Rozdział 4

1.2K 128 28
                                    

Już zanim otworzyłam oczy, wiedziałam, gdzie byłam. Zapach szpitalnych środków uderzył w nozdrza zaraz po tym, jak odzyskałam przytomność, a znajomy głos pani Carmel dotarł do mnie chwilę później. Z cichym jękiem uchyliłam powieki. Nadal szumiało mi w głowie, jakby lada moment miał wybuchnąć mi mózg. Uczucie to było na tyle nieprzyjemne, że miałam ochotę znów stracić przytomność, byleby go nie czuć.

Obraz mi się rozmazywał, gdy rozglądałam się po pomieszczeniu, ale pierwszą osobą, którą zobaczyłam, był Tristan. Stał nade mną z założonymi na klatce rękami i wypowiadał słowa, których nie rozumiałam. Miał skwaszoną minę, tak jak ostatnim razem, a jego niezadowolenie od razu przeszło na mnie. Przecież nawet nie kazałam mu tu stać i się na mnie gapić!

Zamrugałam kilkakrotnie, aby wyostrzyć wzrok, a wtedy zobaczyłam, że nie był sam. Obok niego z lekkim uśmiechem Ivar odpowiadał mu coś w innym języku. Po kolejnym zdaniu rozpoznałam rosyjski. Kiedy na mnie spojrzał, zabłyszczały mu oczy, ale mogło mi się to jedynie wydawać przez pulsujący ból głowy.

— Obudziła się, możemy iść? — Tristan z irytacją w głosie odezwał się do brata.

Podparłam się łokciami o materac i z myślą, że blondyn był okropnym chamem, spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek.

— Nic mi nie jest, dzięki za troskę — mruknęłam sarkastycznie, unosząc się do siadu. Oparłam się wygodnie o poduszkę.

— Mój brat się o nikogo nie troszczy, jest strasznym dupkiem — odezwał się Ivar z szerokim uśmiechem, ukazując szereg białych zębów. Tristan przewrócił na jego komentarz oczami, wyraźnie tracąc cierpliwość.

— Nie wzięłaś leków. Pij. — Pani Carmel wcisnęła mi w dłoń fiolkę z tym paskudnym płynem. Skarciła mnie z góry wzrokiem, wzdychając pod nosem.

Skrzywiłam się, odkręcając korek. Zapach delikatnie drażnił mnie w nozdrza i jeszcze nim przycisnęłam buteleczkę do warg, poczułam w ustach gorzkawy posmak. Z czegokolwiek to lekarstwo było zrobione, smakowało okropnie. Wypiłam zawartość za jednym zamachem, tylko po to, by mieć to za sobą. Ledwo udało mi się powstrzymać drżenie obrzydzenia.

— Musisz brać je systematycznie, Navinne. Gdy tylko poczujesz, że nie czujesz się najlepiej, wypij jedną, zanim stracisz kontrolę. Teraz mdlejesz przez ból, ale później twoje moce przypadkiem mogą wybuchnąć — zbeształa mnie, zabierając ode mnie pusty flakonik.

Nigdy nie byłam systematyczna. Zawsze gdy musiałam brać jakieś lekarstwa, zapominałam o nich i zamiast łykać je codziennie, przypominałam sobie o nich co kilka dni. Słysząc jednak, że moje moce mogły nagle „wybuchnąć", zakodowałam sobie w głowie, by zawsze mieć obrzydliwe leki od pani Carmel przy sobie.

— Dorian kazał przekazać, że twoje książki są w bibliotece — odezwał się Tristan obojętnym tonem, zwracając na siebie moją uwagę. Wyglądał, jakby był zły na cały świat i przypuszczałam, że właśnie tak było. On i Victoria przypominali mi ludzi, którzy byli non stop zirytowani i nawet najdrobniejsza rzecz mogła wyprowadzić ich z równowagi. Ivar z kolei z zachowania nie był do nich ani trochę podobny. Wydawał się miły, uśmiechał się, rozmawiał z innymi nie tylko po to, by pokazać, jak bardzo miał ich dość. Całkowite przeciwieństwo rodzeństwa. Nawet teraz patrzył na mnie rozluźniony z lekkim uśmiechem na ustach, podczas gdy Tristan ledwo wytrzymywał w miejscu.

Otworzyłam usta, żeby zapytać, gdzie znajdę bibliotekę, ale widząc jeszcze bardziej poirytowane spojrzenie blondyna, zacisnęłam wargi w wąską linię. Ten dupek nawet by mi nie odpowiedział, gdybym poprosiła.

— Ivar, gdzie jest biblioteka? — zapytałam, zwracając się bezpośrednio do drugiego z braci.

— Zaprowadzę cię — zaproponował z błyskiem w oczach.

OdmienniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz