Rozdział IV~ Marek

221 16 10
                                    

Marek pov

Poznanie taty to strasznie dziwne uczucie. Nie raz wyobrażałem sobie dzień, w którym pierwszy raz go spotkam. Jednak zawsze miałem nadzieję, że w ten dzień razem z mamą pójdziemy po niego i w końcu będziemy szczęśliwą rodziną. Niestety mojej rodzicielki nie ma, a ja nawet nie wiem o czym miałbym z nim rozmawiać. Dużo o nim słyszałem, ale tak szczerze to nie zawsze były pozytywne rzeczy. Tata z tego co wiem sypiał z wieloma, traktował kobiety jak zabawki i nie był raczej wzorem do naśladowania. Cieszę się, że jest tutaj ze mną, ale z drugiej strony ludzie tacy jak on raczej nie trafiają do nieba. Najczęściej takie osoby trafiają do piekła i są demonami niskiej rangi.

Widać po nim, że kocha mamę i jego uczucia są szczere dlatego postanowiłem dać mu szansę. Może jeśli połączymy nasze siły znajdziemy moją rodzicielkę. Teraz jednak muszę zaprowadzić go do Michaela. On pewnie wyśle go na szkolenie, bo jak każdy anioł musi się nauczyć używać swoich skrzydeł. To wydaje się proste, ale wiele z nas nie potrafi dobrze ich używać.

- Chodź tato- uśmiechnąłem się do mężczyzny.

- Gdzie idziemy?- zapytał zdezorientowany.

- Musisz iść do Michaela, aby zacząć naukę latania- zaśmiałem się, bo przypomniałem sobie, gdy ja się tego uczyłem. Zaliczyłem chyba każde drzewo w okolicy, bo zawsze, gdy myślałem, że już potrafię przychodził wiatr i traciłem kontrolę nad własnymi skrzydłami.

Tata tylko pokiwał, że się zgadza i ruszyliśmy do wioski. Jak na zawołanie przed nami pojawił się Michael.

- Witaj bracie- zwrócił się do mnie anioł i mnie przytulił.- Brama obroniona? Ile rannych?

- Witaj barcie- uśmiechnąłem się do niego.- Na razie obroniona, ale czuję, że demony szybko wrócą. Rannych nie mamy wielu, bo tylko trzech, ale niestety straciliśmy dwóch braci- posmutniałem na myśl o tych, którzy polegli podczas walki.

- Strasznie mi przykro- powiedział smutno blondyn.- Najgorsze jest to, że nas łatwo zranić, a ich nic nie rusza.

- Dokładnie, ale jestem tu w innym celu. To mój tata i dziś wyrosły mu skrzydła, więc liczą, że się nim zajmiesz.

- No oczywiście, że tak- zaśmiał się anioł.- To ja go zabiorę do Paula i on ustali z nim szkolenie.

- Paul będzie go uczył?- zdziwiłem się, bo ten anioł już dawno dostał zakaz nauczania z powodu, że jego uczniowie zawsze wracali od niego pokaleczeni. Ja sam się uczyłem u niego i nie wspominam tego najlepiej. Codziennie wracałem z nowymi siniakami, bo jak już wspominałem zaliczałem każde drzewo.

- Tak, bo inni mają pełny grafik, a Ojciec pozwolił mu wrócić. Wiesz potrzebujemy jak najszybciej ludzi do wojska.

-Rozumiem- no tak codziennie kogoś tracimy, a wrogów jest coraz więcej.

Chwilę jeszcze porozmawiałem z Michaelem i tatą po czym poszli do nauczyciela, a ja postanowiłem odwiedzić moją przyjaciółkę Megan. Przed spotkanie poszedłem jeszcze do domu się przebrać i wykąpać, bo dopiero co wróciłem.

Mieszkam w małym domku blisko lasu. Po wejściu domu od razu zabrałem białe szaty i udałem się do łazienki. Spojrzałem w lustro i od razu zauważyłem, że jestem podobny do taty.

Jestem wysokim brunetem, o niebieskich oczach i lekkim zarostem. Tak jak ojciec jestem umięśniony i gdy się obaj uśmiechamy robią nam się lekkie dołeczki. Dziewczyny uważają mnie za przystojnego, tak samo jak na ziemi kobiety myślały o tacie.

Po dwudziestu minutach byłem gotowy do wyjścia. Udałem się do farmy, gdzie całymi dniami przesiaduje moja przyjaciółka. Bardzo ucieszyła się na mój widok. Poszliśmy razem na spacer i dużo rozmawialiśmy o mojej ostatniej wyprawię. Megan jest średniego wzrostu brunetką o pięknych czekoladowych oczach. Jest ode mnie rok młodsza, a tak dokładnie ma osiemnaście lat. Jest w niebie trochę krócej niż ja. Umarła podczas wypadku samochodowego, który spowodował jej tata. W tym wypadku zginęła tylko ona, a przez to, że jej rodzina raczej dużo grzeszy jest tutaj sama. Moja mama opiekowała się nią i tak właśnie ją poznałem. Jest to dziwne uczucie, bo ona od początku miała osiemnaście lat, a ja długo byłem od niej młodszy. Teraz jestem starszy, więc gdy jestem na miejscu staram się nią opiekować i jej pomagać jak tylko umiem.

Chodziliśmy koło lasu o rozmawialiśmy, gdy podleciał do nas przestraszony Mike. Jest on aniołem z straży pałacowej, który bardzo rzadko przylatuje do wioski.

-Marek, Bóg cię wzywa do siebie- powiedział zdyszany.

-Co się stało?- Stworzyciel rzadko wzywa kogoś do siebie, dlatego wiedziałem, że coś się musiało stać.

-Demony porwały archanioła Gabriela.

Gabriel odpowiadał za bezpieczeństwo aniołów podczas nieobecności wojska. Bez niego mieszkańcy będą w niebezpieczeństwie jeśli znowu będziemy musieli ruszyć w obronę, którejś bramy. Archanioła boją się demony i dzięki niemu nie podchodziły do aniołów z wioski. Jeśli go szybko nie uratujemy możemy być na przegranej pozycji.



******************************

Hej :) Jak się podoba? Czekam na wasze komentarze <3

Wróć do mnie skarbieWhere stories live. Discover now