Rozdział 4.

339 30 129
                                    


teraz

Wróciłem do domu. Pogrzeb był cholernie ciężki i nie wiedziałem, gdzie miałem zebrać myśli, jak miałem to zrobić. Zrzuciłem buty i boso przeszedłem do salonu. Nie płakałem, nie miałem już czym. Nic nie czułem, moje serce się zatrzymało, wszystko było do dupy. Stało się takie w momencie, kiedy zmarł mój mąż. W pieprzonym sklepie, bo zachciało nam się wina! Rzuciłem wściekły poduszką w telewizor, a łzy nagle na nowo znalazły się w moich oczach, a dalej na policzkach. Straciłem sens życia.

Telewizor spadł na podłogę z hukiem, podejrzewałem, że rozbił się na dobre. Mogłem się pożegnać z nim, jak zrobiłem to kilka godzin wcześniej z Harrym.

- Louis ogarnij się- wymamrotałem sam do siebie- To już przeszłość.

Choćby to było takie łatwe. Zamknąć rozdział, bo ktoś umarł. To nie było normalne, nie do przełknięcia, to się po prostu skończyło. Harry mnie zostawił, jak kiedyś zrobił to Zayn.

Zayn, który nawet teraz słowem się nie odezwał.

Zwinąłem się na kanapie i zmęczony płaczem, naprawdę szybko zasnąłem.

Xxx

Kiedy się obudziłem, za oknem było już ciemno. Jedynie uliczne latarnie dawały jakieś światło. Przeniosłem się do pozycji siedzącej, zrzucając puchaty koc z mojego ciała. Już miałem wstać i skierować się do kuchni po kubek gorącej, cierpkiej kawy, kiedy doznałem olśnienia. Byłem okryty ciepłym materiałem, a byłem przekonany, że zasnąłem na kanapie nie przykrywając się. Wiedziałem, że ktoś był, a może nadal jest w mieszkaniu. Myślałem, że może Niall albo Liam przyszli mnie odwiedzić, sprawdzić jak się mam. Mogły to też być moje siostry czy ojczym. Podejrzewałem jednak, że tego się nie dowiem, ponieważ nie wyczuwałem niczyjej obecności poza moją.

Westchnąłem cicho i wstałem, kierując się do kuchni. Zrezygnowałem z kofeiny na rzecz mocnej herbaty. Harry uwielbiał herbatę. Pił ją nałogowo, kilka razy dziennie. Ja wolałem kawę; mocną, gorzką i czarną. Bez cukru, bez mleka. Byłem na to zbyt leniwy.

Harry był inny. Nie był tak prosty. Podczas całej doby wypijał około dziewięciu kubków herbaty i za każdym razem była to inna. Dzień zaczynał kawą z mlekiem. Po godzinie pił herbatę malinową, w południe czarną. Następne były owoce leśne, dalej tropikalne. Potem pił jabłkową, kolejna była zielona, a dalej mięta. W okolicach 6 wieczorem pił karmelową, a przed pójściem spać stawiał na melisę z pomarańczą. Czasami wplątywały się pomiędzy to inne. Ja ograniczałem się do kofeiny. I papierosów. Podczas gdy Harry wypijał mnóstwo teiny, ja zabijałem się kawą i nikotyną. Ale nieważne co jedliśmy czy piliśmy. Spędzaliśmy czas razem, we dwoje. Nawet jeśli między nami bywało różnie, zawsze wracaliśmy do tego dobrego stanu.

Automatycznie wyciągnąłem dwa kubki i zaparzyłem dwie torebki herbaty. Kiedy obie uświadomiłem, co robiłem, rozpłakałem się. Jedna ze szklanek wylądowała na podłodze, a ja zsunąłem się po szafkę, chowając głowę w kolanach. Cichy szloch opuszczał moje gardło, a ciało drżało od spazmatycznego łkania. Straciłem jedyną osobę, która wywoływała uśmiech na mojej twarzy, mój sens życia.

-Lou- ktoś się odezwał nad moją głową- Boobear- czyjeś ramiona oplotły moje ciało. Wtuliłem się w osobę, czując jedynie przyjemny zapach wody kolońskiej- Shhh mały, będzie dobrze. Zawsze jest, prawda?

- Zayn- wymamrotałem, nie podnosząc głowy- Co tu robisz?

- Myślisz, że mógłbym cię zostawić?

Sprzedany|| L/ZKde žijí příběhy. Začni objevovat