Rozdział 11

850 82 8
                                    

Było grubo po pierwszej, kiedy siedziałam w zakazanej bibliotece. Znajdowała się dokładnie tam, gdzie wskazał Simon. Choć ukryta, znalezienie jej okazało się wyjątkowo łatwe. Każdy przypadkowy uczeń mógł stanąć na jednej z posadzek i otworzyć przejście. Ciekawe, jak wiele osób wiedziało o istnieniu tego pomieszczenia.

Przeglądałam już drugą książkę w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji. Naprawdę próbowałam odpuścić, ale tej nocy nie mogłam spać, dręczyło mnie zbyt wiele myśli, a kamień co rusz pojawiał się w mojej głowie. Musiałam, po prostu musiałam dowiedzieć się, do czego tak właściwie służył.

W pokoju było przeraźliwie zimno. Co chwilę kręciło mnie w nosie od kurzu, który wypełniał wszystko. Piekły mnie od niego oczy oraz od światła, ciemnego, ledwo oświetlającego kartki, które przewracałam. Musiałam wytężać wzrok i ustawić się pod odpowiednim kątem, by cokolwiek dostrzec.

Z westchnieniem oparłam głowę o mały stolik, jedyny w tej ciasnej biblioteczce. Znajdowały się tutaj tylko dwa podłużne regały, a większość książek była pokryta grubą warstwą kurzu. Wzięłam tę, która wydawała się najczęściej używana. Nie znalazłam jednak w niej nic ciekawego. Spojrzałam przed siebie. Przez zmęczenie miałam wrażenie, że ściany znajdowały się coraz bliżej i bliżej. Marzyło mi się ciepłe łóżko, wiedziałam jednak, że nie zdołam zasnąć. Cały dzień chodziłam spięta, siedziałam wiele godzin z Penny, która zachowywała się coraz dziwniej. Próbowałam wyprzeć z głowy słowa Tristana, ale one pojawiały się nieustannie. Wieczorem chciałam zapukać do jego drzwi, by dowiedzieć się, czy znalazł w pokoju mojej siostry coś, co mogło wytłumaczyć jej ekscentryczne zachowanie. Odpuściłam to sobie jednak. Skoro nie przyszedł z żadną informacją, znaczyło to, że był w błędzie. Pen nic nie ukrywała. Po prostu wróciła nieco inna. Więzienie w O.L.P.O ją zmieniło, żadna inna opcja nie wchodziła w grę.

Oparłam się o skrzypiące krzesło, z hukiem zatrzaskując książkę. Warstwa kurzu wzniosła się do góry, przez co kichnęłam dwukrotnie.

— Na zdrowie.

Pisnęłam i omal nie spadłam z krzesła, kiedy usłyszałam za sobą czyjś głos. Z sercem walącym jak oszalałe obróciłam głowę.

Jak mogłam nie usłyszeć, że ktoś wchodził do środka? Przecież te cholerne schodki skrzypiały na każdym kroku!

— Co ty tutaj robisz? — zapytałam oskarżycielskim tonem.

Tristan zaśmiał się pod nosem, kiedy pochylał się nade mną, by odczytać tytuły ksiąg.

— Naprawdę nie masz nic ciekawszego do roboty? — odpowiedział pytaniem na pytanie, powolnym krokiem przechadzając się wzdłuż regału. Palcami muskał mijane książki, ścierając z nich pył.

— Niekoniecznie — mruknęłam cicho, obserwując, jak wyciąga grube tomisko. Położył książkę na stole, siadając na drewnianym krześle, które niebezpiecznie odchyliło się pod jego ciężarem. — Jak się grzebało w rzeczach Pen?

— Powiedziała ci dzisiaj coś ciekawego? Spędziłyście razem pół dnia. — Znów zrobił to samo. Nie odpowiedział na kolejne pytanie, które zadałam. Przypatrywał mi się zielono-złotymi oczami, zaczesując blond włosy za ucho. Jego spojrzenie było intensywne, w ciasnym pokoju z żarówką wiszącą nad nami, poczułam się jak na przesłuchaniu.

— Niekoniecznie — odparłam tak samo jak przedtem, wzruszając ramionami.

— Niekoniecznie — powtórzył po chwili. Nie wiedziałam, czy odpowiadał na moje pytanie, czy po prostu zastanawiał się, co kryło się za tym słowem. — Wtajemniczę cię w kilka spraw.

OdmienniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz