Rozdział 15

3 0 0
                                    

Emilia wpatrywała się to w istotę na stole to w Piotra i Pawła, a czasami na Lilę, która głaskała ranną po głowie i szeptała jej słowa pocieszenia. Nie wiedziała co ma sądzić. W sumie po tym ile już syren widziała harpia nie zrobiła na niej jakiegoś wielkiego wrażenia. To znaczy robiła, bo jak mogła nie robić, ale nie takie jak kiedyś by to wyglądało. Teraz była po prostu oburzona. I oburzona to było raczej niedopowiedzenie.
-Mówiliście, że dziecko jest ranne.
-A na co to pani wygląda? - Na dorosłą osobę?
-Ona nie jest człowiekiem. - Lekarka odpowiedziała Pawłowi. - Nie wiedziałam, że Neptun ma takich poddanych.
-Nie jest poddaną Neptuna, tylko Peruna.- Sprostował Piotr. - Bardzo się nam przysłużyła.
-Jak?
-Znalazła dla nas stado krów.- Znowu nowość, o której wcześniej jej nie powiedzieli.- Wybacz, ale ta wiedza jest ci raczej zbędna. Pomożesz jej?
Kowal patrzył na nią gorejącym wzrokiem. Dawno już nie widziała tego spojrzenia, tego szczególnego spojrzenia, które tak często widziała kiedy miała operować jakieś dziecko. Jednak tak patrzyli rodzice i dziadkowie, tak patrzyli członkowie rodzin. Teraz jednak patrzył na nią człowiek, który nie miał żadnego związku z ofiarą wypadku. W sumie co to za wypadek?
-Jak doszło do wypadku?
-Została strącona z wysokości przez płanetnika.- Odpowiedziała Cecylia, która jako świadek miała prawo przebywać w pomieszczeniu i podawała teraz harpii gazę nasączoną wodą. Emilia pokiwała głową. To był dobry pomysł, widziała, że kobieta z Koła Gospodyń ma doświadczenie. Stojący przy oknie Arek uniósł brwi z niemym pytaniem na lekarkę, a ta skinęła głową. Mężczyzna rozpoczął przygotowywać się do operacji co było najbardziej namacalną informacją, że przywiezieni lekarze nie mają zamiaru się odwrócić od potrzebującej pomocy istoty.
-Dziękuję.
-Czy Lila może zostać?- Harpia pierwszy raz się odezwała, kiedy z pokoju zaczęli wychodzić zebrani ludzie. Lekarka chciała zakazać, ale zmieniła zdanie gdyż anestezjolog pokiwał głową.
-Postawię parawan. - Arek nie wiedział czemu się zgodził, ale wyczuwał, że to dobry pomysł. Dziewczynka sprawiała, że harpia mimo widocznych obrażeń czuje się lepiej, była żywym gadającym anestetykiem. Jako jeden z nielicznych głęboko wierzył w magię. Był zły na siebie, że jej nie opanował i teraz desperacko pragnął ją chociaż obserwować z nadzieją, że się czegoś nauczy. Lila natomiast była osobą, o której tylko słyszał, że jest najbardziej utalentowana magicznie. Tylko Paweł nie chciał się w pierwszym momencie zgodzić, ale córka spojrzała na niego błagalnie.
-Tato, chcę pomóc. Wiem, że potrafię. Chcę być potrzebna.- Kowal nie odrywał oczu od twarzy córki i zastanawiał się o co chodzi. - Wszyscy coś robią, daj mi chociaż być pomocą i pocieszeniem.
-Jesteś pomocą i pocieszeniem. Ty i Kamil jesteście naszą pomocą i pocieszeniem. Gdyby nie wy, mama i ja pewnie nie mielibyśmy takiej potrzeby życia. Dziecko, nawet nie myśl, że jesteś niepotrzebna. 
-Nie myślę tak tatusiu.
Wszyscy uśmiechnęli się i Paweł wyszedł z pokoju, gdzie dwoje lekarzy i jego córka przygotowywali siebie i harpię do zabiegu.

Dorota kiedy w końcu przybyła do Chwaszczyna po tym jak zakończyła pracę na polach i przy swych sadzonkach była zaskoczona nieobecnością córki. Kiedy dowiedziała się, że moda asystuje przy operacji była wzburzona, ale szybko się uspokoiła. Tak szybko, że jej wzburzenie dostrzegł tylko mąż. Paweł omal nie parsknął śmiechem wyczuwając jaką dumą przepełniona była teraz jego żona. 
-Gdzie Kamil?
-Zabezpiecza pastwisko.
-Co? Mieliście przecież tylko domy zabezpieczyć.
-Dorotko, taki był plan, ale twój syn postanowił go rozszerzyć. Chciał wykorzystać słabość Cieni, które jeszcze się podobno nie zebrały po bitwie. Pomaga mu Piotr i oddział z Wackiem na czele. Te krowy są nam naprawdę potrzebne.
-Wiem, ale nie podoba mi się, że nasz małoletni syn musi zajmować się rzeczami, którymi powinni zajmować się dorośli.
-On jest dorosły. Już jest dorosły i potrzebny. - Wyszeptał kowal. Jego nastoletni syn faktycznie był potrzebny bo jedyny Piotr, który mógłby próbować zabezpieczyć ten teren był o wiele za słaby. Ludzie potrzebowali tej pomocy i tej mocy.
-Szkoda.
-Szkoda.- Żal przemieszany z dumą pobrzmiewał w ich głosach. Oboje usiedli i oparli się o siebie ramionami. Ostatnie dni były dla nich bardzo męczące. Dorota pracowała przy uprawach sadząc wokół pól specjalne zioła, które miały zabezpieczać uprawy i przyciągać owady do zapylania kwiatów. Spędzała nad tym całe godziny i teraz siedzenie sprawiało jej kłopot. Podobnie było z Pawłem, który praktycznie nie wychodził z kuźni. Naprawiał narzędzia i urządzenia wszelkiej maści i rodzaju. Mimo iż oboje bardzo silnie wspierali się magią to ich zmęczenie było aż nazbyt widoczne i już po chwili zasnęli. Cecylia okryła ich kocem i z uśmiechem na ustach powróciła do szydełkowania.
Emilia gdy wyszła z pokoju z Lilą, która trzymała ją za rękę spojrzała na pogrążonych we śnie dwoje ludzi, a potem na Cecylię, która tylko wzruszyła ramionami. Lila zaśmiała się na widok rodziców i podeszła do nich. Pogładziła oboje po policzkach co natychmiast wyrwało ich ze snu. Spojrzeli na córkę i uśmiechnęli się,a wyglądali przy tym jakby te kilka godzin snu zregenerowało ich wszelkie siły.
-Mamusiu, tatusiu. Udało nam się.
-Nam?- Dorota ironicznie spojrzała najpierw na córkę, a później na lekarkę, którą widziała pierwszy raz w życiu. Dostrzegła na jej twarzy jednak uśmiech i skinienie głowy.
-Oj tak, udało się nam. Bardzo pomogłaś uratować nam te istotę. Masz bardzo ciekawe umiejętności, dziecko.- Emilia poklepała ją delikatnie po łopatce i wymownie spojrzała na jej rodziców. Zaraz z kobieta i dzieckiem stał Arek, który kręcił głowa z uśmiechem i jakby niedowierzaniem.
-Gdybyśmy taką operację przeprowadzili rok temu to operowana by nie przeżyła.
Przestraszona Lila spojrzała najpierw na Emilię, a później anestezjologa.
-Nie, spokojnie dziecko. Właśnie o to chodzi, że to twoja pomoc spowodowała, że dzisiaj pacjent przeżył. Twoje zdolności są lepsze niż nasze umiejętności i technologia jakie mieliśmy rok temu. 
-Co się stało?- Dorota spojrzała w oczy starszej kobiecie.
-Idź dziecko się odśwież i złap świeżego powietrza.
Dziewczynka niemal tanecznym krokiem pognała ku łazience nie oglądając się za siebie. Tymczasem dorośli ponownie usiedli.
-Tamowała krew w takich miejscach, do których nie mielibyśmy się jak dostać. To było dziwne i pouczające. Była jakby żywym rezonansem . 
-Inna sprawa, że ta istota sama z siebie też ma wrodzoną odporność, ale faktycznie państwa córka była nieocenionym członkiem naszego zespołu. Gdyby nie makabryczne okoliczności to powiedziałbym, że to była super zabawa.
Wszyscy spojrzeli zszokowani na Arka, który tylko wzruszył ramionami i wrócił do pokoju sprawdzić stan pacjentki.
-Tak wiem. Dziwne poczucie humoru, ale z grubsza obrazowo przedstawił sytuację. Pozostaniemy tutaj do czasu, aż nie upewnimy się, że poszkodowana przeżyje pod naszą nieobecność.
Dorota pokiwała głową i wskazała swój kuferek, w którym miała torebki z ziołami i fiolki z miksturami.
-Co to?- Zainteresowała się lekarka.
-Eliksiry wiedźmińskie.- Paweł się nie powstrzymał i dostał w potylicę od żony. Usłyszał jak Kamil tak kiedyś nazwał te fiolki i nie mógł się z synem nie zgodzić. Emilia oczekiwała jednak odpowiedzi nadal.
-Naturalne leki. Na ból głowy, na ból pleców. Na przeziębienie. Na ból ucha.
Emilia z zainteresowanie przeglądała i wąchała każdą jedną buteleczkę. Co jakiś czas unosiła brwi zaskoczona, albo uśmiechała się kpiąco. Jednak coraz częściej po kpiących uśmiechach na jej twarzy gościła refleksja.
-Kiedyś powiedziałabym, że to farmazony i zabobony. - Chirurg usiadła i rozprostowała nogi. Zrobiła sobie aerobowe ćwiczenie karku.- Teraz jednak zastanawia mnie skąd znasz się na ziołach, na starym niemal przed chrześcijańskim ziołolecznictwie?
-To samo przychodzi. Zioła do mnie szepcą. Opowiadają mi historie i instruują jak przygotować. Czasami mówią, że to ma być alkohol, innym razem wywar, a jeszcze niektóre chcę oleju. Są zioła, które są złe i nie mówią czego chcą. Są zioła, które nie umieją wyjaśnić jak je przygotować i nie wiedzą w czym mogą pomóc. W kilku przypadkach morzanie pomogli, ale jest nadal kilka roślin, o których zupełnie nic nie wiem. Jednak ciekawi mnie skąd pani wie o ziołolecznictwie?
-Zanim zostałam chirurgiem fascynowała mnie stara kultura. Pisałam pracę o ziołolecznictwie i wykorzystaniu roślin przy pierwszych zabiegach.- Dawno już o tym nie myślałam.
-Świat podrzuca nam tematy. Czy jest w mojej torbie coś, co mogłoby pomóc tej małej harpii?
-Tak.

Powrót i przebudzenieWhere stories live. Discover now