Wchodząc do komisariatu od razu zauważyłem, że dziś nie ma pani Basi na porannej zmianie. Zamiast niej siedziała kobieta z czerwonymi ustami. Znów coś jadła, więc wyglądała jak chomik z pełnymi policzkami.
— Dzień dobry — przywitałem się rozbawiony.
Zmieszała się i pokiwała histerycznie głową, próbując szybko przełknąć to co ma w buzi.
Nie chciałem męczyć tej biednej kobiety, dlatego skierowałem się od razu w stronę schodów.
— Proszę poczekać, panie Cesarski! — krzyknęła za mną.
Zaskoczony cofnąłem się do niej i opierając się o kontuar obserwowałem jak nerwowo szuka jakichś kartek.
— Inspektor zostawił to dla pana. Proszę podpisać te dokumenty przeniesienia, a ja je później zaniosę.
Kiwnąłem w odpowiedzi głową i zająłem się czytaniem dokumentów. Moja obecność chyba wywołała jakąś presję w tej kobiecie, bo po krótkiej chwili schowała się w pomieszczeniu gospodarczym na tyłach recepcji.
— Dzień dobry — usłyszałem za sobą.
Zaskoczony oderwałem się od dokumentów i spojrzałem na dżunglę rudych włosów. Nie mogłem powstrzymać drwiącego uśmiechu.
— Dzień dobry, pani Gąsko.
Chyba wyczuła mój ironiczny ton, bo sapnęła wciekła i spojrzała na mnie z irytacją.
— Nie życzę sobie, by pan nabijał się z mojego nazwiska — syknęła, grożąc mi palcem.
Rozbawiała mnie jeszcze bardziej.
Nie spodziewałem się, że ta mała nieśmiała istota, która robi się czerwona, za każdym razem gdy w pobliżu znajduje się Aleksander, jest tak pyskata.
— A kto powiedział, że nabijam się z pani nazwiska? — parsknąłem szczerym śmiechem. — Bardziej chodzi o całokształt....
Nie pozwoliła mi dokończyć, bo pisnęła wściekła i zrobiła coś czego kompletnie się nie spodziewałem.
Kopnęła mnie.
Kopnęła mnie w kolano na tyle mocno, by nogi się pode mną ugięły. Na szczęście złapałem się blatu recepcji.
— Ty mała ruda...
Znów urwałem bo tym razem kopnęła mnie w drugie kolano.
— Kurwa.
Blat recepcji cały był obłożony kartkami papieru, przez co zniknęła siła tarcia i moje ręce przejechały po blacie i runąłem na ziemie.
Sapnąłem.
— Jednak rude to wredne — jęknąłem leżąc na ziemi.
— Pani Gąsko? — usłyszałem ze szczytu schodów rozbawiony głos Aleksandra.
A to ci chuj, pomyślałem.
Byłem pewny, że wszystko widział, bo nie słyszałem stukotu jego wiecznie wypastowanych butów.
— Och, pan Aleksander. Miło pana widzieć! — pisnęła mała fałszywa jędza.
— Cesarski, co robisz na ziemi?
Chuj, doskonale wiedział co.
— Opalam się — sarknąłem.
Kiedy usłyszałem pierwsze dźwięki kroków wziąłem się w garść i mozolnie zacząłem się podnosić. Mrucząc przekleństwa pod nosem wstałem, a następnie znów kucnąłem. Ktoś musiał pozbierać te cholerne kartki.
CZYTASZ
Absolut
Mystery / Thriller|W TRAKCIE POPRAWY| Wulgarny, sarkastyczny, agresywny, a zarazem głupkowaty. Apollo to chodzący magnes na kłopoty, z których pomaga mu wyjść parszywe szczęście. Wygląda bardziej jak włoski mafiozo niż policjant. Po karnym przeniesieniu z Warszawy do...