[1.7]

2.1K 96 10
                                    

Stanęłam przed ciemnoskórym przyjacielem, strasznie cierpiał, nie wyobrażam sobie jak musi przez to przechodzić.

- Nie wiemy co to jest - odezwał się Newt - ani kto to przysłał, dlaczego przez ciebie - zwrócił się do Teresy - to go może zabić.

- I tak umiera - poinformował Thomas - spójrz, może być gorzej.

- Warto spróbować - oznajmiłam - nie każ mu dłużej cierpieć - wskazałam na Alby'ego.

- Dobra, zrób to - zwrócił się do bruneta.

Chłopak chwycił za fiolkę i podszedł do naszego przyjaciela, popatrzył jeszcze ostatni raz na nas i już miał wbijać igłę, ale Alby szarpną go za koszulkę.

- Nie powinieneś tu być! - odezwał się Alby.

Newt próbował odsunąć bruneta od ciemnoskórego, ale za mocno trzymał Thomasa.

- Trzymajcie go.

Bez zastanownia zabrałam brunetowi probówkę i wbiłam igłę w brzuch, wcisnęłam przycisk i substancja wleciała do organizmu Alby'ego, chłopak uspokoił się.

- Podziało - skomentował Jeff.

- Od tej pory nie spuszczajcie go z oka - zarządził Newt.

Schowałam krótkie włosy za ucho, bo strasznie zasłoniły mi widoczność.

- Hej - odezwał się Gally, momentalnie odwróciłam się - słońce zachodzi idziemy.

Brunet ruszył za Gallym, a reszta została jeszcze przy Alby'm, który spokojnie sobie spał.

Thomas

- Co ty do mnie masz? - odezwałem się.

- Odkąd się zjawiłeś wszystko się psuje, najpierw Ben potem Alby, a teraz dziewczyna - zerknął na mnie - na dodatek jeszcze Skyler za bardzo się miesza - stanęliśmy przed "więzieniem" - każdy widział, że cię znają, założę się że ty je też.

Nie odezwałem się. Możliwe, że znałem te dziewczyny przed labiryntem, ale nie pamiętam.

Blondyn otworzył klatkę, bez protestu wskoczyłem do niej, po chwili zamknął za mną. Odłożył pochodnie i zaczął przywiązywać wejście grubym sznurem.

- Gally - podparłem się - wiesz, że nie zostaniemy tu na zawsze.

Chłopak jedynie zerknął na mnie, po skończonej pracy wziął pochodnie i odszedł.

Skyler

Spojrzałam znacząco na Chucka i wyszliśmy z pomieszczenia. Udaliśmy się do kuchni i niepostrzeżenie chwyciłam za chleb i słoik z wodą.

Ruszyliśmy w stronę bruneta, przez cały dzień nic nie jadł, a przecież musi mieć siłę, żeby pobiec.

- Kto tam? - zapytał brunet widząc jedynie światło z lampionu.

- To my - odezwał się Chuck.

Kucnęłam przed klatką.

- Wybaczcie.

- Masz - podałam chłopakowi jedzenie - najedzony lepiej pobiegniesz.

Usiedlismy z Chuckiem na ziemię. Chłopak wyciągnął z szmatki chleb i zaczął go jeść.

- Dzięki - chłopiec zaczął obkręcać malutki wyrzeźbiony posążek - co tam masz?

Spojrzałam na Chucka, on za to wystawił do przodu rzeźbę pokazując nam.

ɪ ᴡᴀɴᴛ ᴛᴏ ʙᴇ ғʀᴇᴇWhere stories live. Discover now