O pszczole która nie chciała umrzeć prawiczkiem

288 20 7
                                    

Wszyscy zapomnieli o zbliżającym się nieubłaganie nowym roku przez zaginionego Osamu. Był tematem prawie wszystkich rozmów czy plotek. Jedyną osobą która miała to gdzieś był Ranpo który po prostu siedział i patrzył na wszystko z boku. Wiedział że wszystko jest z kolegą w porządku, w końcu był super detektywem. Inni jednak mieliby gdzieś jego zdanie w tej sprawie więc nawet się nie odezwał.
-wiesz co się stało?- wyszeptał niepewnie edgar czarnowłosego. Ten tylko z zapchaną mordką wymamrotał że nie ma o co się martwić i że wszystko jest z nim okej. Jedynie on wierzył jego zdaniu.
-Przytulisz mnie trochę się denerwuje?- ponownie odezwał sie cichym głosem wyższy.Edogawa odłożył miskę z przekąskami i wyciągnął rączki aby starszy mógł się w niego wtulić. Głaskał go po włoskach i starał się jakoś uspokoic pomimo że nie wiedział czemu aż tak się tym przejął. Przecież to Dazai, człowiek który nie ważne jak spróbuje zakończyć swoje życie, zawsze wyjdzie z tego cało. Jednak nie to go trapiło, chodziło mu bardziej o to że mieli wszytskich przypilnować, a coś jak zwykle musiało pójść nie po ich myśli, no i jest jak jest. Wszyscy biegają po mieszkaniu w różnych kierunkach niczym szczury w ratatuju (Fyodor i jego zgraja była w tym najlepsza) kiedy nagle ktoś podniósł głos. O dziwio był to Ango podnoszący swój telefon do góry. Nikt jednak nie zrozumiał co mówił było zbyt głośno, kolejne huknięcie ręką o stół i wszyscy zamilkli. Przewodniczący odchrząknął po po czym zaczął przemówienie.
- Dostałem właśnie odpowiedź od zaginionego. Leży w szpitalu ale wszystko jest z nim w porządku. - skończył i zaczął zmierzać w stronę wyjścia. Gremlin podbiegł do niego po czym zaczęli toczyć burzliwą konwersacje. Wyszło razem z domu i słuch po nich zaginął. Poe odetchnął z ulgą, lecz dalej nie pozbył się wyrzutów sumienia. -aaaaaaaaa on się chyba nawet nie upił a ja go nie dałem rady powstrzymać- schował głowe w swoich dłoniach na co ranpo tylko poczochrał jego długie włoski, co odrobine go uspokoiło. A gdzie zmierzał rudy oraz okularnik. Rzecz chyba jasna zmierzali do swojego przyjaciela w szpitalu. Nakahara był nabuzowany jeszcze bardziej niż zwykle.
-Głąb jednak coś sobie zrobił ehhhh.- Ango puścił tą uwagę mimo uszu, nie wiedział czemu przyjaciel ponownie chciał się posunąć do czegoś tak niemoralnego. Miał jednak nadzieję, że to po co ściąga go na koniec miasta do szpitala zmieni trochę jego chęć popełnienia samobójstwa. Było ciemno i zimno, jak na przekór zaczął padać deszcz, ale dodawało to tylko klimatu. Wszystko wyglądało naprawdę ładnie. Mijali grupki nastolatków puszczających fajerwerki, dzieci podziwiające kolorowe rozbłyski i ich rodziców pilnujących ich. Po dłuższej drodze dotarli do szpitala. Przeszli przez ruchome drzwi, po czym podeszli do recepcjonistki. Ta kazała im udać się na 3 piętro. Przemierzali korytarze próbując nie przegapić sali przyjaciela. Minęli załamanego lekarza i dostrzegli że są już przy dobrej sali. Przewodniczący oznajmił że wejdzie pierwszy ponieważ Osamu ma mu coś ważnego do powiedzenia. Chuuya niechętnie został z tyłu, kiedy Ango wchodził do środka. Już chciał się przywitać kiedy wypuścił płaszcz z ręki. Obok Dazaia... przepraszam pod Dazaiem siedział Odasaku. Chłopak otworzył szerzej oczy i spojrzał się ze zdziwieniem na byłego praktykanta. Ten tylko spojrzał na niego z delikatnym uśmiechem i przyłożył palec do ust, bezsłownie prosząc o cisze, Osamu zrobił to czego pragnął od dawna, zasnął w objęciach Ody. Okularnik uśmiechnął się do starego przyjaciela. Otworzył szerzej drzwi do sali aby wejść i wtedy usłyszał dźwięk biegnącej osoby. Odwrócił się a chłopak który za nim stał zniknął bez śladu. Trochę się przejął w końcu czuł za niego lekką odpowiedzialność. Zdecydował jednak zostawić go w spokoju aby móc porozmawiać z dawno nie widzianym znajomym. Usiadł na drugim krześle i zaczął konwersacje. Oda na pewno dowiedział się wielu rzeczy o, których Dazai z pewnością by mu nie powiedział i się do nich nie przyznał. Rozmowa trwała w najlepsze i była dość żywa, ale nie na tyle żeby obudzić ich śpiącego towarzysza. A co się stało z Chuuyą? Zobaczył obok kogo leżał osamu, którego tak bardzo chciał przytulić... i może ewentualnie dać z płaskiej ręki prosto w ten jego pusty łeb. Gdzie on teraz biegnie? Sam zaczął się zastanawiać co robi, alb co robić? Nogi niosły go przed siebie, nie bacząc na godzinę czy ilość ludzi na ulicach. Kilka razy wpadł na jednego z przechodniów lecz nie przejmował się tym. Wiedział doskonale o dawnej relacji Dazaia, w końcu kto by nie wiedział. Miał tylko nadzieję że mężczyzna nie pojawi się więcej w ich życiu. Wszystko zaczęło się dobrze układać, jeszcze trochę i zdobył by serce brązowookiego, więc czemu akurat teraz musiał znowu wrócić i zniszczyć wszystko na co Chuuya pracował całe dwa lata. Cóż, nie miał na to już wpływu. Przegrał i nic już z tym nie zrobi, wątpi ze ta dwójka jeszcze kiedyś się rozstanie. Było mu zimno i chciało mu się płakać, chciał schować się pod kołdra i przesiedziec tam do rana, ale w jego domu aktualnie jest to niemożliwe. Czy jego wychowawczyni koyou jest w swoim domu? I czy wpuści go do środka? Z tym pytaniem udał się pod dom kobiety. Brnął przez ulicę samotnie myśląc tylko o ciepłej kołderce i osobie która mogłaby go przytulić. Minęło trochę czasu w którym zdołał dojść do domu nauczycielki. Przyłożył ucho do drzwi aby stwierdzić że jest względnie cicho po czym zapukał. Czekał aż ktoś mu otworzy lecz niestety tak się nie stało. Gdy zawiedziony miał już odchodzić usłyszał dźwięk otwierania zamka. -Chuuya co Cię sprowadza o tak późnej porze?- spytała się go zmartwiona, nie wyglądał na aż tak pijanego żeby wyjść z domu i nie wrócić, poza tym nie wypił dużo.
-Dzień dobry... czy mógłbym wejść do środka?- rudowłosy spytał niepewnie na co Koyou otworzyła szerzej drzwi wpuszczając go do środka. Od razu zrobiło mu się cieplej i milej, chociaż ból w sercu dalej pozostał. Zdał sobie sprawę że właśnie przyszedł do swojej nauczycielki z problemem sercowym. O ile dziwnie to brzmi, mieli bardzo dobre kontakty, mimo dużej różnicy pomiędzy nimi często rozmawiali, była ona dla niego jak taka dobra ciocia, której zawsze może się wygadać. Rozebrał się z wyjściowych ciuchów i podreptał do salonu. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś do przytulenia. Na kanapie zauważył różowy puchaty kocyk, chwycił go po czym niemo spytał się nauczycielki czy mógłby go wziąć. Kobieta przytaknęła, podchodząc przy tym do chłopaka. - Chciałbyś może coś ciepłego do picia? - rudowłosy po krótkiej ciszy odpowiedział szeptem, że herbata byłaby w porządku. Wychowawczyni pognała do kuchni a po chwili niosła juz dwa kubki z herbatą. Usiadła obok Chuuyi na kanapie z zamiarem wysłuchania co sprowadza go do jej skromnego mieszkanka o takiej godzinie w nowy rok. -Co się stało mój drogi?- powiedziała cichym i spokojnym tonem. Rudowłosy tylko podniósł lekko kubek i wziął łyka gorącego napoju. Spojrzał się na Kouyou i wrócił wzrokiem na podłogę cicho opowiadając o tym co stało się na przyjęciu, o poszukiwaniach, o radości na informacje że wszystko jest dobrze i rozczarowaniu widząc obok kogo jego ukochany siedział. Nauczycielka spojrzała z bólem w oczach na jego twarz i położyła rękę na jego głowie, niby Chuuya był lubiany i szanowany przez wszytskich, ale to Dazai był mu najbliższy, a teraz ostał przez niego odrzucony. Rudzielec przechylił się lekko na bok i szukając chociaż odrobiny miłości wtulił się w ciało kobiety. Ona oddała uścisk, dalej głaszcząc go po włosach. Usłyszała, że zaczął cicho pochlipywać więc przytuliła go jeszcze mocniej i pozwoliła mu na wylanie wszystkich smutków. Pomyślała, że gdy młodszy się trochę uspokoi włączy jakiś film aby zapomniał na chwilę o tym felernym dniu. Jak pomyślała tak też zrobiła. Pognała szybko po jakieś przekąski po czym wróciła aby nie zostawiać chłopaka samego na zbyt długo. Nie mogła przez chwilę odpocząć od ciągłego dziękowania jej za to wszystko. Była lekko zaskoczona jak bardzo miły był teraz, ale wiedziała w jakim teraz jest stanie, biedactwo. Usiadła obok i pomimo ciężkich godzin, niebieskooki uspokoił się i miło spędził czas z czerwonowłosą. W tym samym czasie w jego mieszkaniu, dalej była cała zgraja ludzi, sytuacja się uspokoiła, więc ludzie wrócili do zabawy, na szczęście nikt nie biegał po schodach ani nic dziwnego, wyglądało to nawet dość cywilizowanie z czego Edgar był wielce zadowolony. Stwierdził, że skoro wszyscy się uspokoili, a osoba która mogłaby spowodować największe spustoszenie jest na razie nie obecna, może chociaż na chwilę zabrać się za pisanie swojej powieści. Usiadł na krześle, wyjął brudnopis i wpadł w swój twórczy świat tak bardzo, że nie zauważył dwóch idiotów grożących sobie parówkami z serem oraz grupki próbującej wezwać Billa Cyferkę za pomocą nachosa. Tak się skupił że od papieru nie oderwał go nawet krzyk akutagawy "ATSUSHI ODSTAW TO PICOLO". Teraz na pewno zaskoczy Ranpo i nie uda mu się odgadnąć kto jest winowajcą, na pewno! Zaśmiał się cicho triumfalnie.
-Nie wiedziałem że piszesz komedie i to takie śmieszne, moge zobaczyć?- poczuł dotyk czarnowłosego na swoich ramionach i jak najszybciej zamknął zeszyt i zarwał się prawie nie uderzając biednego chłopaka w brodę swoim raniemiem. Zaczął przepraszać jak szalony, chciał podejść do zielonookiego lecz niestety potknął się o nogę jakiegoś chłopaka grającego w pchełki z fotelem. Próbował złapać równowagę ale to pogorszyło tylko sprawę. Zaczął gibać się na prawo i lewo po czym poleciał na czarnowłosego i razem wyglebali się na podłogę. Mniejszy aż otworzył oczy, a szopolubny szybko podniósł się, uwalniając ich obu z niewygodnej pozy. Podał rękę dalej zszkokowanemu chłopaku i pomógł mu się podnieść.
