Rozdział 12

1.6K 146 2
                                    

— Przejeżdżamy obok tego budynku już z dziesiąty raz! — Krzyknęłam już mocno zirytowana, gdy wraz z przyjaciółką błądziłyśmy uliczkami sporego osiedla.

— Masz chyba jakieś omamy, tutaj jeszcze nie byłyśmy! — Odparła, również podnosząc głos.

— Będziesz mi oddawać kasę za paliwo... — Mruknęłam pod nosem i według poleceń przyjaciółki skręciłam w prawo.

— Jednak nie! Cofnij się! Tam był skręt w lewo! — Zahamowałam gwałtownie i upewniając się, że ulica jest pusta, zawróciłam samochód. — To na pewno tutaj! — W końcu przed moimi oczyma ukazała się odpowiednia cyfra na budynku. Zaparkowałam auto przed bramą wjazdową i wyszłam z niego w tym samym momencie co Normani.

— Jakim cudem dopiero teraz będziesz pierwszy raz u niej w domu? — Zapytałam, gdy czarnoskóra znalazła się obok mnie.

— Podobno ma strasznie wścibskie rodzeństwo, nie chciała, abym czuła się przez to niekomfortowo. — Odpowiedziała i otworzyła furtkę przed nami. — Dzisiaj pozbyła się wszystkich z domu, więc nas zaprosiła.

— Powinna zaprosić tylko ciebie, a nie robić jakieś głupie spotkania towarzyskie. — Wyraziłam swoje zdanie, przez co chwilę później dostałam z łokcia w żebra. Spojrzałam oburzona na przyjaciółkę, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienie jej niespodziewanego ataku.

— Bardzo chce cię poznać, ale woli być na swoim terytorium, gdyby te plotki o tobie okazały się prawdą. — Wyjaśniła, na co prychnęłam pod nosem. — Nie dziw się jej! Gdybym cię nie znała, to też bym na ciebie uważała. — Zaczęła zażarcie bronić swoją kochankę. Westchnęłam ciężko i pokiwałam głową, nie drążąc już tematu.

Większość plotek krążących na mój temat były wyssane z palca. Ludzie, którzy mieli do mnie jakiś problem, mogli popisać się niezwykłą wyobraźnią, albowiem rozpowiadali na mój temat rzeczy, których normalny człowiek nigdy by nie wymyślił. Po pewnym czasie zmęczyłam się ciągłym zaprzeczaniem i obroną przed ich słowami. Pozwoliłam, aby te głupoty przypięły mi łatkę niezrównoważonej agresorki. Oczywiście nie byłam i nie jestem święta, niektóre niezbyt przyjemne historyjki na mój temat są prawdziwe. W najgorszym momencie swojego życia robiłam okrutne i głupie rzeczy, których nigdy sobie nie wybaczę. Jednak gdy wyszłam z kompletnego dołka, trochę się uspokoiłam. Próbowałam kontrolować swoje emocje, ale zdarzały mi się małe wpadki, gdy normalna rozmowa nie przynosiła żadnych efektów i byłam zmuszona do radykalniejszych rozwiązań. W ten oto sposób miałam reputację wrednej i egoistycznej suki, która dobra jest jedynie na boisku i w łóżku. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Pozwalało mi to na zaspokojenie własnych potrzeb i nie musiałam się martwić, że ktoś będzie chciał nawiązać ze mną jakąś głębszą relację. Nie chciałam niepotrzebnych uczuć, one powodowały u człowieka bezbronność, podatność na każde zranienie.

Normani była jedyną osobą, której ufałam w stu procentach, wiedziała o mnie wszystko i pomimo tego, czego się dowiedziała, została przy mnie, a w dodatku pomogła mi się z tym uporać. Od dziecka byłam bardzo zamknięta na nowe znajomości, upartość mojej przyjaciółki sprawiła, że nawiązałyśmy dziwną nić porozumienia. W przedszkolu czarnoskóra nie dawała za wygraną i cały czas próbowała się ze mną bawić. Za każdym razem, gdy wchodziła za mną do basenu z plastikowymi kulkami, rzucałam w nią nimi. W piaskownicy zawsze niszczyłam jej budowle, lalkom wyrywałam włosy, a prace plastyczne "przypadkowo" zalewałam różnymi substancjami. Wszystko zmieniło się pewnego dnia, gdy zabrałam do przedszkola swoją pierwszą piłkę.

Co rooobisz? — Usłyszałam za swoimi plecami wnerwiający głosik. Odwróciłam się w odpowiednią stronę i spojrzałam na ciemnoskórą.

Dare To Dream [Camren] Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum