przyjęłam do wiadomości. - odparła.
Powróciła do pracy i już ani raz się do niego nie odezwała. Sytuacja była dość napięta. Od kilku godzin panowała cisza. Jedynie Snape czasem ją zaczepiał, ale totalnie to ignorowało, przez co był coraz bardziej wściekły. Dopiero gdy oznajmiła, że skończyła dzisiejsze eliksiry coś się stało.
Podszedł do niej w kilku krokach i spojrzał na zawartość kociołków. Skinął głową, krzywiąc się przy tym.

- Niech będzie, ale mogłoby być lepiej. - zadrwił.

- Nie wiem o co panu chodzi... Kolor, konsystencja i zapach się zgadzają. - powiedziała pewnym głosem.

- Ja tam widzę niedopatrzenia. - wskazał na kociołek.

- Zacznijmy od tego, że zawsze pan zauważa jakieś niedopatrzenia.

- Skoro mam uczniów idiotów. Weźmy takiego Pottera albo Weasleya. - prychnął z pogardą.

- Niech pan zostawi moich przyjaciół w spokoju! - wybuchnęła. Do tego właśnie dążył. - Zarówno jeden, jak i drugi są zdolnymi czarodziejami. Może pan tego nie widzi spod tego ogromnego nocha!

- Granger! - warknął wsciekle. - Nie mam problemów ze wzrokiem. Już prędzej ty masz problem z widzeniem, przez te twoje okropne kudły, które zasłaniają ci pogląd na świat. - posłał jej triumfialne spojrzenie.

- Jaka szkoda, że teraz nie zasłaniają mi pola widzenia. Niestety widzę przed sobą jakiegoś wrednego nietoperza. - powiedziała z ironią. Cierpliwość Snape'a wisiała na włosku. Mężczyzna wyciągnął różdżkę. Po chwili gryfonka zrobiła to samo. Celowaki ku sobie. A gdy już zebrali się do rzucenia klątwy - drzwi otworzły się i do sali eliksirów wszedł Albus Dumbledore.

- Och... - przejechał palcami po brodzie. - Nie musicie uciekać się do przemocy. Wszystko można rozwiązać słownie. Chyba, że chcieliście poćwiczyć pojedynkowanie. To byłby bardzo dobry pomysł.

- Niestety profesor Snape ma dość... skomplikowany język, którym się porozumiewa. - schowała różdżkę.

- Mówię w tym samym języku co ty idiotko.- posłał jej wredne spojrzenie, a ona jedynie przewróciła oczami.

- Severusie nie powinieneś zwracać się tak do kobiet... - posłał Hermionie pogodny uśmiech. - Później narzekasz na to, że piękne panie się tobą nie interesują. - zachichotał. Hermiona starała się zastąpić śmiech kaszlem, ale wyszło jej jedynie jakieś ryknięcie. Snape zrobił się cały czerwony, lecz po chwili schował się za kurtyną swych czarnych włosów.

- NA. NIC. NIE. NARZEKAM!
Czego chcesz Dumbledore?! - takiego tonu nie słyszała jeszcze nigdy. Chciała się wycofać z pomieszczenia, ale dyrektor ją zatrzymał .

- Chciałem zapytać jak postępy i ogłosić wam parę spraw. - rzekł łagodnie.

- Byłoby lepiej gdybym pracował sam... - w zaparte trzymał swojego stanowiska.

- Wyrabiamy się na spokojnie z wszystkimi zleceniami na eliksiry profesorze. - podjęła temat za jej nauczyciela. Dumbledore skinął głową.

- Jutro o 19 odbędzie się spotkanie Zakonu Feniksa. Omówimy ostatnie zajście związane z Percy'm - westchnął smutno.

Sevmione - Słodkie kłamstwa...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz