Rozdział 3

1.6K 113 8
                                    

— Cholera, ale się zmęczyłam. — Powiedziała moja przyjaciółka, gdy usiadła obok mnie na murawie.

— To była dopiero rozgrzewka. — Zaśmiałam się z dziewczyny i klepnęłam ją w udo. — Muszę cię przygotować na jutro, jeśli macie zamiar wygrać.

— Dziwnie będzie się grało bez ciebie...

— A mi będzie dziwnie oglądać was z trybun, ale zrobię wszystko, żebym zagrała w następnym meczu. — Westchnęłam ciężko, uniosłam głowę ku górze i zaczęłam przyglądać się chmurom, doszukując się w nich jakiegoś konkretnego kształtu.

— Jak ci idzie nauka z Jauregui? — Zapytała po dłuższej chwili.

— Opornie, z jakiegoś powodu bardzo mnie nie lubi. Ciągle mi dogryza, przez co ja się irytuję i zaczynamy się kłócić. — Przewróciłam oczami, gdy przypomniałam sobie słowa zielonookiej z dzisiejszych korepetycji. Pomagała mi z chemią i oczywiście nie mogła się powstrzymać od komentarza, że jestem toksyczna jak cyjanowodór. Nie pomagał fakt, że nie wiedziałam w ogóle, co to jest, potęgując przy tym moje zirytowanie.

— A co ty jej zrobiłaś? Dalej jest wkurzona, że rok temu do niej startowałaś? — Wykrzywiłam twarz w niezadowoleniu, powracając myślami do dnia, gdy próbowałam namówić dziewczynę na wyjście do kina. Gdy brunetka pojawiła się na apelu szkolnym, który rozpoczynał naukę w trzeciej klasie, zauważyłam u niej małą przemianę. Nie nosiła już okularów, z jej zębów zniknął aparat ortodontyczny, a jej styl ubioru stał się trochę odważniejszy. Tego samego dnia chciałam się z nią umówić, jednak dostałam bardzo dosadnie do zrozumienia, żebym się do niej nie zbliżała.

— Proszę cię, nie przypominaj mi o tym. Chyba ma coś do mnie od początku nauki w tym liceum. Aż za bardzo emocjonalnie zareagowała tamtego dnia, ale nie obchodzi mnie to. Za jakiś czas w końcu się od niej uwolnię. — Położyłam się na trawie i uśmiechnęłam sama do siebie, gdy wyobraziłam sobie powrót mojej ukochanej wolności i treningów z drużyną.

— Rozmawiałaś już ze swoim ojcem? — Zapytała po pewnym czasie Mani.

— Nie i chyba nie jestem na to jeszcze gotowa. — zacisnęłam usta w wąską linię i zmrużyłam oczy, szukając w głowie odpowiednich słów. — Ten człowiek robi wszystko, aby wybić mi piłkę nożną głowy. Wiesz... ja naprawdę wiążę całą swoją przyszłość z tym sportem i wiem, że mogę osiągnąć coś wielkiego, nie zrezygnuję z tego. Nigdy. Nawet on mnie przed tym nie powstrzyma. To jedyna rzecz, która mnie uszczęśliwia, nie wyobrażam sobie resztę swojego życia spędzić za biurkiem.

— Rozumiem cię Cami...

— Pora omówić parę rzeczy przed jutrzejszym meczem. — Zmieniłam szybko temat. — Mam swój mały rytuał i przed każdym spotkaniem analizuję grę drużyny przeciwnej... Skoro ty zostałaś kapitanem, dopóki nie wrócę, to wydaje mi się, że też powinnaś to zobaczyć. — Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam wpisywać kluczowe słowa w wyszukiwarce internetowej.

— Skąd pewność, że gdy wrócisz, zostaniesz znowu kapitanem? Może będę w tym lepsza od ciebie? — Wszystkie moje mięśnie momentalnie się spięły, zagryzłam nerwowo wargę i spojrzałam na przyjaciółkę. Normani uniosła wymownie brew i spojrzała na mnie wyczekująco.

— Yyy... A chciałabyś? — To jedyne, co mogłam w tym momencie powiedzieć.

— Nie wiem, to się okaże, gdy jutro wygramy. — Pokiwałam tylko głową, nie chcąc poruszać bardziej tego tematu. Nie chciałam powiedzieć czegoś, czego bym później żałowała.

