→ angst

4.2K 231 12
                                    


słów: [ok.1000]



Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


❝i long to hear your voice, but still i make the choice to bury my love, in the moondust❞ 


JAK GWIAZDY na niebie świeciłaś jasnym blaskiem dla tych, którzy poszukiwali właściwej drogi. Otoczona ciemnymi jedwabiami, pogrążona w tajemnicach oraz pokazująca się jedynie w trakcie nocy. Z oczami lśniącymi blaskiem odległych ciał niebieskich oraz ustami przepowiadającymi to co skrywał los - stałaś na straży Asgardu. Heimdall przypominał słońce i dzień, stojące na baczności i przynoszące nadzieję. Ty, zaś skryta w nocy i księżycach stanowiłaś jego odwrotność.

Monarchowie z chęcią korzystali z pomocy tych, którzy przewidywali przyszłość. Odin często zadawał pytania złotemu strażnikowi, który wyszukiwał na nie odpowiedzi. Jego przepowiednie były czystą, prostą prawdą, zwiastującą lepsze jutro. Twoje należały do tych owianych sekretami, skłaniających do myślenia, a co najważniejsze zazwyczaj przynosiły zgubienie. Dlatego król nie często wybierał się do ciebie, bojąc się twoich słów. Przekonał też do tego swojego pierwszego syna, który zawarł przyjaźń z Heimdallem, zapominając o tobie.

– Czyżbyś znowu pogrążyła się w myślach? – zapytał głos po twojej lewej. Stałaś wtedy na balkonie, wyszukując na niebie czegoś, nadal nie do końca wiedząc czego. Spoglądając na niego w twoich oczach odbiło się srebro ukrytej wiedzy. Zieleń jego tęczówek przypominała barwę szmaragdu. Ciemność nocy ogarniała jego sylwetkę jakby zawsze tam była. Złączyłaś dłonie, zostawiając rękawy sukni po swoich bokach, dzięki wcięciom na rękach. Nie spodziewał się odpowiedzi.

– Oczekiwałem, iż tutaj ciebie zastanę – powiedział, podchodząc bliżej i wpatrując się w to samo miejsce gdzie ty wcześniej. Tak jak ty nie zauważył nic nadzwyczajnego. Twój wzrok nadal był utkwiony na nim, a twoje usta ułożyły się w drobny uśmiech.

Drugi z synów Odyna szukał jednakże twojego towarzystwa. Czyż nie ironiczne jest to jak bardzo ich dwójka sama dopasowuje się do swoich przyszłości? Thora zapisana była w złocie i chwale, gdzie Loki'ego znajdowała się w cieniu i srebrze. Zawsze na drugim miejscu. Irytacja tym faktem przepełniała go i mogłaś to wyczuć. Wreszcie czarnowłosy odwrócił się w twoją stronę. Spojrzałaś na niego znaczącym wzrokiem, a ten westchnął zmęczony i złapał za twoje splecione ręce, zanim połączył je ze swoimi.

– Odczuwam olbrzymie zmęczenie, moja droga – westchnął, schylając się i składając na twoich knykciach motyle pocałunki. Jego wzrok przeniósł się ponownie na ciebie, jakby nie mogąc się oderwać. Jego oczy były wypełnione wyczerpaniem. Podniósł twoje dłonie wysoko, aby ułożyć je na swoich ramionach. Sam ułożył swoje ręce na linii twojej talii,  a nosem dotknął linię obojczyka.

Nie byłaś słynna ze swoich słów. Niewiele mówiłaś i tylko nieliczne osoby znały twój głos. Działał on jak kusząca melodia, którą słyszano w dzieciństwie. Nie korzystałaś z niego dlatego, iż nie potrzebowałaś dźwięków, aby wyrazić to co musisz przekazać. W odpowiedzi na wyznanie księcia przesunęłaś jedną dłoń na jego szyję, gdzie pomasowałaś miejsce, które przy twoim dotyku zawsze go relaksowało. Wygięłaś kręgosłup, aby przysunąć się bliżej do niego. Jego ręce były zimne, ale nie było to problemem. Wolałaś to, niż lubiane przez wszystkich ciepło. Książę pachniał nocą i książkami. 

– Poszukiwałem jedynie ich aprobaty... – wyszeptał, przekazując tobie swoje myśli, sekrety i lęki. – Czyż nie tego oczekiwali ode mnie?

– Loki... – wypowiedziałaś łagodnie głosem pełnym czułości. Twój głos sprawił, że zielonooki podniósł się do góry, przewyższając ciebie swoim wzrostem. Jego chłodne palce przejechały po twoim policzku delikatnie, ledwie dotykając ciebie, jakby bojąc się tego co to wywoła.

