-Nasz też wykluczacie? – parsknięcie towarzyszki Alfry wytrąciło Alef z równowagi. Zapomniała, że nie są sami.

-Chcecie stworzyć drużynę? – zapytała Alba. Jako jedyna zachowała zimną krew.

-Cokolwiek Mistrz wymyślił, będzie to wymagało pełnego zaangażowania i może okazać się niewykonalne. Stawiam na to, że wampirzyca sobie poradzi – wszyscy zerknęli na księżniczkę. Alef skrzywiła się paskudnie.

-A skąd ten pomysł?

-Dobrze sobie radzisz, jak na kogoś z kłami – dodał jej partner. – Może czas na zawieszenie broni? Przynajmniej tymczasowo.

-Dobra, razem będzie prościej – Afra zgodziła się najszybciej. Alba pokiwała głową, a Alef uznała, że w sumie nic nie traci. Za to mogła zyskać wrogów za plecami, ale tym przejmować się będzie dopiero, gdy okaże się to prawdą.

***

Poranek okazał się równie gorący i wietrzny, co każdy dzień na pustyni, choć Alef wierzyła, że kiedyś spadnie tu deszcz. Liczyła, że zobaczy w końcu deszcz. Te temperatury, ta pogoda... to wszystko było takie nienaturalne! Wiecznie wiszący w powietrzu upał, pył wciskający się do nosa i uczucie ciągłego pragnienia... Jakże brakowało jej zielonych lasów wokół jej zamku! Morskiego powietrza, nieograniczonego dostępu do wody... I kąpieli! Nie mogła narzekać na higienę w Enot, to jednak możliwość długiego moczenia się w wannie była nieosiągalnym marzeniem.

Alef westchnęła i przeszła się po tarasie na szczycie góry. Czasem chciała znaleźć się daleko od wścibskich oczu Asasynów. Ale nie łudziła się, że ktoś jej cały czas nie obserwował. Była najbardziej niebezpieczną osobą, jaką mogli przyjąć pod swój dach...

Zawróciła i maszerowała w drugą stronę. Od krawędzi do krawędzi. W dzień, przy pełnym słońcu. W lekkim stroju Asasyna, z zasłoniętą twarzą niczym się nie odróżniała od reszty. Nikt nie wziąłby jej za zaginioną księżniczkę wampirów. Nikt nawet nie podejrzewałby, że jest wampirem. To była pocieszająca myśl. Coraz lepiej szło jej udawanie, że jest człowiekiem. A ta umiejętność będzie jedną z tych, które będą jej w przyszłości potrzebne.

Gdy schodziła z tarasu, zastanawiała się dokąd się udać. O dziwo, ten dzień był dniem wolnym i większość adeptów udała się do zajęć jakie sprawiały im największą przyjemność. Trening treningiem, ale czasem nawet Asasyni potrzebowali przerwy. Było to całkiem zaskakujące, ale Alef postanowiła skorzystać z możliwości zrobienia czegoś, co sprawiało jej przyjemność. Udała się do wielkiej biblioteki Mistrza Imrana. Dzisiaj było tutaj mniej uczniów niż zazwyczaj. Kto tylko mógł i miał okazję, wykorzystywał dzień wolny na leniuchowanie, czy spotkanie z przyjaciółmi. Alef nie miała przyjaciół, poza tym wiedziała, że w przyszłości o wiele bardziej przyda jej się wiedza zdobyta w murach twierdzy, niż przyjaźń z ludzkimi wojownikami. Asasyni nie ruszą z odsieczą, jeśli ich zawezwie w imię przyjaźni (czy jakiegoś równie bzdurnego powodu). Nie miała nawet cienia wątpliwości co do tego.

Dlatego skupiła się na nauce. Losy świata, który znała do tej pory, dalece bardziej ją interesował. Królowa Ygerna była dopiero początkiem zawiłej historii. Ponadto Alef naprawdę była zainteresowana dalszymi losami szalonej wiedźmy, jak ją czasem nazywano w kręgach arystokracji. Ygerna dotarła na Pustynię. Musiała. Skąd inaczej wziąłby się Zakon? Miała być jego założycielką. Pierwszą Mistrzynią, czy czymkolwiek innym, Alef nie wiedziała. Zanim Zakon przybrał teraźniejszą formę, przeszedł szereg reform. Metodą prób i błędów uczono się najefektywniejszych technik zabijania nieśmiertelnych. Latami doskonalono trucicielstwo. Przez wieki spisywano całą historię świata, by zgromadzić ją w tej wielkiej bibliotece...

Raj Utracony Tom II ✓Where stories live. Discover now