Rozdział 17

38.4K 2.7K 1K
                                    

Obracałam w dłoni szklankę, siedząc na krześle tuż przy barze. Przyglądałam się swojemu niewyraźnemu odbiciu, zastanawiając się nad sensem ostatnich wydarzeń. Kto podpalił samochód Willa? Czym się kierował? W pomieszczeniu było ciemno, nie zapalałam świateł, gdyż naiwnie liczyłam, że ciemność pomoże mi się skupić. Nie rozwiązałam zagadki, nie doszukałam się wskazówek. W zamian za to, straciłam tylko czas, co robiłam już od dawna.

- Mój drogi Boże! - usłyszałam przerażony i zaskoczony głos ciotki, której chwilę później klucze od baru wypadły z rąk. Uderzyły o posadzkę, wydając dźwięk brzęczenia, podobny do obijanych o siebie małych dzwoneczków

- Ciebie też miło widzieć, ciociu - mruknęłam pod nosem nie odwracając się. Pozostałam w tej samej pozycji. Zgarbiona, oparta o blat stołu. Zmieniłam wyjątkowo punkt widzenia i patrzyłam teraz na szklankę, jak na zwykłe szkło. Tak, jakbym tylko się zamyśliła, bądź podziwiała naczynie bez zbędnej analizy.

- Caitlin, co tutaj robisz? - spytała chcąc wyjść na zdziwioną, jednak nie zdołała ukryć swojego strachu. Nie byłam tym zdziwiona. Sama wystraszyłabym się, gdybym wróciła do domu o piątej rano, a w salonie znalazłabym na przykład Cassie - czytającą lub piszącą coś na kartce. To byłoby czymś zupełnie nie podobnym do mojej przyjaciółki. Ciotka musiała mieć więc identyczne odczucia. Około trzeciej w nocy przyjechałam do zamkniętego pubu, aby wypić połowę butelki whisky, a następnie gapić się w szklankę i nie robić nic poza dogłębnym myśleniem. Nie poznawała mnie, ale mogłam ją pocieszyć tym, że nie była sama. Ja również nie wiedziałam co się ze mną dzieje.

- Zapomniałam o oddaniu ci kluczy do lokalu - napomknęłam, unosząc rękę. Na palcu prawej dłoni zawiesiłam plik kluczyków: od furtki, głównego wejścia, schowka, piwnicy, łazienki i biura. Uśmiechnęłam się krzywo, ale rudowłosa oglądała moje plecy zamiast twarzy. Niczego nie dostrzegła.

- Wszystko w porządku?

- Nie - odpowiedziałam krótko i zwięźle. Nie przyjechałam tu na pogawędkę, ani na wysłuchiwanie kazań. Wpadłam się napić, poszukać weny i tyle. Gdybym miała opowiadać ciotce o tym, jak aktualnie się miewam, sądzę, że następnym krokiem byłoby zawiezienie tej biednej kobiety do szpitala. Gdy Ashton umarł, a policja przyszła do baru w celu zadania mi kilku pytań, powiedziałam ciotce, że zostałam porwana, a Cień uratował mi życie. Nie skłamałam, ale nie wyznałam także całej prawdy. W moim umyśle ten pomysł nie istniał, zarówno wtedy, jak i teraz. - Ale dam sobie radę.

- Wiem o tym - jej głos stał się nagle łagodny i pełen spokoju - Zawsze sobie radziłaś, nawet w najgorszych momentach.. - kobieta podeszła bliżej - Czy jest coś, co mogłabym dla ciebie zrobić?

Nie jesteś w stanie zrobić niczego, abym poczuła się lepiej. To zdanie pojawiło się w moich myślach, wypowiedziane smutnym tonem. Eleanor była niezaprzeczalnie jedną z niewielu wspaniałych osób, które urodziły się na tym świecie, ale niestety nie była super bohaterką, która mogłaby pstryknąć palcem i sprawić, że problemy rozpłynęłyby się w powietrzu. Jej porada musiała wynikać ze znajomości tematu, a ja nie potrafiłam usiąść swobodnie przy herbacie i opowiedzieć od początku o tym, co wydarzyło się rok temu. Nie chciałam jej mówić o Ashtonie, o jego szantażach, porwaniu mnie, zabójstwach, o których mówił. Chwalenie się tym, że w jakiś sposób pocałował mnie, a ja nawet nie ukrywałam, że czułam się wtedy dobrze kopałoby mój grób. Całowałam się z przestępcą, między nami zniknęła pewna bariera, polubiłam go. W mojej głowie te wypowiedzi brzmiały wystarczająco beznadziejnie. Jedyną rzeczą, którą mogłam jej wyznać był mój pół związek z Willem. Pół, bo przecież określenie naszej relacji wciąż wymagało spotkania i szczerej rozmowy, a tego jeszcze nie zdążyliśmy wykonać.

Cień 2 - PułapkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz