#18 Święta cz.1

318 13 0
                                    

Od tamtego meczu minęły niecałe dwa miesiące, w czasie których nie działo się nic szczególnego. W tym czasie zdążyłam się zadomowić w swoim nowym domu, nawet znajomi z klasy mi więcej nie dokuczali, ale nie wiem czy to wina tego, że oglądali mecz, czy wpłynęła na to moja przyjaźń z Kubą, a później też z Julką. Jeśli chodzi o to, co jeszcze się działo, to oprócz szkoły i treningów, to w między czasie odbył się jeden mecz, nieszczególny, zresztą jak przeciwnik- Saming. Przez 92 minuty miałam piłkę zaledwie trzy razy, a sam mecz wygraliśmy 4:0.

Gdy obudziłam się rano 22 grudnia, nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Miałam dwa powody, po pierwsze, o szóstej rano było ciemno jak w dupie u murzyna, a po drugie, nie było tego dnia zajęć i cała moja klasa przychodziła na godzinę jedenastą, bo miały być jasełka, wigilie klasowe i inne takie te. No i nie było by w tym nic złego, gdyby nie pieprzony trening o ósmej, a przy okazji zamarzanie na dworcu, przedzieranie się przez zaspy, będących skutkiem całonocnych opadów śniegu. Jednym słowem: wesołych świąt.
Wstałam i podeszłam do okna. W normalny dzień śnieg za oknem podpowiadał mi, żebym jak najszybciej wyszła na dwór, ale tego dnia mówił "i po co wychodziłaśz łóżka pierdoło?". Z niechęcią powlekłam się do łazienki, a potem spowrotem do swojego pokoju, gdzie miękkie łóżko aż samo prosiło się o powrót do niego. Z trudem odganiałam od siebie myśl, żeby iść spowrotem spać.
Ubrałam czarne jeansy, niebieską koszulę i coś w rodzaju marynarki. Wzięłam torbę, do której wcześniej spakowałam prezent dla Szymona (dobrze, że nie wylosowałam żadnej dziewczyny) i jakieś pomarańcze i inne pierdoły na "stół świąteczny". Zeszłam na dół po schodach uważając, żeby nikogo nie obudzić. Założyłam kozaki i otworzyłam drzwi wyjściowe, gdy zimny podmuch prawie mnie przewrócił, zrezygnowałam z wyjścia bez kurtki.
Wyszłam z domu, tym razem z kurtką i abstrahując od zimna i wszechobecnej ciemności, było całkiem przyjemnie, od mrozu szczypały mnie policzki, a oświetlone domy obsypane śniegiem wyglądały przepięknie. Mniej kolorowo było na stacji, poczekalnia była zamknięta na cztery spusty, a do dyspozycji zostało coś w rodzaju budki, w której swoją drogą piździło jak cholera, w dodatku pociąg spóźniał się kilkanaście minut. Na samą myśl, że moja klasa jeszcze śpi robiło mi się niedobrze, część z nich pewnie o tej porze przewracała się na drugi bok, a ja sterczałam na tym wypiździjewie jak ostatnia kretynka.

Gdy wbiegłam do szatni, zaczęłam się dusić że śmiechu, a wszystko za sprawą El Matadora, który założył czapkę Mikołaja
- Z czego się śmiejesz bałwanie? - udał oburzonego Matador
- Hahaha, ale to śmieszne - podeszłam do szafki i zdjęłam czapkę...od razu zrozumiałam, co miał na myśli El Matador
Teraz to ze mnie śmiali się pozostali. Wziełam z czapki trochę śniegu i rzuciłam nim w Northa. Czemu w niego? Szczerze mówiąc nie wiem.

- A ty co się tak wystroiłaś? - zapytał Tygrys widząc moją koszulę
- Wigilia klasowa - jęknęłam i rozpięłam koszulę
- Cześć - do szatni wpadł Rasta
- Myslałam, że bardziej niż Hiroko nie można się spóźnić - zaśmiał się Tygrys
- Poczekaj. Jeszcze nie ma Shakera
- Ten to bije rekordy - powiedziałam do siebie - przez trzy ostatnie tygodnie ani razu nie był na czas.

- Trener powiedział, że mamy się ciepło ubrać, chyba idziemy na to boisko na zewnątrz
- Chyba go coś boli - krzyknęłam zdejmując spodnie - na dworze jest jakieś minus pięć stopni

Trener już na nas czekał
- Mamy już pełen skład? - zapytał, gdy stanęliśmy przed nim
- Chyba tak - powiedziałam rozglądając się po znajomych twarzach. Joe wyzdrowiał, a Rasta wrócił ze zgrupowania reprezentacji...KURNA W GRUDNIU. Ja rozumiem, że na Jamajce są temperatury mierzone w tysiącach, ale bez przesady.
- Trenerze, bramkę trzeba przestawić - odezwał się Klaus
- Dobra, Hiroko i Shaker, przenieście jedną, a reszta dookoła boiska
Rozległy się głośne jęki, a ja i Shaker oddaliliśmy się w  róg boiska, żeby wziąć bramkę.

Gdy siedziałam w pociągu powrotnym dochodziła godzina dziesiąta, zaraz ze stacji poszłam do szkoły, gdzie razem z kilkoma koleżankami ozdabiałyśmy klasę.
- Hiroko, masz iść na dół po choinkę - poleciła mi Natalia - mama Maćka właśnie ją przywiozła
- Jasne - rzuciłam i wyszłam z klasy. Rzeczywiście, przy drzwiach wejściowych stała wysoka brunetka - mama Maćka, podeszłam do niej i wzięłam drzewko
- Na pewno sobie poradzisz?
- Proszę pani - machnęłam ręką - nie takie rzeczy dzisiaj nosiłam
Złapałam choinkę jedną ręką pod spodem, a drugą za sztuczne igliwie.
Gdy weszłam do klasy, Dagmara układała plastikowe talerzyki na stole, a pozostałe dziewczyny ubierały klasowego szkieleta.
- Właśnie widać, kto tu jest facetem - stęknęłam stawiając drzewko w rogu sali
- Jeśli tak, to jeszcze raz się wykażesz - powiedziała Andżelika podchodząc do szafy - Podsadzisz mnie, żebym mogła wyciągnąć  bombki
Bez słowa podeszłam do koleżanki i złapałam ja za nogi
- Złap mnie za szyję - powiedziałam podnosząc ją

Gdy reszta klasy przyszła, prezenty były pod ubraną już choinką z a ja zapalałam świeczki.

Dziewczyna Kontra Reszta Świata |Supa Strikas|Where stories live. Discover now