Rozdział VI~ Lucyfer

215 17 16
                                    

Lucyfer pov

Wchodzę do wielkiej komnaty, gdzie czeka już na mnie Bóg i anioł, po którego przyszedłem. Nienawidzę nieba, bo jest to miejsce pełne szczęścia i nadziei, która jest tak naprawdę nic nie warta. Te ich beztroskie życie doprowadza mnie do szału. Kiedyś sam tu mieszkałem, ale zbuntowałem się i zostałem zesłany do piekła. Tak naprawę to po prostu nie zgadzałem się z tym, żeby ten staruszek ukrywał przed nami prawdę, ale trudno wyszło mi na dobre. Teraz mam całe piekło pod sobą i jestem potężniejszy nawet od Stworzyciela.
Za mną idzie moja prawa ręka Brad. Trafił on do mojej krainy rok po mnie i od razu czułem bijącą od niego potęgę. On także był kiedyś aniołem, ale nie zgadzał się z tym, że mamy niańczyć ludzi na ziemi. Historia prawie taka jak moja, ale jego Bóg próbował jeszcze nawrócić na dobrą drogę, a mnie od razu wyjebał. Niby taki dobry i kochający, ale jednak ma swoje za plecami. Jakby ktoś znał go tak długo jak ja wiedziałby, że on jest po prostu zapatrzony w ludzi, ale gdy tylko stają się aniołami zaczyna mnie na nich po prostu wyjebane.
Brat trzyma archanioła Gabriela i pilnuje, aby nie uciekł. Tak naprawdę nigdy nie lubiłem Gabriela, bo był strasznie zapatrzony w Stworzyciela i nie widział co on tak naprawdę robi. Najchętniej na oczach Boga wyrwałbym mu skrzydła, ale potrzebuję go żywego, aby dokonać wymiany. Ten niepozorny anioł, który stoi koło Stworzyciela bardzo dużo znaczy dla mojej ukochanej, dlatego muszę go zabrać do piekła.
Podchodzimy bliżej do stojących po drugiej stronie osób, a mnie coraz bardziej śmieszy cała ta sytuacja. Lucyfer, pan piekieł tak po prostu wchodzi sobie do nieba i jeszcze stawia warunki samemu Bogu, a ten potulnie jak baranek robi wszystko co się mu każe. Żałosne...

- Część staruszku, ile to już się nie widzieliśmy?- zapytałem śmiejąc się mu prosto w twarz.

- Witaj moje dziecko, opamiętaj się i zakończ tą wojnę. Giną przez nią anioły, a one niczemu nie są winne- powiedział spokojnie Bóg.

- No widzisz jest jeden problem, bo ja nie chcę jej kończyć. Obiecałem, że za krzywdę, która wyrządziłeś mojej pięknej, zginie każdy anioł, a na końcu ty. Teraz dawaj tego anioła, bo mi się spieszy.

Bóg patrzył na mnie ze smutkiem w oczach. Ja jednak tylko pogoniłem anioła, który szedł powoli w naszą stronę. Naamah nigdy nie powiedziała mi, dlaczego akurat ten chłopak jest dla niej tak ważny, ale zawsze prosiła, aby nie stała mu się krzywda. Moim demoną strasznie utrudniało walkę, pilnowanie tego chłopaka, dlatego postanowiłem zabrać go do piekła. Porwaniem archanioła zajął się Brad i muszę przyznać poszło mu znakomicie.
Kiedy chłopak podszedł do nas, Brad pościł Gabriela i złapał anioła. Teleportował się do piekła, a ja miałem zamiar zrobić to samo, ale postanowiłem zrobić jeszcze jedna rzecz. podszedłem do leżącego na ziemi archanioła i nie zastanawiając się wyrwałem mu jego puszyste skrzydła. Gabriel krzyknął z bólu i od razu zaczął słabnąć.

- Nigdy cię nie lubiłem- powiedziałem mu do ucha i teleportowałem się do domu.

Został jeszcze tylko jeden problem, a tak dokładnie ten chłopak. Jako anioł nie może przebywać zbyt długo w piekle, bo po prostu sobie umrze, a tego nie chcemy. Muszę zmienić go w demona, ale to nie takie proste jak może się wydawać. Do tego jest potrzeba całą starszyzna, a tych zmusić do przyjścia jest bardzo trudno. Postanowiłem się wycwanić i kazałem Bradowi ich wszystkich przyprowadzić jutro do sali obrad. Chłopak nie był zadowolony, bo jak to określił zajmie mu to wieczność, ale w końcu się zgodził. Jutro ten aniołek zacznie nowe życie, a moja ukochana będzie mogła być spokojna o jego bezpieczeństwo.
Naamah poznałem przypadkiem, gdy któregoś dnia wyszedłem na polowanie nowej zabawki do łóżka. Czasami porywałem sobie jakąś anielice, aby zaspakajały mnie. Ten dzień zaczął się zwyczajnie, wstałem, podarłem się na te niedojdy demony i ruszyłem do nieba. Wszedłem do lasu, gdzie zawsze były nieświadome niczego aniołki i wtedy zobaczyłem ją. Bawiła się z swoim synkiem w lesie. Od razu wiedziałem,że to będzie ta moja jedyna. Uwieść tą kobietę było strasznie trudno. Na początku się mnie bala, a potem odrzucała każde moje próby. Czułem, że jej serce jest oddane komuś, ale nie poddawałem się i udało mi się w końcu. Dzień, w którym wyznała mi miłość był najwspanialszym dniem w moim życiu.
Kocham ją i każdy kto spróbuje ją skrzywdzić umrze.

*********
Mamy kolejny ❤️ w kolejnym rozdziale ma być perspektywa:

A) Mateusza
B) Marka
C) Lucyfera
D) Brada

Czekam na waszą odpowiedź ❤️

Wróć do mnie skarbieWhere stories live. Discover now