→ angst

1.5K 95 42
                                    

request: nkjfdzn

słów: [ok. 1000]

[T.I.] – twoje imię 

⇒

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


dreaming you were back home


PÓŹNĄ NOCĄ po zamknięciu twoich powiek i odpłynięciu w piękne sny, nie spodziewałaś się, że twój telefon nagle zacznie odzywać się, prosząc o uwagę. Przecierając zmęczone powieki i próbując się pozbyć snu z głowy, sięgnęłaś po irytujące urządzenie. Sięgnęłaś na komodę, gdzie wyłapałaś je i pociągnęłaś w swoją stronę. Niestety było podłączone do ładowarki, więc musiałaś wspomóc się drugą ręką. 

– Słucham? – mruknęłaś, kładąc się z powrotem na poduszkę i okrywając kołdrą. Chciałaś się pozbyć zimna po drugiej stronie materaca, przyciągając kolana do siebie. 

– Obudziłem cię? – rozległ się cichy głos Pietra po drugiej stronie. Po usłyszeniu go (wraz z tym pociągającym akcentem, który o tej porze przywoływał wspomnienia innych nocy) nie mogłaś się nie uśmiechnąć delikatnie. 

– Uh, tak, ale to nic – odpowiedziałaś, ziewając przy tym. Mrugnęłaś, próbując zapomnieć o proszącym o powrót śnie, który przed chwilą miałaś. – Jak tam ci idzie?

– Avengersi to banda kompletnych debili – stwierdził po chwili, wywołując u ciebie śmiech. Chłopak westchnął głośno, zapewne przekręcając oczami, jak go znałaś. – Wolałbym być z tobą. Żadne ratowanie świata nie równa się z tobą. Jak wrócę to nie wyjdziesz z łóżka chociażby na minutę. Zrobimy sobie bazę z materaca i zatrzymam cię tam na wieczność. 

– Czy to groźba? – zaśmiałaś się cicho, wiedząc jednak, że chłopak zapewne po prostu tęskni za tobą i chce już wrócić do swojego małego światka w twoim mieszkaniu. – Mam czuć się zagrożona?

– Nie... Ze mną zawsze będziesz bezpieczna – rzucił cicho, na co skuliłaś się mocniej. Zacisnęłaś mocno powieki, chcąc pozbyć się uczucia smutku, zjadającego cię od środka. – Tęsknię za tobą... Jak to wszystko się skończy to pobiegnę do ciebie jak najszybciej będę mógł. 

Słowa Maximoffa uspokoiły odrobinę twoje nerwy. Jego głos, pomimo zniekształcenia przez połączenie, nadal sprawiał, że twoje serce biło równym rytmem. Zerknęłaś na okno na przeciwnej ścianie, aby ciemne niebo z ledwie widocznymi gwiazdami przypomniało ci o tym, że nadal znajdujecie się na tym samym świecie, w tej samej galaktyce z tymi samymi ciałami niebieskimi. Gdzieś tam, tysiąc, jak nie milion, kilometrów dalej żyje Pietro i ciągle o tobie myśli mimo znajdowania się tak daleko. 

– Będę czekać – mruknęłaś cicho do słuchawki. – A jak Wanda?

– Jej chyba bardziej nie lubią ode mnie... Chociaż złe porównanie, skoro każdy mnie uwielbia – rzucił radośnie, a ty nie mogłaś przestać się uśmiechać. – W szczególności ty. Wiem, wiem. Dlatego, że jestem genialny. 

– Oczywiście... – mruknęłaś pod nosem, czując jak zmęczenie jednak daje o sobie znać i powoli odlatujesz. 

– Przepraszam, że cię obudziłem – powiedział jeszcze raz, słysząc jak ledwie mówisz te słowa. – Chciałem po prostu jeszcze raz usłyszeć. Idziemy na jakąś ostrą misję i... Kocham cię. Dlatego dzwonię. 

– Pietro, możesz zawsze do mnie zadzwonić. Nie ważne jaka jest pora – odrzekłaś, otwierając oczy, kiedy usłyszałaś jak jego głos delikatnie się zmienia pod ciężarem jego emocji. Podniosłaś się do siadu prawie kompletnie rozbudzona. Nie obchodziło cię, że powinnaś spać. Jeśli coś mu leżało na sercu to zawsze byłaś tam, aby mu pomóc. 

– Ja... Boję się. Wszystko dzieje się tak chaotycznie, a ja stoję pośrodku tego chaosu i cholera czuję się tak winny... W końcu ja pomogłem temu robotowi. Przeraża mnie ilość zagrożonych osób oraz to, że ich życie zależy od tego czy nam się powiedzie czy nie. Ci Avengersi to jacyś stuknięci są jeśli specjalnie założyli tą grupę, aby stawiać swoje życia na szali, bo ja dłużej nie wytrzymam...

– Hej, Pietro, spokojnie... – przerwałaś mu, słysząc jak z jego ust wydobywa się długi potok słów. – Weź głęboki wdech.

– Rozumiesz, że jeden z nich ma już rodzinę? Podsłuchałem jego rozmowę z żoną... On naraża swoje życie, pomimo tego, że ma do kogo wrócić. Nie... – zatrzymał, biorąc polecony przez ciebie wdech. 

– Będzie w porządku, okej? On wróci do swojej rodziny, a ty do mnie, jasne? – spróbowałaś go przekonać, czując jak twoje serce zaciska się, słysząc łamiący się głos ukochanej osoby. Dreszcz przeszedł po twoich ramionach, przez nagłe odkrycie ich z kołdry. – Po tym wszystkim odetniemy się od świata i przekonamy go, aby tez tak zrobił. Nie wiem jak to zrobimy, ale dopóki jesteśmy razem damy radę. 

– J-jasne – wyrzekł. Usłyszałaś nagle jakieś dźwięki z drugiej strony, na co przyłożyłaś mocniej telefon do ucha. – Oh, Wanda...

Zachowałaś ciszę, przykrywając się kołdrą. Nagły zryw był męczący. Chciałaś kontynuować waszą rozmowę, jednak wolałaś dać rodzeństwie chwilę. Byli tam we dwójkę, jako jedyne wsparcie dla tej drugiej osoby. Twoje słowa może i pomogły, ale spotkanie sam na sam z własną rodziną na pewno mu pomoże. Zaczęłaś oddychać wolniej, czując jak zmęczenie napływa kolejną falą. Zerknęłaś na ekran, nie słysząc żadnego dźwięku z drugiej strony. Ostatecznie, więc zamknęłaś powieki i odpłynęłaś w sen. 

– Okej, już lecę, Wanda. Jeszcze skończę gadać z [T.I.]. Oczywiście, że ją pozdrowię – mruknął, aż wreszcie jego głos doszedł bliżej do słuchawki. – Hej, jesteś? Huh, musiałaś zasnąć. Wybacz, że cię tak męczę. Śpij dobrze, królewno. 

Po pokoju rozległ się dźwięk zakończonego połączenia, po czym zapadła nocna cisza. Gdzie u ciebie na niebie były gwiazdy, a gdzieś na drugiej połówce świata jasny, słoneczny dzień. Wszystko na tym samym świecie, w tej samej galaktyce, pod tymi samymi ciałami niebieskimi. Gdy słońce pojawiło się u ciebie tam zapadła ciemność. Tu gdzie połączenia pozostawały bez odbioru, tam po drugiej stronie serce przestawało wybijać swój rytm. 

❝MIGRAINE❞ mcu oneshotsWhere stories live. Discover now