Rozdział 10

925 92 28
                                    

Kolejny wieczór spędzałam w bibliotece, okupując niewielki stolik wciśnięty w róg pomieszczenia, na szarym końcu przy dziale z mitologii nordyckiej. Zabawny kinkiet w kształcie zielonego konia wisiał naprzeciwko, dając ciepłe, pomarańczowe światło. Wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi, teraz nie mogłam oderwać od niego wzroku. Miałam wrażenie, że wlepiał we mnie wielkie białe ślepia. No i gapienie się na niego było lepsze, niż odrabianie prac domowych. Skoro miałam zacząć normalne życie, postanowiłam nadrobić zaległości w szkole, choć nieszczególnie zależało mi na stopniach, nie miałam zamiaru tkwić w niej do końca życia.

Z westchnięciem rzuciłam długopis między porozrzucane książki, a kiedy ten sturlał się po całym stole i spadł na podłogę, nawet się po niego nie schyliłam. Byłam zmęczona, od kilku godzin siedziałam na krześle, które choć było wygodne, teraz okropnie wbijało mi się w pośladki. Od szesnastej ślęczałam nad obszernym wypracowaniem dla pana Petrova, a byłam dopiero w połowie sukcesu. Całe szczęście zadanie z biologii zajęło mi znacznie mniej czasu i skończyłam je w niecałą godzinę. Miałam ochotę się zaśmiać. Artis nie uwierzyłaby, że sobotnie popołudnie oraz wieczór przeznaczam na lekcje. To chyba mój pierwszy raz. Sama się sobie dziwię, ale odkąd wróciła Penny, nie chciałam rozczarować nauczycieli. Nie miałam zamiaru słuchać kolejnych porównań do siostry. Motywowała mnie właśnie ta jedna rzecz.

— Znowu próbujesz dowiedzieć się czegoś o kamieniu? — Drgnęłam, usłyszawszy czyjś głos. Przeniosłam wzrok z konia na osła, bo Tristan właśnie zbliżał się do mojego stolika. Schylił się i wyciągnął w moją stronę zgrabną dłoń, w której znajdował się długopis. Ze zmrużonymi oczami wyrwałam mu pisak z palców.

Czy próbowałam dowiedzieć się czegoś o kamieniu? Choć korciło mnie niemiłosiernie, starałam się o nim nie myśleć. W końcu obiecałam Penny, że będę trzymała się od tego wszystkiego z daleka. Dwa razy wstawałam do wyszukiwarki, aby wpisać kolejne hasła, ale wracałam na swoje miejsce, na powrót zajmując się nauką.

— Jakim cudem zawsze mi dajesz przyjacielskie rady, żebym trzymała się od czegoś z daleka, ale to ty do mnie przychodzisz? — zastanowiłam się, przekrzywiając głowę. Ja miałam nie podchodzić do niego czy jego rodzeństwa, ale on mógł mnie nachodzić w każdej chwili? Niezbyt to było fair. — Nie martw się, nie musisz mnie sprawdzać. Twoja tajemnica jest na razie u mnie bezpieczna. — Usta mu drgnęły, nie wiedziałam jednak czy w uśmiechu, czy ze złości.

— Przychodzę z prośbą — poinformował z trudem, zajmując przeciwległe krzesło. Podciągnął nogawki jeansów, kiedy siadał.

— A to ciekawe. — Zmrużyłam powieki. Jaką prośbę mógł do mnie mieć Tristan Iwanow? Przeczucie mówiło mi, że to nie mogło być nic dobrego.

— Jutro po śniadaniu musisz dopilnować, żeby Penelopy nie było w pobliżu jej pokoju — powiedział to luźno, jakby nie było w tym niczego nadzwyczajnego.

Co miał przez to na myśli? Chyba nie chciał grzebać w pokoju mojej siostry, prawda? Parsknęłam, widząc jego minę. On naprawdę to planował. I naprawdę myślał, że się na to zgodzę?

— Nie ma opcji. — Pokręciłam na boki głową, mając szczerą ochotę się roześmiać. Najpierw kazał mi się trzymać z daleka, groził dając te swoje „przyjacielskie rady" a teraz przychodził i rozkazywał, bo nawet nie prosił, bym zajęła Pen, podczas gdy on będzie myszkował w jej sypialni? Ta, jasne. Może jeszcze pomogę mu zlikwidować wszystkich Odmiennych albo podbić świat?

Fakt, jutro i tak po śniadaniu wychodzę z Pen do pokoju muzealnego, żeby zrobić coś w rodzaju pikniku, ale za żadne skarby nie wezmę udziału w spiskach Iwanowów. To byłoby jak zdrada. Poza tym, dlaczego on w ogóle chce przeszukać jej pokój? Leżał w łóżku i nagle pomyślał: „Hm, nudzę się, może pogrzebię komuś w rzeczach"?

OdmienniDär berättelser lever. Upptäck nu