Rozdział 24

39.5K 3.1K 9.4K
                                    

Uwaga! Rozdział zawiera wstęp do scen, które powinny czytać osoby pełnoletnie. (Chociaż i tak wiem, że małe zboczuchy je przeczytają, nie mam na to wpływu, just inform ya.)

Nigdy przedtem nie dane było mi przesłuchiwać nikogo, ponieważ nie przygotowywałam się  w żaden sposób do zawodu policjantki, jednak wydawało mi się, że dałabym sobie radę. W ciągu krótkiej podróży zaserwowałam Willowi co najmniej dwadzieścia pytań, na które w ogóle nie udzielał odpowiedzi. Pomimo milczenia byłam nieugięta i powtarzałam swoje słowa, dopóki nie odpowiadał.

- Gdzie wychodzisz w czwartki i piątki? Widziałam twój grafik. Nie chodzisz na siłownię, prawda? Czemu nie jeździsz do swojego domu? Z jakiego powodu mnie unikasz? Co jest tak ważnego w aktach cienia, że nie potrafisz nawet spotkać się ze swoją dziewczyną, aby z nią zerwać?! – wrzeszczałam w samochodzie zadając pytania – Nie ma cię, kiedy jesteś potrzebny! Wiesz co teraz dzieje się w moim życiu?!

Will jechał prosto, w ogóle nie zwracając uwagi na to, jakim tonem do niego mówię. Jakby fakt, że znałam prawdę nie wywoływał na nim wrażenia. Pozostawał obojętny, ignorował mnie, skupiony pokonując trasę samochodem. A ja wreszcie przestałam panować nad sobą i stanowczo zareagowałam.

- WILLIAM! – krzyknęłam.

Will przechylił rękę, skręcając gwałtownie kierownicą. Na autostradzie rozbrzmiały piski opon oraz dźwięki klaksonów, w które uderzyły pięści wściekłych kierowców, bo zagranie Willa stworzyło niebezpieczeństwo na drodze. Serce omal mi nie stanęło, kiedy przecięliśmy drogę mężczyźnie jadącemu na wprost. Wbiłam paznokcie w fotel i zatrzymałam powietrze w płucach, wypuszczając je ze swoich ust dopiero, gdy nasze auto znalazło się na poboczu. Po upewnieniu się, że jesteśmy cali i zdrowi, posłałam Willowi zabójcze spojrzenie. Ten zaś ze spokojem wymalowanym na twarzy przekręcił kluczyk w stacyjce, tym samym gasząc silnik. Odpiął pas bezpieczeństwa, po czym zajął się moim. Kiedy już siedzieliśmy swobodnie na siedzeniach, odwrócił swoją twarz w moją stronę. Przełknął ślinę, wziął głęboki wdech i przemówił.

- Nie chodzę na siłownię – odpowiedział – W czwartki i piątki jeżdżę do więzienia, aby odwiedzić ojca. Unikam cię, bo nie potrafię z tobą zerwać. Gdybym powiedział, że przestałem czuć to, co czułem do ciebie wcześniej nie uwierzyłabyś i kopałabyś głębiej. Wstydziłem się powiedzieć cokolwiek. Sprawa Cienia jest dla mnie ważna, bo dostanę za nią wysokie wynagrodzenie, a dzięki temu wpłacę kaucję i ojciec wyjdzie na wolność.

- Mówiłeś, że nie utrzymujesz kontaktu z ojcem…

- Do pewnego czasu nie utrzymywałem.

- Gdzie on jest?

- W Long Bay – odparł spokojnym tonem.

Obawa, że zepsuję naszą relację kolejnymi pretensjami była zbyt silna, abym mogła wykrztusić z siebie jakiekolwiek słowo. Śniadanie, którego dziś kosztowałam podeszło mi do gardła. Nie potrafiłam określić, czy to z powodu spieprzenia sytuacji związku z Willem czy mojego braku zdecydowania dotyczącego pomocy. Wiedziałam, że Ashton żyje; wiedziałam, gdzie może być; wiedziałam, jak mogę go znaleźć. Wystarczyło tylko wydusić z siebie kilka wyrazów i utworzyć zdanie, które kosztowało tyle, co sztabka złota. Z drugiej strony, czy byłam w stanie wydać Ashtona? Wsadzić do więzienia człowieka, który kilka miesięcy temu mnie uratował?

Pojawił się swego rodzaju dylemat.

Dwie możliwości, jednak jedna decyzja, którą ciężko było mi podjąć, ponieważ musiałam wybierać między dwoma osobami, które mimo licznych kłamstw znaczyły dla mnie więcej niż zwykły szlajający się po ulicach człowiek. Ale posiadanie ich obojga przy swoim boku nie wchodziło w grę zwaną życiem. Zostałam więc zmuszona do zadania sobie pytania, którego nigdy nie chciałam usłyszeć.

Cień 2 - PułapkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz