→ fluff

1.6K 69 38
                                    

request: XVivinX

słów: [ok.1000]

[T.I.]  twoje imię


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


it's fine, i said, if you're the one in my head 'cause i just don't know how to put you out



NIE POTRZEBA słów, aby wyrazić to, co się czuje. Czasem nawet trudniej jest nam obrać w słowa to, co kłębi się w naszych sercach. Każde uczucie było wyjątkowe i mimo bólu, które mogły nieść, były piękne. To, co odczuwamy, spoglądając w błękitne niebo, morską wodę, czy zieleń lasu jest niepowtarzalne. Kiedy słyszymy śpiew ptaków albo oglądamy obrazy w galerii sztuki. Świat proponuje nam tak wiele, ale mimo tego nadal chcemy więcej. 

– Hej, [T.I.]! – zawołał radośnie Peter w twoją stronę, machając ręką energicznie. Odmachałaś mu delikatnie, zatrzymując się w miejscu. Chłopak podszedł do ciebie, łapiąc ciebie w swoje ramiona i ściskając lekko. Odrzut sprawił, że prawie się przewróciłaś, ale złapałaś go za ramiona i przytuliłaś go równie mocno, jak on. – Dobrze ciebie widzieć. 

Przepuścił cię w drzwiach oraz zabrał twój płaszcz, przed usiedzeniem się wygodnie na krzesłach w kawiarni. Pokazałaś na menu, co chciałaś zamówić, a Parker przekazał to kelnerowi, który przyjął wasze zamówienie. Brunet doskonale ciebie znał. Wasz związek kwitł od trzech lat, a z każdym kolejnym wydawało się wam, że znacie tę drugą osobę bardziej, niż siebie. 

– Więc... Jak ci minął dzień? – zapytał, na co pokiwałaś na boki głową. Chłopak posłał ci uśmiech, zanim ty posłałaś mu spojrzenie, pytające go o to samo. – To dobrze. Mam nadzieję, że nie napotkałaś żadnych kłopotów. U mnie... W miarę spokojnie. Odwiedziłem dzisiaj Morgan i Panią Stark. 

– Proszę... – przerwał mu kelner, podając wasze zamówienie. Podziękowałaś kiwnięciem głowy, na co mężczyzna spojrzał na ciebie ze zdziwieniem, nie słysząc żadnego słowa, odkąd tutaj weszłaś. 

– Oh, widzę, że wzięłaś swoje ulubione ciasto! – zauważył Pete, patrząc na twój talerz, kiedy ty zaczęłaś dłubać w deserze widelczykiem. – Wygląda smacznie... Chcesz spróbować mojego? Możemy się zamienić na spróbowanie!

– Huuf... – westchnęłaś ciężko. Nawet nie miałaś okazji jeszcze spróbować wypieku. 

– Oh, przepraszam. Może jestem trochę za bardzo nakręcony... – powiedział, próbując powstrzymać swój optymizm. Nie przeszkadzał ci jego szeroki uśmiech ani gadatliwość, ale jeśli chodziło o jedzenie, to musiałaś postawić na swoje. – Po prostu dawno się nie widzieliśmy. 

Przechyliłaś głowę delikatnie, powstrzymując swój śmiech. Wprawdzie tego ranka obydwoje wyszliście szybko z domu, mając na głowie wiele spraw, i nawet nie mieliście czasu na żadne pożegnanie, oprócz pocałunku w policzek, ale nadal brunet potrafił się stęsknić, nie widząc ciebie, chociażby paru godzin. Spróbowałaś ciasta i jak zwykle okazało się pyszne. 

– Jak poszły ci dzisiejsze próby? – zapytał, popijając swój milk-shake. Jakaś starsza kobieta spojrzała na was z niezrozumieniem na twarzy. W jej oczach brunet cały czas mówił, a ty jedynie kiwałaś głową. Nie rozumiała dzisiejszej młodzieży. 

Uważam, że dam radę przejść do następnego etapu – przekazałaś mu za pomocą języka migowego. Babcia z tyłu spojrzała na was, rozumiejąc wreszcie sytuację. 

Byłaś po prostu niemową. Spowodował to wypadek przy misji ratunkowej Petera i od tego czasu nie mogłaś nic powiedzieć. Na początku chłopak obwiniał się i nie mógł spojrzeć na ciebie bez poczucia winy, ale z czasem po prostu nauczył się to akceptować. Po tym zdarzeniu stał się odrobinę bardziej nadopiekuńczy, ale pozostawał nadal tym samym optymistycznym chłopakiem, w którym kompletnie się zadurzyłaś. 

– Mam nadzieję! Będę trzymać za ciebie kciuki – rzekł, zerkając niepewnie na twój talerzyk. Przekręciłaś wasze talerze, tak, że on miał teraz twój deser, a ty jego. Uśmiechnął się szczęśliwy i puścił ci oczko. – Znajdę najlepszą miejscówkę, dzięki czemu będę mógł najlepiej ciebie usłyszeć i zobaczyć ze wszystkich. W końcu jestem twoim największym fanem! 

– Mhm... – zaśmiałaś się cicho, popijając napój. Był naprawdę słodki, ale Parker pił go wcześniej, jakby wcale tak nie było. Wystawiłaś język, skrzywiając twarz. – Bleh...

– Słucham?! – rzucił oburzony, patrząc na twoją reakcję. Zabrał ci z wyrzutem milk-shake'a i, prawie że przytulił go do siebie. – To jest mój ulubiony smak! Jak możesz tak reagować! To tak jakbym ja miał spojrzeć z obrzydzeniem na twoje pianino!

Wzruszyłaś ramionami z uśmiechem. Grałaś na instrumencie już od dawien dawna i teraz kiedy wreszcie twoje umiejętności sięgnęły satysfakcjonującego ciebie poziomu, zamierzałaś spróbować swoich sił w konkursie. Peter był twoim największym fanem oraz wspierał ciebie, jak najbardziej mógł. Raz nawet słuchał twojej gry przez okno jako Spider-man i ktoś go na tym przyłapał, przez co plotka rozeszła się, a twoja liczba fanów wzrosła. 

– Ah... Stęskniłem się za tym, wiesz? – wyznał nagle, patrząc na ciebie z miękkimi oczami. Położył głowę na ręku, kiedy ty spojrzałaś na niego z pytającym wzrokiem. – Naszych spotkań. Sam na sam. Bez żadnych przeszkód. Tylko ty i ja... Oraz mój milk-shake. 

Zaśmiałaś się, na tyle ile mogłaś. Wydawanie z siebie dźwięków nadal było skomplikowaną rzeczą, ale nie poddawałaś się i nadal próbowałaś. Wasza rozmowa ciągnęła się jeszcze dalej, aż wreszcie zdecydowaliście się wrócić do waszego wspólnego mieszkania. W połowie drogi zdecydowałaś się zmienić kierunek i pociągnęłaś go w drugą stronę. 

– [T.I.]... Gdzie ty mnie prowadzisz...? – zapytał, nie wiedząc, co do końca robisz. Zachowałaś ciszę, nie pokazując mu żadnych znaków, które mogły wytłumaczyć twoje niecodzienne zachowanie. – H-hej! Co ty robisz?!

Wydusił z siebie z zaskoczeniem, kiedy wyjęłaś z jednej z pustych donic klucze od tylnych drzwi miejsca, gdzie zazwyczaj grałaś na pianinie. Pete znał tylko główne wejście, więc z przerażeniem patrzył, jak, według jego perspektywy, włamywałaś się do jakiegoś budynku. Rozejrzał się ze zdekoncentrowaną miną, zanim wciągnęłaś go do środka. Przeszliście przez zawiłe korytarze, aż wreszcie weszliście do głównej sali z sceną, na której stał instrument. 

– Oh... – westchnął brunet, wreszcie rozumiejąc. Weszłaś na podest, podchodząc do niego. Brązowooki podążał za tobą, rozglądając się po pustym pokoju. Usiadłaś na stołku, szykując się do grania. Klepnęłaś miejsce obok siebie, na co chłopak posłał ci zaskoczone spojrzenie. – Przecież ja nie umiem grać...

Kiedyś nauczyłam cię jednego utworu – przekazałaś mu, patrząc na niego wyczekująco. Usiadł obok ciebie z niepewnością, a ty zagrałaś parę pierwszych nut, przypominając mu to, z czym go kiedyś zapoznałaś. Trybiki w jego głowie zaczynały działać, a jego palce zaczęły uderzać delikatnie w klawisze. 

Wasze ręce sunęły po klawiszach, czasem dotykając siebie przez przypadek. Melodia rozchodziła się echem po całym pomieszczeniu. Parker czasem popełniał pomyłki, ale nie przeszkadzało to tobie, kiedy skupiłaś się na graniu. Jego twarz podniosła się znad czarno-białych przycisków, kiedy skończyliście. Jego oczy skupiły się wyłącznie na tobie, a twoje zaraz połączyły się z jego. 

– Kocham cię... Wiesz o tym? – powiedział, patrząc na ciebie i wzdychając głęboko. Posłałaś mu drobny uśmiech, zanim złożył na twoich ustach pocałunek. Zostaliście sami na tej wielkiej scenie z melodią brzmiącą jeszcze w waszych uszach. Bez zbędnych słów. 

❝MIGRAINE❞ mcu oneshotsWhere stories live. Discover now