Rozdział 6

994 107 25
                                    

Nie mogłam nic poradzić na to, że tego ranka gapiłam się na stolik Iwanowów. Z początku kryłam się z obserwowaniem ich, jednak gdy w mojej głowie pojawiały się niewygodne pytania, wzrok sam zmierzał w ich kierunku. Zawieszał się na przystojnej twarzy Ivara, który mrugał do mnie za każdym razem, gdy przyłapywał mnie na gorącym uczynku. Zahaczał o zimne spojrzenie Tristana, krzyżował się z nienawistnym spojrzeniem Victorii.

Stukając palcami o kubek parującej kawy, próbowałam wyobrazić sobie wśród nich Penelopę. Czy patrzyli na nią w ten sposób co na mnie? Na ich twarzach malowała się identyczna niechęć? Odbijała się ona również na jej twarzy? Kłócili się o rzeczy nieistotne czy też ich wrogość oraz pogarda miały inne podłoże? A Ivar? Czy traktował Penny normalnie, tak jak mnie? Mrugał do niej, gdy tylko ich spojrzenia się spotykały? Czy miał powód, by jej nie znosić jak rodzeństwo? Miałam tyle pytań, że lada moment wybuchnie mi czaszka.

— Gapisz się. — Simon trąca mnie w ramię ze śmiechem, a kilka kropel kawy wylewa się z kubka.

To prawda, gapiłam się i wcale się z tym nie kryłam. Zastanawiałam się, czy w tej akademii znajdowała się osoba, która mogła pomóc mi w moim małym śledztwie. Rozważałam rozmowę z Silver, wątpiłam jednak, by znała tajemnice Pen. Wtedy w bibliotece kazała mi przyjść, chciała opowiedzieć mi o niej wszystko, sama jednak wspomniała, że siostra coś ukrywała. Jak wiele o niej wiedziała? Czy były to rzeczy, które mogły doprowadzić mnie do prawdy? Powinnam ją odwiedzić, nawet jeśli nie mogła mi pomóc. Były przyjaciółkami, może Silver coś dostrzegła w jej zachowaniu, podsłuchała jakąś dziwną rozmowę, jak ja.

— Do jakiej frakcji należy Victoria? — zapytałam, przerywając Indirze rozmowę na temat lekcji. To przypomniało mi, że zapomniałam o dzisiejszym wypracowaniu na historię. Trudno, pan Petrov będzie miał powód, by porównywać mnie do siostry.

— To wiedźma — odparł Simon, przeciągając samogłoski. Ściszył głos do konspiracyjnego szeptu, jakby mówił jakąś niedozwoloną rzecz. Kąciki ust drgnęły mi w lekkim uśmiechu. Mogłam uwierzyć w to, że Iwanow rzeczywiście była wiedźmą. — Wariatka z niej — zachichotał, sięgając po widelec z mojego talerza. Nie tknęłam nic oprócz kawy, a dla chłopaka było to jak zaproszenie do mojego śniadania. Zaczął pałaszować moją jajecznicę jakby należała do niego. Dzielenie się jedzeniem z jakiegoś powodu miało miejsce podczas każdego posiłku. I choć z początku nieco mnie to drażniło, teraz było niemal zupełnie normalne.

— Daj spokój — skarciła go Indira, przewróciwszy oczami. I bynajmniej nie chodziło jej o okradanie mnie z posiłku.

— Jest niezidentyfikowana — wtrąciła się Danika, zerkając na Victorię, jak na dziwadło. — I faktycznie jest wariatką. — Uśmiechnęła się półgębkiem, posyłając Simonowi porozumiewawcze spojrzenie. — Oczywiście nie obrażając twojej psióły — dodała tonem zabarwionym sarkazmem.

— Dużo przeszła, wcale nie jest wariatką. — Policzki Indiry nabrały lekko czerwoną barwę. Brwi miała ściągnięte, a żuchwę zaciśniętą, złość wyraźnie malowała się na jej zwykle spokojnej twarzy. Obserwowałam ją ze zmrużonymi powiekami, nie mogąc pojąć jak ktoś tak dobry, mógł przyjaźnić się z kimś tak podłym. Zupełnie jakby anioł obracał się w towarzystwie diabła. — Nie rozumiem, dlaczego nie chcecie daj jej szansy. Nie jest złą osobą — broniła jej dalej, patrząc kolejno na każdego z nas.

Simon całkowicie się wyłączył, więc teraz bawił się falbankami swojej bluzki, ignorując słowa Faye. Danika wyglądała, jakby ktoś opowiedział jej dobry żart. A ja uniosłam sceptycznie brew. Jakbym mogła przekazywać wspomnienia, pokazałabym jej nasze pierwsze spotkanie w pokoju. W życiu nie dałabym jej szansy, co z pewnością było obustronne. Victoria od początku mnie nie lubiła, a ja nie zamierzałam pierwsza wyciągać do niej ręki. Była żmiją, ukąsiłaby mnie, nim zdążyłabym choćby kiwnąć palcem.

OdmienniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz