ⓍⒾⓋ

5.6K 317 19
                                    

Po tych słowach nastała chwilowa cisza. Usiadłam na łóżku, zniecierpliwiona czekając na odpowiedź. Nigdy nie należałam do ludzi cierpliwych, także czekanie okazało się frustrujące.

- Co się stało? - głos mojej przyjaciółki w końcu rozbrzmiał w słuchawce, co przyjęłam z ulgą.

- Okłamuje mnie. Czuję to. - dopiero kiedy powiedziałam to na głos, uświadomiłam sobie jak głupio to brzmi. - To znaczy, coś się zmieniło, a on nie mówi mi prawy. - próbowałam to ująć, tak by nie brzmieć na paranoiczkę, ale coś mi nie wychodziło.

- Dzwonię do Carol i za dwie minuty jesteśmy. - nie czekając na moją odpowiedź rozłączyła się.

Odetchnąłam z ulgą, odkładając telefon na szafkę nocną. Wiem, że brzmię jak zazdrosna paranoiczka, ale coś naprawdę jest nie tak, jak powinno. Wcześniej rzucał się na mnie i był gotowy pieprzyć się ze mną w lesie a teraz? Teraz nawet nie umiał mnie normalnie przytulić. To wydawało się po prostu dziwne. I chyba miałam prawo mieć obawy. Zwłaszcza że utrzymywał, iż wszystko jest w porządku, chociaż tak naprawdę nie było.

Podniosłam się z łóżka i zaczęłam zataczać koła po pokoju. Zawsze tak robiłam, kiedy się stresuje. A teraz stresuje się i to bardzo. Tak bardzo chciałam tej cholernej więzi. A teraz wychodzi na to, że mam z nią same problemy. Chciało się faceta, to teraz się ma zmartwienie i stresy. No, ale na co ja głupia liczyłam? Przecież dzielenie życia z drugą osobą nigdy nie jest łatwe. Nawet jeśli jesteście sobie przeznaczeni, to zawsze będziecie dwoma osobnymi bytami. Mającymi swoje zdanie i potrzeby.

W końcu drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a ja zobaczyłam w nich Carol i Viki, które najwyraźniej zgarnęły po drodze Lucasa. Uśmiechnęłam się do nich, czując wyraźną ulgę. Dobrze ich znowu zobaczyć.

- Mów co się stało. - rzuciła Carol, siadając na kanapie. - Tylko ze szczegółami, bo nie jestem w temacie.

- Ja też tak nie za bardzo. - oświadczył Lucas, rozsiadając się w fotelu.

Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak dawno z nimi nie rozmawiałam. Co jest straszne. Z Lucasem mieszkam pod jednym dachem, a nie miałam czasu mu o niczym powiedzieć. Ostatnio tak bardzo skupiałam się na sobie, że kompletnie ich olałam. Jestem okropną przyjaciółką.

- No więc tak. Poznałam swojego mate, który jest udomowionym. Według jego wersji wydarzeń jechał w tym radiowozie, który nas mijał. No i wszystko było dobrze. Aż do mojej przemiany. Przemieniłam się dwukrotnie. To znaczy najpierw w wilka, a potem w tygrysa. No i po tej pełni zrobiło się jakoś dziwnie. - wytłumaczyłam bardzo chaotycznie. Nie umiałam zrobić tego lepiej przez to, że nadal szargały mną emocje. - Po pełni przez kilka dni mnie zlewał i odpowiedział, dopiero kiedy nie dałam mu wyboru. A i tak było jakoś dziwnie. Mimo, że on twierdzi, że wszystko jest okej.

- Rzeczywiście brzmi nieciekawie. - Carol wydała, się być mocno zamyślona. - Po czym wnioskujesz, że było dziwnie?

Carol zawsze była z nas wszystkich najbardziej rozsądna. Umiała podejść do wielu spraw, wyłączając przy tym emocje co często nas ratowało. Teraz mogłam jej tylko dziękować za ten wewnętrzny spokój.

- Przed przemianą był gotowy się na mnie rzucić, jak już mówiłam. - usiadłam obok nich na łóżku. - A teraz jakby brzydzi się mnie przytulić. - stwierdziłam, zastanawiając się czy brzydzi to na pewno dobre słowo. - Myślicie, że to może być spowodowane faktem, iż jestem hybrydą? - dopytałam, mierząc ich wszystkich przenikliwym spojrzeniem. Naprawdę liczyłam na szczerą odpowiedź.

- Po pierwsze to, że jesteś hybrydą, jest czadowe. - zaczął Lucas, który jak zawsze pozostawał w bardzo pozytywnym nastroju. - No, ale to moje odczucie. On mógł być wychowany w nienawiści do kotołaków.

- To też mi jakoś nie pasuje. - przeczesałam włosy palcami. - On jest udomowiony. No i wydawało mi się, że oni odrzucają swoje zwierzęce instynkty. I nie ma dla nich różnicy wilkołak czy kotołak.

- Niby tak. - wtrąciła Viki. - No, ale nie znasz jego rodziców. Może im kotołaki nie pasują. Ewentualnie mu może nie pasować samo bycie hybrydą.

- Super. - opadłam bezwładnie na materac. - Czyli mogę zapomnieć o szczęściu, bo jestem cholerną hybrydą.

Już dawno tak bardzo siebie nie nienawidziłam. Nigdy w życiu jakoś bardzo mi nie przeszkadzało, że jestem hybrydą. W sumie jeszcze do niedawna całkiem mnie to cieszyło. W końcu mogłam się szczycić cechami, o których inni mogli tylko marzyć. A teraz okazuje się, że być może właśnie przez to mój mate mnie nie chce. Bo to właśnie ja musiałam się taka urodzić. Mam tyle rodzeństwa a tylko ja taka jestem. Los bywa niesprawiedliwy.

- Ej tylko od razu się nie załamuj. - brunetka zaczęła bawić się moimi włosami. - To tylko takie moje spekulacje. Nie muszą mieć nic wspólnego z prawdą.

- Chociaż brzmi to prawdopodobnie. - stwierdziła blondynka, za co została skarcona wzrokiem przez pozostałą dwójkę.

- Ty to czasem nie umiesz trzymać języka za zębami co? - spytał Lucas, karcąc ją spojrzeniem.

- Daj spokój. - rzuciłam, podnosząc się do siadu. - Ma rację. I muszę się z tym pogodzić. A im wcześniej, tym lepiej.

- Ej tylko się tym nie zadręczaj. - wilczyca przytuliła mnie mocno. - Dziad nie wie, co traci. Dziedziczka dwóch potężnych rodów. Wyrwiesz na to każdego.

- Dokładnie. - dorzuciła blond kotka. - Jesteś cudowną osóbką, a jak on się nie zna to jego strata.

- Poza tym nasz nas. - kuzyn poklepał mnie po ramieniu. - Więc sama na pewno nie zostaniesz.

- Co ja bym bez was zrobiła? - spytałam, odwzajemniając uścisk przyjaciółki.

- Pewnie krążyłabyś załamana po pokoju. Potem ryczałabyś do poduszki, a na końcu poszłabyś się wyżyć w domwej siłowni. - stwierdziła ciemnooka, wypuszczając mnie ze swojego uścisku.

- Jak wy mnie znacie. - parsknęłam śmiechem. - Dużo lepiej niż ten kundel.

- No właśnie jesteśmy od niego tysiąc razy lepsi. - stwierdził Wilkołak, dumnie unosząc głowę. - On ci jest w ogóle niepotrzebny.

- Masz nas, a on może się gonić. - Carol podniosła się z łóżka. - Pamiętaj, że jesteś silną i niezależną kobietą, która nie potrzebuje faceta, bo sama sobie świetnie radzi.

- Brzmisz jak feministka i mi się to nie podoba. - oświadczyłam rozbawiona. Tylko oni potrafili rozbawić mnie do łez.

- Walić feminizm. - brunetka machnęła niedbale ręką. - Po co komu facet jak są seriale, filmy i przede wszystkim jedzenie.

- Święta prawda. - przyznałam, szeroko się uśmiechając.

- Dobra piepszyć kanapowego pieska. - Viktoria nagle zerwała się z łóżka. - Skoro zakaz wychodzenie jest już nieaktualny, wyjdźmy gdzieś razem.

- Super pomysł. - Lucas zepchnął mnie z łóżka, a ja o mało co nie zabiłam się o szafkę nocną. - Tak dawno nigdzie razem nie byliśmy.

- I to jest myśl. - podniosłam się z ziemi, otrzepując ubrania. - Muszę odpocząć od tego całego cyrku.

×××××××
Jako że pierwsza część przebiła 2 tys gwiazdek i 37 tys wyświetleń stając się moją najpopularniejszą książką stwierdziłam, że wrzucę wam jeszcze jeden rozdział w ten weekend.

I tak w ogóle pragnę ogłosić, że odicialnie powstanie trzecia część i nie będzie ona o dzieciach Sawany ;)

Nie Chciałam Go OdnaleśćWhere stories live. Discover now