— Spójrz na ich grę... Zauważyłam, że kluczem ich gry jest cała linia pomocy, mają szybkie, boczne pomocniczki, przez co bardzo często grają skrzydłami. Ich gra opiera się głównie na wysokich podaniach i lobach, co będzie dosyć trudne do zatrzymania. Napastniczki są typowymi lisami pola karnego, czyhają tylko na jakiś mały błąd w naszej obronie, by skrupulatnie go wykorzystać. Każde kluczowe podanie, które otrzymają od jednej ze swoich pomocniczek, potrafią skutecznie wykorzystać. Linia obrony natomiast umie szybko się pogubić, wystarczy, że dobrze nimi zakręcicie i zgubicie ich krycie. Gdy pomocniczki przesuwają się do przodu podczas ich akcji, mogą liczyć na wsparcie bocznych obrończyń, ponieważ ich szybkość pozwala im ruszyć do ofensywy, tylko środkowe obrończynie zostają najdalej. Dlatego ustaliłam, że najłatwiej będzie szybko atakować poprzez skrzydła, gdy linia obrony będzie się cofać po utracie piłki. Bramkarka najczęściej ma problem w obronie niespodziewanych strzałów, zobacz. — Pokazałam fragment filmiku. — Możecie śmiało strzelać zza pola karnego, jest wtedy nieprzygotowana i zdekoncentrowana. Co do ich ustawienia... jestem pewna, że wybiorą 4-4-2 albo 4-3-3.

— To wszystko wywnioskowałaś po jednym filmiku? — Spojrzała na mnie zdziwiona.

— Dla pewności zawsze oglądam kilka. — Odpowiedziałam i powróciłam wzrokiem do ekranu telefonu. — Muszę się zbierać, jest już późno. — Podniosłam się z trawy i wyciągnęłam rękę w kierunku przyjaciółki, aby pomóc jej wstać. — Potrzebujesz podwózki?

— Byłabym wdzięczna, moje nogi nie wytrzymałby drogi do domu po takim treningu. — Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę parkingu.

— Mani, to była jedynie rozgrzewka, nie chciałam robić ci prawdziwego treningu, bo musisz być wypoczęta na jutro. — Pokręciłam z politowaniem głową. Otworzyłam bagażnik samochodu i wrzuciłam do niego torbę z rzeczami. — Postaram się wam kibicować najgłośniej ze wszystkich. — Oznajmiłam i mrugnęłam do niej, gdy siedziałam już za kierownicą.

— Na to liczę. — Odpowiedziała i zaczęła grzebać w schowku samochodowym.

— Czego tam szukasz? — Zapytałam, gdy wyjechałam z parkingu i skierowałam się w stronę mieszkania Kordei.

— Oo! Są! — Krzyknęła uradowana, gdy znalazła ulubione cukierki mojej siostry, na co tylko przewróciłam oczami.

— Mam nadzieję, że odkupisz jej te cukierki. — westchnęłam, widząc już prawie puste opakowanie.

— Jaasne, ale wiesz... Lepiej, żeby dziecko nie jadło takich niezdrowych rzeczy.

— No tak, lepiej, żeby te wyrośnięte dziecko je zjadło, rozumiem... Czy tobie właśnie wypadł z gęby cukierek i spadł na mój fotel?! — Krzyknęłam zdegustowana.

— Wydawało ci się... — Powiedziała i szybko włożyła go z powrotem do ust.

— Wiesz... podziwiam cię za odwagę...

— Dlaczego? — Zapytała, gdy wszystko przełknęła.

— Na tym siedzeniu działy się... Bardzo różne rzeczy... Nie zjadłabym nic, co by miało z nim kontakt, dlatego cię podziwiam. — Zerknęłam krótko na dziewczynę, która analizowała moje słowa.

— Ja pierdole! Camila, wsadź mi dwa palce do gardła, muszę to zwrócić! — Zaczęła krzyczeć rozhisteryzowana.

— Na pewno nie w moim aucie, zwrócisz, gdy będziesz u siebie. — Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech.

— I co się tak głupio uśmiechasz?! To wcale nie jest zabawne! Mogłaś mi o tym nie mówić... — Schowała twarz w dłoniach i zaczęła uderzać plecami o oparcie siedzenia. — Nigdy więcej nie wsiądę do tego auta.

— Podoba mi się ten pomysł. — Poczułam lekkie uderzenie w ramię, więc odwróciłam głowę na chwilę w jej stronę. Dziewczyna patrzyła na mnie wściekłym wzrokiem.

— Gdyby nie to, że prowadzisz, a ja chcę jeszcze pożyć, to sprzedałabym ci takiego liścia, po którym byś nie wstała. — Zaśmiałam się głośno, na co znowu oberwało mi się w ramię.

— Nigdy w życiu byś mnie nie uderzyła. — Powiedziałam z uśmiechem akurat, gdy zaparkowałam pod jej blokiem. Czarnoskóra tylko przewróciła oczami, wyszła bez słowa z auta i poszła do wejścia, wystawiając przez całą drogę środkowy palec w moim kierunku.

Dare To Dream [Camren] Where stories live. Discover now