02| They took the crown

724 62 188
                                    

1 kwietnia 2019

Rachel siedziała na huśtawce, na pustym teraz placu zabaw. Po dwudziestej drugiej nie było szans na zobaczenie tu żadnego dzieciaka, a nawet osoby ze starszych grup wiekowych raczej nie wybrałyby tego miejsca na spędzenie wolnego czasu. Dlatego właśnie Danvers przyszła akurat tutaj. Potrzebowała spokojnego miejsca, żeby się rozpłakać. Kolejny raz pokłóciła się z matką i tym razem było poważniej niż wcześniej. Nie mogła jednak pokazać Susan, że udało jej się ją złamać i nie mogła zacząć płakać w domu, poza tym taka ucieczka tylko bardziej zdenerwowała starszą Danvers, więc chwyciła jedynie bluzę i telefon, po czym wybiegła z domu.

Teraz trzymała komórkę w roztrzęsionych dłoniach, patrząc na wyświetlacz i zdjęcie swojego taty zastanawiając się, czy jednak nie powinna odebrać przychodzącego połączenia, ojciec na pewno się o nią martwił. Po chwili namysłu nacisnęła jednak czerwoną słuchawkę. Wiedziała, że Alan dałby radę ją przekonać do powrotu do domu, a naprawdę nie chciała tego robić.

Ponieważ w domu była jej matka, która powiedziała, że żałuje, że ją urodziła. Z jednej strony Rachel zawsze to odczuwała, jej relacja z mamą była wręcz tragiczna i jasne było, że Susan Danvers nie chciała mieć córki w momencie, w którym urodziła się Rachel. Po latach stwierdziła, że już na pewno nie chciała mieć takiej córki.

Od momentu przeprowadzki i zaczęcia przez Rachel liceum, Susan zapragnęła stać się częścią jej życia, popychając ją w kierunkach, które sama wybierała w młodości. Chciała, żeby jej córka została gwiazdą szkoły, za którą uganialiby się chłopcy. Rachel miała jednak w życiu inne cele, zamiast stawiać się w centrum wielkich wydarzeń, zawsze stawała z boku, żeby jak najlepiej je zrelacjonować, zamiast czytać pisma o modzie, które podsuwała jej matka, wolała artykuły o polityce czy wydarzeniach ze świata, na żadnej płaszczyźnie nie mogła znaleźć z Susan czegoś wspólnego.

Młodsza Danvers powtarzała, że jej rodzicielka ma silną potrzebę bycia potrzebną i zauważaną oraz że ona sama nie da się jej wykorzystywać do zdobycia uwagi, a odkąd jej brat Peter przestał z nimi mieszkać, matka zrobiła się zbyt nieznośna.

Cały ten syndrom matki atencjuszki rozpoczął się, kiedy Rachel miała jakieś 4 lata. Wtedy u jej starszego brata zdiagnozowano cukrzycę. W tamtym czasie Susan całkowicie oddała się opiece nad starszym dzieckiem, pozostawiając małą Rachel zdaną na siebie i ojca, czasami pod opiekę kuzynek lub ciotki. Potem na świat przyszedł Cody i Rachel dostawała jeszcze mniej matczynej uwagi niż dotychczas. Fakt, że teraz matka chciała na siłę wejść w jej życie, był strasznie denerwujący i to właśnie przez to się kłóciły. Tym razem poszło o to, że Susan dogadała się ze swoją znajomą z pracy, że Rachel pójdzie z jej synem na bal, choć dziewczyna kilka razy wyraźnie mówiła, że na bal iść nie zamierza.

Susan zrobiła z tego wielką awanturę, w której zaczęła wyciągać wszystkie możliwe bolączki i wytykać córce wszystkie wady i błędy i kiedy Rachel zaczęła się bronić, usłyszała te słowa:

- Żałuję, że cię urodziłam - Susan powiedziała to tak beznamiętnie, tak chłodno. Nie było to coś, co można bezmyślnie wykrzyczeć w złości, to była prawda.

Telefon Rachel się zaświecił, tym razem to nie był jej ojciec, to była Lexi. Dziewczyna postarała się uspokoić płacz i odebrała.

- Stara wszystko w porządku? - usłyszała zestresowany głos przyjaciółki - dzwonił do mnie twój tata i pytał, czy u mnie jesteś.

- Wszystko dobrze - skłamała - pokłóciłam się... - słowo ,,Mama" nie mogło jej przejść przez usta - z Susan i poszłam się przejść.

- Jeśli chcesz, to mogę cię dzisiaj przenocować - powiedziała Lexi wyraźnie uspokojona - jeśli nie czujesz się dobrze z powrotem do domu, to pamiętaj, że masz mnie.

Paper Town ⚡ Shazam!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz