8.Makaron ze spankiem=zaufanie?

3.4K 102 9
                                    


       Dokładnie trzy dni obserwacji w szpitalnej sali upewniły mnie, że nigdy już nie chce tam wracać. Nigdy. Mimo tego, że Kacper był przy mnie prawie cały czas ( tylko pojechał się wykąpać do domu po moich licznych błaganiach) to było strasznie. Założyli mi kołnierz ortopedyczny i kazali nosić przez tydzień, gdy będę gdzieś szła. Na szczęście, nie będę miała żadnej rehabilitacji, tylko lekarz ma mi dać ćwiczenia do zrobienia od czasu do czasu. Wypisał mi także zwolnienie ze szkoły- bo od miesiąca zaczął się nowy rok.

        -Kostera, idziemy! - szatyn wziął moją sportową torbę z rzeczami na ramię, a mi podał rękę. Wstałam z łóżka i chętnie chwyciłam go za łapkę. Uśmiechnęłam się, szczęśliwa. W końcu wychodzę z tego miejsca!

         -Chodźmy!- poszliśmy w stronę samochodu, wcześniej wypisując się ze szpitala- Wiesz na co mam ochotę? Na makaron ze spankiem- tak naprawdę to ostatnią rzeczą, którą chciałam robić po tylu dniach siedzenia w tym pokoju to leżenie, ale Błoński ewidentnie potrzebował odpoczynku. A przecież nie pogardzę, jak się trochę poprzytulamy.

           -Serio? Jestem pewien, że wolisz porobić coś innego- podniósł brew, patrząc na mnie spod szkieł swoich okularów- szczególnie po tak dużym maratonie leżenia w szpitalu...- przychylił głowę w bok. Oczy zabłysnęły tymi charakterystycznymi iskierkami. Uroczo.

             -Oj, nie marudź, tylko chodź!- lekko pociągnęłam za nasze splecione dłonie. W końcu dotarliśmy do samochodu. Popatzyłam na pojazd, przełknęłam ślinę, przypominając sobie wypadek. Te wszystkie myśli zaczynały być naprawdę natrętne... Stop. Nie mogę pozwolić, aby taki incydent stał się traumą. Przecież nic mi się nie stało. Popatrzyłam na Kacpra. Czuję się przy nim bezpiecznie.

            Podeszłam do niego, po czym bez słowa wtuliłam się w jego tors okryty grubą kurtką. On, jakby nie potrzebował słów, aby mnie zrozumieć, zaczął uspokajająco głaskać po plecach. Odetchnęłam, czując pocałunek na czubku głowy.

          -Hej, popatrz na mnie- Błoński uniósł moją brodę, a następnie cmoknął mnie w nos. Wywołał we mnie duże rumieńce i chichot- Księżniczko, będzie wszystko okej, dobra? Zaufaj mi- kiwnęłam głową na zgodę.

         -Dobra. Po powrocie do domu, ja stawiam makaron- uśmiechnęłam się cwaniacko. Cały czas on kupuje jedzenie, teraz moja kolej. Nie będzie tak łatwo, Panie Błoński. Wybuchnęliśmy śmiechem.

         -Ten jeden raz- mrugnął porozumiewawczo. Wsiedliśmy, a szatyn prawie od razu włączył „Eluwinę". Zaczął rapować, a ja śmiałam się jak wariatka. Droga upłynęła nam w świetnych nastrojach. Lepiej być nie mogło.

***

Jedliśmy już drugą porcję makaronu, siedząc przed laptopem w moim pokoju. Lexy znowu chciała spać z Dubielem, a ja nie miałam nic przeciwko dopóki Kacper będzie ze mną.

       Oglądaliśmy komedie romatyczną. Mimo, że Błoński średnio lubi ten typ, to się zgodził. Gdy już nasze talerze były puste, stwierdził, że pójdzie do łazienki. Zrobiłam mu miejsca, aby mógł przejść (ostrożnie, pamiętając o niedawnym urazie kręgosłupa), po czym poszedł.

        Dokładnie w tym samym momencie, przyszło mu powiadomienie na telefonie. Jakaś „MisiePtysie"? Co? Czy to jego dziewczyna?

        Nie, nie mogę tego sprawdzić. Ale... Tylko zerknę, kim ona jest. Odblokowałam telefon Kacpra i zobaczyłam imię oraz nazwisko tej lafir-. Ekhem. Dziewczyny.

      Facebook dał mi odpowiedź, której szukałam. Patrzyłam się otępiała na ekran mojego iphone'a. Nie. Niemożliwe.

      Kacper Błoński mnie okłamał?

     Nagle, drzwi otworzyły się. Stanął w nich niejaki Kłamczuch. Jeszcze w takiej sprawie! Jak on mógł mi nie powiedzieć, że ma dziewczynę!

     -Julcia, wszystko okej? Wyglądasz blado- wyciągnął w moją stronę rękę, chcąc zobaczyć czy mam temperaturę. Strzepnęłam jego dłoń, niewiele myśląc. Co za drań!

     -Nie, nie jest okej! Jak mogłeś zataić przede mną fakt, że masz dziewczynę? Jeszcze po tylu słowach, które mi powiedziałeś... Kacper... Jesteś nic niewartym kłamcą! Wyjdź z mojego pokoju!- wrzasnęłam. On, jakby skamieniały, nie ruszał się. Popatrzył na nasze telefony, oba z włączonymi ekranami. Szybko dodał dwa do dwóch. Zabrał swoją własność i zimno odrzekł:

      -Zastanów się zanim coś więcej powiesz, Kostera. Skończyłem z tobą. Już nie chcę Ci ufać- nawet się nie odwracając, wyszedł z pomieszczenia. Szalała we mnie zazdrość oraz wściekłość. W pewnym momencie, zaczęłam chodzić po pokoju, głęboko oddychając.

      Położyłam się na łóżku, w końcu pozwalając sobie na płacz. Łzy płynęły i płynęły...

        Już nie chcę Ci ufać.

~~~

żeby stała się tęcza, musi popadać deszcz

pozdrawiam moje skarby, które fatygują się, aby przeczytać mojego pierwszego i cennego gniotka

Susa 8))

Ty?Where stories live. Discover now