Zaczęłam piszczeć, ale on tylko zatrzasnął za nami drzwi, przekręcając w nich klucz, który wyciągnął zza lampy oświetlającej wejście i... okey. To było trochę, bardzo, creeepy. Bo jakby, skąd on wiedział, gdzie ja trzymam zapasowe klucze? Przecież do kurwy z tą informacją mógł wcześniej na spokojnie wejść do mojego domu. Tak po prostu, jak do siebie. Ta myśl wywołała ciarki na moich plecach. Co on w psychola się bawił? A nie, sorki. On nim niewątpliwie był.

Czując ruch, wygięłam jak tylko mogłam szyję, aby zobaczyć dokąd zmierzamy. I nie musiałam być jasnowidzem, żeby wiedzieć, że chłopak miał w planach zapakować mnie do swojego samochodu. Pewnie do bagażnika, wtedy to ma przejebane jak mój własny telefon kocham. A serio, smartfon, który aktualnie spoczywa w mojej kieszeni, której zawartość sprawdzam co pięć sekund, aby upewnić się, że moje maleństwo tam jest, to jedna z ważniejszych rzeczy materialnych w moim popieprzonym życiu. Mam tam wszystko i gdybym miała to stracić, to chyba skoczyłabym z mostu.

O dziwo, Nathaniel postawił mnie przed drzwiami pasażera i otworzył drzwi. Czyżby chciał dać mi wybór? Nie, jak na prawdziwego gentlemana przystało, prawie siłą wepchnął mnie do środka, niemal natychmiast zajmując miejsce kierowcy i włączając blokadę przed dziećmi. Popieprzony, zepsuty, nienormalny degenerat. A już myślałam, że w tym człowieku jest chociaż Odrobina dobrego smaku czy wyczucia. A tu proszę. Nic, pustka, dziura, wyrwa, przepaść.

Phi, dupek

–Jedziemy, fajnie, że zapytałaś, na imprezę do Steve'a. – Brak odpowiedzi z mojej strony – Chyba nie jesteś obrażona, co? – prychnął, a ja nadal milczałam.

Widziałam jak napina wszystkie mięśnie, próbując zachować spokój. No tak "on nie przywykł do odmowy czy odrzucenia, Sad". Ciekawa jestem, jak bardzo cierpi na tym jego wychujałe ego. Hm, mam nadzieję, że bardzo, bardzo. Postanowiłam troszkę, ale tylko tak troszeczkę go podenerwować. Ja z własnej woli na tą imprezę nie pójdę, aleee jako iż po moich przyszłych protestach będzie, jak coś czuję, istna jatka i rzeźnia, to przynajmniej teraz zrobię teatrzyk. Tak dla zabicia czasu i nudy.

Niczym rasowa dziwka, położyłam spokojnie rękę na kolanie bruneta, na co otrzymałam natychmiastowe spojrzenie, którego ja jednak nie odwzajemniłam. W dalszym ciągu wbijałam wzrok w szybę przed sobą, zachowując kamienny wyraz twarzy. I byłam z siebie dumna, bo w środku aż się we mnie gotowało, ale nie. Nie dam mu tej pieprzonej satysfakcji. Po chwili bezczynności, przesunęłam dłoń na szew jeansów chłopaka, który to przebiegał centralnie przez środek jego...hmm...przyjaciela.

Swoimi czarnymi paznokciami badałam teksturę oraz wypuklenia szwu, po którym jeździłam góra - dół. Przez wykonywaną przeze mnie czynność, chłopak zrobił się nieco twardy, ale to nie było jeszcze to, czego oczekiwałam. Po chwili przestałam się pierdolić, zahaczyłam palcami o rozporek chłopaka, który to musiał go niemiłosiernie uciskać, gdyż widziałam jego rozanielony wzrok padający ku niemu. Sorki skarbie, nie w tym życiu. Kiedy tylko jego męskość sięgała materiału spodni, wyraźnie się na nim odznaczając, szybko odsunęłam rękę, opierając łokieć o szybę i opadając na nią głową.

Całą sytuację sfinalizował ostry zgrzyt zębów chłopaka i pisk opon. Samochód gwałtownie zahamował przez co, za sprawą niezapiętych pasów, poleciałam do przodu. Następnie wszystko działo się bardzo szybko. Nate odpiął swój pas bezpieczeństwa i odsunął fotel, na którym siedział. Złapał za moje biodra, wciągając moje oniemiałe ciało na swoje kolana. Brutalnie złapał mnie za żuchwę i przysunął moją twarz tak, że jego usta znajdowały się obok mojego ucha.

– Nie próbuj ze mną takich numerów kotku, bo uwierz mi, to źle się dla ciebie skończy – wychrypiał, po czym przygryzł jego płatek.

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें