rozdział piąty; Już taki nie jestem

3.8K 257 1K
                                    

Harry’s Pov

Wracając z treningu, gniotłem w dłoni bidon, żeby napić się jak najwięcej wody po okropnie męczącym treningu. A raczej tylko jego połowie. Liam dawał nam dzisiaj taki wycisk przed zbliżającymi się ostatecznymi rozgrywkami, że wyjątkowo zarządził przerwę. Adrenalina i ekscytacja wręcz rozdzierały mnie od środka. Pot dosłownie ze mnie kapał, co nie zdarzało mi się za często w poprzedniej szkole. Świeżo po zmianie liceum zrozumiałem na własnej skórze, że sport jest tutaj bardzo ważną częścią życia uczniów.

– Nawet nie chcę wiedzieć jak bardzo muszę śmierdzieć... – sapnąłem, siadając na rozłożonych przed dosłownie sekundą przez dwóch innych chłopaków trybunach. Zostało sześć dni przygotowań, ale szło mi naprawdę dobrze i właściwie dostawałem same komplementy. Nic nie dawało mi tak wielkiej satysfakcji i dumy, jak właśnie dobre osiągnięcia sportowe. Zwłaszcza, że przez ostatnie lata zaniedbałem swoją pasję i wraz z nowym startem mogłem z powrotem czerpać z koszykówki jak najwięcej radości. Już dawno nie ekscytowałem się czymś tak bardzo, jak sobotnim meczem.

– W Liama coś kurwa wstąpiło – jęknął Nick, prawie kładąc się na siedzeniu. Złapał swoją koszulkę, rwąc ją w górę, żeby poczuć chociaż chwilowe doznanie ulgi. – Jest trenerem dopiero od tego semestru, ale już wiem, że nikt nigdy nie kazał nam tak zapierdalać.

– Miałem pierwszego dnia zakwasy w miejscach, w których nie miałem pojęcia, że można je mieć... – zaśmiałem się w absolutnej zgodzie, biorąc ogromnego łyka wody.

– Co tam, panienki? – zaczepił nas zdecydowanie najlepiej zbudowany chłopak z drużyny, którego też przy okazji najbardziej nie trawiłem.

Mnie też cieszyła rywalizacja, ale on wydawał się być kimś, kto chce wybić każdego gracza po kolei. Momentalnie zassałem policzki, uwydatniając kształt swojej szczęki. Dzierżyłem butelkę w dłoni, by zająć czymś myśli, żeby tylko nie zwracać uwagi na tego pustaka. Rozejrzałem się w poszukiwaniu Liama; jak się okazało stał pod koszem, obejmując biodra swojego chłopaka, gdy nagle podniósł go, trzymając dłonie na wysokości jego ud, by Zayn wrzucił piłkę do kosza. Byli zdecydowanie najsłodszą i najmniej tego świadomą parą jaką kiedykolwiek poznałem. Z resztą Payno zawsze miał szczęście do wszystkiego. Zawsze zgarniał najlepsze oceny, wygrywał konkursy, miał talent do koszykówki, idealny dom i rodziców, a teraz jeszcze życie miłosne. Mógłbym mu tego zazdrościć, ale w szczerej przyjaźni, jaką dzielimy, nie ma na to miejsca.

Uśmiechnąłem się, później dostrzegając jak mulat piszczy na czyjś widok. Zerknąłem w kierunku wielkich drzwi, przez które wychylił się Louis, przybrany w strój cheerleaderki. Przygryzłem z dziwnym uczuciem, które towarzyszyło mi w środku, wnętrze policzka, po tym jak przypomniałem sobie dość mocno o moim ostatnim spotkaniu z nim na korepetycjach. To była mocna wpadka, ale chyba bardziej niż to, zaskoczyła mnie reakcja Louisa.

Przyglądałem się mu, starając się opanować intensywną temu potrzebę. Mimo nieraz irytującego zachowania, coś sprawiało, że przykuwał moje spojrzenie. Jego wręcz dziewczęcy styl bycia wydawał się dla mnie pobudzający i zupełnie w moim stylu.

Wiedziałem, jak Louis marszczy nos, klepiąc Zayna po klatce piersiowej. Chwilę po tym wybuchł śmiechem, odchylając głowę do tyłu. Jego beztroskość wydawała mi się zupełnie urzekająca, ale również seksowna, co naprawadzało moje myśli na niewłaściwy tor.

W tym samym momencie ten tępy mięśniak zagwizdał, zwracając na siebie uwagę. – Nasz ulubiony połykacz! – zawołał, przysiadając się po stronie Nicka. Louis na szczęście nawet nie odwrócił twarzy w jego kierunku. – Kurwa. Chciałbym, żeby znowu ksztusił się na moim kutasie. Robi to nieziemsko.

King Of The School • ls; zmWhere stories live. Discover now