-Ja wiem że możesz na mnie lecieć, ale takie akcje może nie przy ludziach- wymamrotał pod nosem przez to wysoki tylko się zarumienił i zakłopotał jeszcze bardziej. Ojejciu to przecież nie miało tak wyjść. oe zaczynał panikować, nie przewrócił ich specjalnie a zielonooki od razu wyobraża sobie nie wiadomo co. Nie polepszał tego fakt, że nagle stali się główną atrakcją całej imprezy. Ludzie patrzyli się na nich, a po chwili zaczęli głośno krzyczeć "gorzko, gorzko". Brązowowłosemu tak serce zaczęło walić, że myślał iż zaraz padnie na środku i już nie wstanie. Mniejsze chwilkę zajęło zrozumienie o czym mówi towarzystwo i ponownie wrócił wzrokiem na zawstydzonego nastolatka.
-no i co my mamy teraz zrobić?~- zaśmiał się chcąc się trochę podroczyc nie zdawajac sobie sprawy ze może być to trochę nie komfortowe dla jego ofiary. Zaczął powoli podchodzić do zmieszanego Edgara, któremu ten pomysł się niezbyt spodobał, więc zaczął się oddalać. Zgrali swoje ruchy więc gdy jeden robił krok w przód drugi cofał się o jeden. Przeszli tak całą długość pomieszczenia w tą i z powrotem do póki miłośnik szopów znów nie potknął się o nogi tego debila grającego w pchełki. Zaczął lecieć w tył, tym jednak razem Edogawa złapał chłopaka w locie. Wyprostował się i zbliżył do ranpo przytulając go i przy okazji uniemożliwiając mu innego zdecydowanie gorsze akcje i zaczął cicho popłakiwać dając znak że ma już dość i najprawdopodobniej chce po prostu do domu. Ludzie zakłopotani odsunęli się na wszystkie strony nie chcąc pogarszać sytuacji. Czarnowłosy wziął chłopaka za rękę i oznajmił wszystkim żeby zajęli się sobą, ponieważ oni odmeldowują się. Wyszli, a na imprezie ponownie zapanował przyjemny chaos. Jedynymi osobami nie przejmującymi się co dzieje się wokół nich, była para Rusków, upita na tyle aby świata poza sobą nie widzieć. Obydwoje zachowywali się jak jakieś zakochane gołąbki (w tym ze jeden jest szczurem). Jeden złapał drugiego za rękę i zaciągnął do pustego pokoju. Okazało się ze był to pokój gościnny, było w nim łóżko i jakiś mały stolik a dosiu doskonale wiedział jak to wykorzystać. Zaniepokojony sigma siedział na podłodze pod kanapa patrząc się na drzwi za którymi zniknęli jego przyjaciele. Co tam się stanie? Niższy położył blondyna na plecach i zaczął obdarowywać go lekkimi pocałunkami. Przez alkohol obaj byli mocno podniesieni swoją obecnością, więc nawet te drobne pieszczoty działały mocno na Nikolaia. Zaczął jęczeć jak Pico podczas zabaw ze swoim starszym kolegą. Doszłoby pewnie do czegoś więcej gdyby nie lekkie bzyczenie, które Nikoś usłyszał przy swoim uchu. -D-dosiuuuuuu zejdź!- pisnal i jego partner spanikowany podniósł się. Zza łóżka wyleciała mała żółta zaspana pszczoła. Fyodor pomimo swojego stanu był zaskoczony tym owadem w zimie.
-ooooo paaaaatrz~- błękitnooko przeczołgal się do stworzonka gdy nagle, jego obiekt zainteresowania prawie obrwał kapciep.
