ⓍⓍⒾ

5K 316 35
                                    

Kiedy tylko zebranie watahy się skończyło, opuściłam budynek. Nie mogłam uwierzyć, w to co przed chwilą usłyszałam. To nie mogła być prawda. Czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce. Dokładnie tak. Nie umiałam porównać tego bólu do niczego innego. Jakby tego było mało, miałam w głowie kompletny zament. Setki pytań, na które sama nie umiałam sobie odpowiedzieć. Co oznaczało, że nie dość, że się nacierpię to jeszcze jedno pytanie przerodziło się w kilkadziesiąt. Z trudem powstrzymywałam łzy, w końcu zwalniając kroku. Zaczekałam aż wilk, który mnie tu przywiódł mnie, dogonił. Niby nie był niczemu winny, jednak ja chciałam się na nim wyładować. Mimo to zdusiłam w sobie tę potrzebę. On w końcu mógł odpowiedzieć mi na parę pytań.

- Czym jest rytuał odnalezienia? - wydusiłam z trudem, nadal walcząc że skrajnymi emocjami.

- To magiczny rytuał polegający na odnalezieniu swojego mate. Wykonuje się go na każdym wilku z tej watahy - wyjaśnił spokojnie, ignorując mój stan. - Trzeba do niego wielkiej mocy, więc mało kto umie go odprawić. Dlatego raczej mało kto go stosuję.

To nieco rozjaśniło mi obraz. Niby tyle mogłam się sama domyślić, jednak teraz nie myślałam trzeźwo. Byłam wściekła i smutna. I sama nie wiedziałam co bardziej.

- Czemu mi to pokazałeś? - Nie umiałam tego pojąć. W końcu nie był mi nic winny, a w ten sposób naraził się stadu. - To było głupie i ryzykowne i nic na tym nie zyskałeś. A wiele możesz utracić.

- Mylisz się młoda hybrydo - zaprotestował, krzyżując ramiona na piersiach. - Robiąc to, zyskałem upragniony spokój.

- Nic z tego nie rozumiem - przyznałam, ścierając łzy z policzków. Na sto procent miałam przekrwione oczy i czerwone policzki, przez co pewnie wyglądałam idiotyczne.

- Kilka lat temu byłem na miejscu Richarda - przyznał, na co ja szeroko otworzyłam oczy. - Ja też byłem tak głupi. Moja mate nigdy mi tego nie wybaczyła i ja nie wybaczyłem sobie. Poświęciłem szczęście swoje i niewinnej wilczycy za obietnice alfy. Skuszony zaszczytami zrobiłem najgłupszą rzecz na świecie. Zdradziłem ukochaną.

- Czemu powiedział, że już niedługo? - Zmusiłam się do zadania kolejnego pytania. - Praktycznie ze sobą nie rozmawimy.

- Skłamał, by uniknąć kary alfy. William nie należy do osób specjalnie cierpliwych. - Naciągnął kaptur na głowę. - Ani takich co dobrze znosiliby porażki.

- Muszę wracać do domu - rzuciłam, kiedy nieco ogarnęłam własne myśli. - Moja mama musi o tym usłyszeć, bo coś czuję, że oni i tak zaatakują.

- Masz dobre przeczucie. - Złapał mój nadgarstek i zaczął prowadzić mnie w drogę powrotną.

Byłam w rozsypce. Wszystkie w co wierzyłam, nagle przestało mieć sens. Moje idealne życie z idealnym partnerem właśnie poszło się jebać. On mnie zdradził, wykorzystał i na końcu porzucił. Niczym niechcianą zabawkę. Jakbym nie znaczyła dla niego nic. A jego alfa? Kolejny bezwzględny dupek. Jak można tak działać? Tak okrutnie i bezwzględnie żerować na czymś pięknym i obracać to w przekleństwo.

- Muszę wiedzieć coś, co da nam przewage w tej wojnie - przerwałam ciszę, która panowała przez dłuższą chwilę. - Bo nawet jeśli moja mama nie zacznie tej wojny to zrobi to twój alfa.

- Mogę wrócić z tobą. Wszystko jej opowiem - zaoferował, przyśpieszając kroku. - Mam dosyć tej sfory i tego przeklętego alfy.

- Dobra, zrobimy tak - przerwałam, by zebrać myśli. - Zostaniesz w lesie. Potem cię zawiadomię. Najpierw muszę wyjaśnić mamie, jaką byłam idiotką.

- Nie byłaś idiotką. - Położył dłoń na moim ramieniu. - Pokochałaś kogoś bezwarunkowo. Zawierzyłaś więzi i tyle.

- Gdybym nie była tak lekkomyślna, wataha nie byłaby zagrożona. - Uparcie trwałam przy swoim. Nie byłam w stanie się z tym pogodzić.

- Nie mogłaś tego przewidzieć. - Wilk z blizną okazał się równie uparty co ja. - Poza tym, gdyby nie to, nie dowiedziałabyś się, co planuje wataha Williama i nic byś nie zaradziła. No a teraz już wiesz.

- Daj spokój. - Brakło mi argumentów, jednak nie chciałam wierzyć w jego słowa. - Daj mi się trochę po obwiniać.

- Obwinianie się nic ci nie da. Teraz musisz przede wszystkim wziąć się w garść i przekazać swojej alfie to, co najważniejsze.

Wilk miał rację. Jednak nie łatwo otrząsnąć się po czymś takim. Poza tym, od czego miałam zacząć. Od tego, że poznałam swojego mate, przez którego mamy przekichane. A może lepiej od tego, co planuje Wiliam. No, a może w ogóle najlepiej od tego skąd to wiem. A może najlepiej wszystko po kolei? Tak, chyba tak będzie najlepiej. Rodzice mnie zabiją. Rodzeństwo poprawi. Wujostwa wskrzesi, a kuzynostwo zabije ponownie. Tego mogłam być pewna.

- Masz w ogóle jakieś imię? - zwróciłam się do towarzyszącego mi samca. Trochę głupie nazywać go wilkiem z blizną.

- Mam. Jestem Chris.

- Dobra, dzięki. No to Sawana - przedstawiłam się, stwierdzając, że i ja tego wcześniej nie zrobiłam.

Teraz w głowie układałam sobie, po kolei to, co powiem. Tak, by wszystko było w miarę zrozumiałe. Co okazało się nie lada wyzwaniem. Ta historia była strasznie zagmatwana. By ją dobrze opowiedzieć, trzeba było to zrobić z głową. A ja aktualnie do niczego nie miałam głowy. Co chwilę uświadamiałam sobie, że aby wszystko miało sens, co innego musi być powiedziane jako pierwsze. To był jakiś dramat.

- Nie no nie wiem, jak to zrobię - jęknęłam w nadziei na to, iż Chris mnie poratuje.

- Po prostu opowiadaj. Tak jak czujesz - złapał mnie za nadgarstek, tak bym się zatrzymała. - Na końcu wszystko nabierze sensu. I zmuszając alfę, do myślenia sprawisz, że wszystko wyłapie z uwagą.

- A co jeśli, będzie wściekła. - Pociągłam nosem w końcu nie wytrzymując.

- Ej, to twoja matka. - Złapał mnie za ramiona. - Kocha cię bez względu na wszystko. Poza tym nie zrobiłaś nic złego.

- Naprawdę? - spytałam, patrząc mu prosto w oczy. - Tylko dzisiaj złamałam ze sto zasad.

- Wybaczy ci. Zrobiłaś to, bo potrzebowałaś odpowiedzi. I co by nie było, dzięki temu uchronisz stado.

Mimo jego zapewnień nie czułam się pewnie. Byłam blisko kolejnego wybuchu płaczu. To było zbyt wiele jak na jeden dzień. Miało być cudownie, a wyszło jak zawsze.

- Ej spokojnie. - Potrząsnął mną lekko. - Zamknij oczy i wyobraź sobie, że jesteś w swoim ulubionym miejscu.

- Co? - spojrzałam na niego zdziwiona.

- Po prostu to zrób - polecił, a ja zamknęłam oczy. - Jesteś bezpieczna. Poza wszelkimi troskami i zmartwieniami. Nikt nie może cię tam skrzywdzi.

Zrobiłam to, co polecił. I o dziwo na serio pomogło mi się wyciszyć. No proszę mój wilk z blizną, uratował ratuje mi skórę. Miałam u niego ogromny dług.

- Dziękuję. Za wszystko. - Pocałowałam go w policzek. W sumie sama nie wiem dlaczego. - Powinieneś porozmawiać ze swoją przeznaczoną. Nie obiecuje, że Ci wybaczy, ale może poczujesz się przez to lepiej. - On jedynie skinął głową w odpowiedzi.

Dalej ruszyłam już sama. Byłam już nieco spokojniejsza i wszystko w głowie układało mi się jakoś lepiej. Teraz byłam gotowa wyznać prawdę.

Nie Chciałam Go OdnaleśćWhere stories live. Discover now