Przylgnęłaś do jego dłoni, przyciskając ją do siebie swoją własną ręką. Loki'emu serce zatrzymało się w piersi, kiedy przyglądał się tobie. Twoim zamkniętym powiekom z długimi, ciemnymi rzęsami, skrywającymi za sobą najcudowniejsze oczy jakie widział, twoim delikatnie rozwartym, iskrzącym od błyszczyka ustom i najsubtelniejszym rumieńcom jakie kiedykolwiek widział. Nie obchodziło go to, że według podań twoja obecność zwiastowała pech czy śmierć. Dla niego byłaś jedyną gwiazdą, której szukał każdej nocy. Jedynym światłem które mogło wiedzieć go całego.

– Oddaję tobie moje serce... moją miłość... siebie... oraz wszystko co posiadam – wypowiedział przyciszonym głosem, zbliżając się coraz bliżej. Jego oddech był twoim oddechem, jego czoło stykało się z twoim czołem, a wasze oczy zmieszały się. Zieleń z szarością. Szarość z zielenią. – Ukochana...

Jego usta były zimne, ale miękkie. Poruszały się w powolnym, słodkim tempie, który podburzał wasze serca do szybszego bicia. Dłoń przesuwała się powoli po twoim boku, a kciuk z drugiej posuwał się po twoim policzku. Kiedy oderwaliście się od siebie jego oczy tryskały twoim światłem. Na jego twarzy znajdował się uśmiech, kiedy trzymał cię w swoich objęciach. Jego spojrzenie ujawniało jak bardzo potrafiłaś sprawiać, że ten rozpływał się w środku. Wiatr przemknął między liśćmi drzew, przyprowadzając powiew zimna. Jednakże skóra księcia była chłodniejsza. 

– Przejdźmy do środka, moja droga – wypowiedział, odsuwając się odrobinę. Nadal trzymał ciebie za twoją, drobną w porównaniu do niego, dłoń. Nie zawahałaś się, stawiając z nim kroki do środka.

Kiedy mieliście już przekroczyć granicę między balkonem, a twoim pokojem ten wziął ciebie w ramiona i podniósł do góry. Mimo jego wątłej postury nadal był bogiem, więc nie było to trudne zadanie. Ułożyłaś swoje dłonie na jego ramionach, wpatrując się w jego oczy. Jego ręce trzymały ciebie mocno w zgięciu kolan, przez co znajdowałaś się znacznie nad nim. Loki pomimo wad i problemów miał piękną duszę. Widziałaś ją jakby znajdowała się tuż przed twoimi oczami. Jego wnętrze, wspierane przez piękną magią nauczoną przez jego matkę, wypełnione było zielenią, która kwitła jak wiosna.

– Jesteś olśniewająca... – wymruczał, składając na tobie kolejne pocałunki. Potrafiłaś się tylko uśmiechnąć, trzymając mocno swoje ręce. Ułożył ciebie na łóżku, a twoje włosy rozłożyły się pod twoją głową w postaci aureoli. – Nie mogę oderwać od ciebie oczu...

Czerń i granat jedwabiu otaczającego ciebie był hipnotyzujący. Blask srebra w twoich oczach oślepiał go, ale tak bardzo pragnął tego uczucia. Jego ręka wędrowała po twoim boku. Materiał zakrywał wszystko od twoich ramion, aż do pięt. Jedynie wolne były ręce, które leżały teraz po twoich bokach. Wasze ułożenie podwinęło odrobinę jedwab na końcu sukni. Jakimś cudem ręce księcia znalazły swoją drogę pod całą tą tajemnicę i ciemność. Zielone oczy wodziły po tobie, kiedy miały przed sobą najpiękniejszą z gwiazd.

– Nie wiem co przewiduje przyszłość, ale wiem jedno... – oznajmił nagle Loki, odrywając się na chwilę od ciebie. Jego usta mimowolnie ponownie przejechały po twoich, smakując je jakby pierwszy raz. – Ty jesteś moim przeznaczeniem...

Jak gwiazdy na niebie pokonywały swoją wędrówkę przez galaktykę, tak ty szłaś przed siebie. Jak one znikały w świetle słońca tak i ty pod jego promieniami wygasałaś. Nie można było ciebie znaleźć ani ranem, ani w południe, ani po nim. Dopiero wieczorem pojawiałaś się jak cień, aby w nocy oświetlać swoim blaskiem, aby zwiastować wieczny sen i jego spokój. Aby przewidywać śmiercionośną przyszłość dla drugiego księcia Asgardu i przyciągać go ku siebie za każdym razem, aby zniknąć przed pojawieniem się życiodajnych promieni. Dlatego kiedy Loki obudził się rankiem, kiedy słońce przemykało przez otwarte przejście, miejsce koło niego było puste. 

❝MIGRAINE❞ mcu oneshotsWhere stories live. Discover now