-D-DOSIUUUUUU!- - NO CO?! Próbuje coś ratować a ty narzekasz jeszcze - próbował wybronić się czarnowłosy. Gogol pokiwał głową na znak załamania i zaczął gonić małe stworzonko. Niższy biegał za nim z kapciem uparcie chcąc doprowadzić do śmierci owada. Gonili się tak z małymi przerwami gdy Dosiu próbował jebnąć pszczołę a zamiast tego trafiał w biednego blondyna, który krzyczał wtedy ,,AŁA DOSIU NIE TAK MOCNO". -nie narzekaj tylko przestań się wiercic bi nie mogę trafić!- odkrzyknal robiąc kolejny zamach kapciem, ale był za wolny, gołąbkowi udało się złapałem puchate stworzonko i odrazę zaczął zastanawiać się nad imieniem gdy nagle skrzywił się dość mocno i pisnal upuszczajac umierającego owada z rąk. Łzy napłynęły mu do oczu. Pokazał niższemu rękę z wbitym rządłem i już prawie placzac powiedział
- Dosiu, Dosiu wyjmij to błagam... to boli. - Dostoyevsky w panice zaczął grzebać po szafkach z nadzieją na przypadkowe znalezienie pęsety. W końcu gdy jego poszukiwania się opłaciły wziął metalowe narzędzie i zaczął wyciągać żądło z łapki niebieskookiego.
- D-Dosiu wolniej! Nie tak szybko! - Fioletowooki starał się go uspokoić, ale biedactwo tylko płakało, czy to z bólu czy to dlatego bo pszczoła nie żyje tego nikt nie wie. Najprawdopodobniej w czasie jesieni wleciała do pokoju i urzadziła się jakimś cudem w tym pokoju, ale niektóre hałasy jej przeszkadzały, kto by się jej zresztą dziwił. Po wylaniu wielu łez Gogola udało się pozbyć intruza w łapce wyższego, co nie znaczy ze ból minął. Czarnowłosy przybliżył buzię do rączki i złożył na niej delikatny pocałunek. Uśmiechnął się do chłopaka pocieszające po czym poprosił aby poszedł z nim do łazienki. Otworzyli drzwi do pokoju a na ziemi zastali leżącego Sigme. Dosiek stwierdził że potem dowie się co to za ciekawe zajęcie uskutecznia jego kolega. Przeszli nad nim i udali się do toalety. Siedział w niej ten emo chłopiec co z kabiny spieprzył podczas walki jego i Dazaia, więc wywalił go na zbity pysk. Cała łazienka została przekopana do góry nogami aż pod sam koniec kiedy już szczurek tracił nadzieje znalazł wodę utleniania i plaster. Delikatnie przemył ranke i opatrzył go kolorowym plasterkiem w jednorożce (po chuja chuuyi takie rzeczy?). Chłopcy wrócili do pokoju gdzie zdarzyła się cała tragedia, aby dalej móc pobyć trochę tylko we dwoje. Przynajmniej tak myślał Fyodor. Blondyn po wejściu od razu zajrzał w kieszeń i wyjął z niej opakowanie zapałek, którego zawartość po chwili leżała na ziemi. Podniósł małego trupa po czym schował go do pudełeczka. Zakleił je dokładnie znalezioną gdzieś w domu gremlina czarna taśmą izolacyjną i wyszedł z pomieszczenia. Za nim podążał czarnowłosy chcąc wiedzieć co robi jego partner a do niego dołączyło parę innych osób. W zimno, nawet nie ubierając butów wyszli wszyscy na zewnątrz. Śmierdziało spalenizną, ale to nie znaczyło ze ponury nastrój nagle zniknął. Nucony przez klauna marsz pogrzebowy dodawał tylko mrocznego klimatu. Wykopał mały dołek pod krzaczkiem i schował do niego pudełko. Stanął i grupka nastolatków stała nad trumna w kompletnej ciszy. Paru przechodniow dziwnie spojrzało się na nich ale czy to miało ich cokolwiek przejmowac? No właśnie nie. Nikolai zakopał w dół. Nastolatkowie po kwadransie spędzonym w ciszy zaczęli się nudzić więc wrócili do mieszkania, lecz uparty Nikolai dalej stał i patrzył się w już zakopany dołek. Łzy znowu zaczęły napływać mu do tych pięknych błękitnych oczu sieć Dosiek postanowił jak najszybciej go stąd zabrać. Chwycił go za zdrową łapkę i zaczął prowadzić do ich mieszkania. Kto wie może plan czarnowłosego na ten wieczór jednak się powiedzie. Ale chłopak nie wyglądał jakby miał ochotę na jego małe fiku miku. Przecież pszczółka nie żyje, to takie smutne, pomimo wielu prób zaciągnięcia go do pokoju, nie udało się, ostatnia nawet skończyła się płaczem blondyna, co tylko bardziej zakłopotało jego partnera. Dosiu nie wiedząc co jeszcze może zrobić, usiadł na krześle i wpatrywał się w widok za oknem. Ludzie puszczali fajerwerki jak szaleni i nie wyglądało jakby miało się to zmienić przez najniższe parę godzin. Przez obserwowanie nieba czarnowłosy nie zauważył jak jego kuleczka opuściła mieszkanie. Zrezygnowany stwierdził że nie ma co czekać i pójdzie zmyć z siebie wszystkie problemy pod prysznicem. Gdy wyszedł z kabiny usłyszał że Nikoś wrócił. Już miał go opieprzyć za samotne wychodzenie o tej porze, lecz usłyszał ciche miauknięcie. Juz miał go opierdolic za inną rzecz, co to za przyprowadzanie obcych zwierząt do domu, ale nai sam widok jego kochanej kuleczki trzymającej na rękach małego kotka, który trząsl się z zimna, jego serduszko chyba się rozpłyneło i nic nie powiedział. Pobiegł tylko wyjąć z szafki mały kocyk i nalać wody na spodeczek. Niestety jedyne co mogli mu dać do jedzenia to półtora plasterka szynki, jutro trzeba będzie pójść po jakąś karmę. Błękitnooki usiadł na kanapie razem z małym przybyszem aby zaraz zacząć się do niego tulić. W końcu jednak postawił kotka na ziemię aby mógł skorzystać z przyniesionych mu rzeczy. -co zamierzasz z nim zrobić?- spytał się siadając obok partnera, który wpatrywał się w niepewne ruchy zwierzątka.
-....nie wiem~- zaśmiał się spoglądając na twarz dosia. No nie jego chłopczyk ma teraz lepszy humor, ale nie pozwoli mu nic zrobić póki kotek nie zaśnie, a pewnie tulajac go zaśnie razem z nim, cóż za rozczarowanie. Tak jak przewidział gdy kicia skończyła jeść blondyn wziął ją na rączki i głaskał go. Kuleczka w zamian za taką pieszczotę odwdzięczał się przyjemnym mruczeniem które było dość mocno usypiające. W pewnym momencie Gogol wstał i udał się z kuleczką do sypialni. Po chwili dołączył do nich również Fyodor. Kotek juz spał a blondyn układał z poduszek i kocy coś na wzrok kojca dla koteczka, ostrożnie go tam przełożył i wstał dumny widząc ze nie obudził malucha, ptaszek również spał, o dziwo huki fajerwerek nie przeszkadzały tamtej dwójce. Nikos zaśmiał się do Dosia, a ten odwzajmnil uśmiech przybliżając się lekko do niego. Fyodor już miał zaczynać grę wstepną, gdy Nikolai podszedł do niego, przytulił i pocałował w polisia.
- Dosiuuu padnięty jestem pójdę już spćku - i zostawił tak zdezorientowanego Fyodora na środku pokoju. Trochę podłamany też poszedł się plożyć okok tej uroczej dwójki. Nie wiedział jednak, że Nikolai udawał śpiącego, ponieważ bał się zrobić tak duży krok w ich związku.

Uliczne perypetie szczura i gołębia Where stories live. Discover now