33. "Przypominał dziką bestię"

Start from the beginning
                                    

    — Z tobą będę bezpieczniejsza — nalegała.

    — Beze mnie nikt nawet się nie dowie, że tu jesteś — zapewnił. Trzymał jej wyjątkowo małą i delikatną dłoń w swoich. Nie rozumiał tej nowo nabytej przez siebie potrzeby okazywania czułości, ale równocześnie wcale nie planował przestawać. — Nie pozwolę, żebyś znalazła się pośrodku walki dwóch Wyższych. Musisz być jak najdalej to możliwe.

    Maureen przytaknęła niepewnie. Naprawdę zostanie bez niego to ostatnie, czego chciała w tej sytuacji. W całym tym okrutnym świecie wampirów wydawał jej się bezpieczną ostoją. Nie potrafiła pozbyć się złego przeczucia co do tego planu.

    Na miejsce przybyli ochroniarze Victora. Jednym z nich był Hektor — Wyższy, którego Maureen znała z posiadłości, a oprócz niego przyszło także dwóch Niższych. Ten pierwszy został z dziewczyną w pokoju, a Niżsi mieli krążyć dookoła i zgłaszać nadchodzące niebezpieczeństwo.

    Wampir pożegnał się z Maureen. Widział, że jego żywicielka naprawdę nie chciała zostawić go samego. Wierzył jednak, że takie rozwiązanie będzie dla niej najlepsze. Bardzo szybko miało się jednak okazać, że powinien jej wtedy posłuchać.

***

    W posiadłości Elliott właśnie dostał od Victora zdenerwowany telefon. Wampir wracał już, więc miał przygotować dla niego konkretne dokumenty i odkopać kilka kontaktów do osób, które specjalizowały się w szukaniu tych, którzy bardzo nie chcieli zostać znalezieni.

    Oczywiście, że Victor wyżywał się na nim przy okazji. Nienawiść sługi do swojego pana rosła coraz bardziej z każdym dniem, a tego osiągnęła swój szczyt. Nie zamierzał pozwolić mu na dalsze kontrolowanie każdego aspektu swojego życia i przyprawianie go codziennie o zawał serca.

    Spokojnie zaczął więc wykonywać polecenie, które mu wydał, jednocześnie wybierając pewien numer. Numer, który pozostawiła mu pewna wampirzyca. Wampirzyca, która miała pewien plan wobec jego pana.

    Nigdy wcześniej nawet nie myślał, aby mu się sprzeciwić. Ręka trzęsła mu się i pociła na samą myśl, gdy starannie przepisywał zapisane na pomiętej kartce cyfry. Nie tylko zamierzał mu się sprzeciwić, on miał zamiar przyczynić się do jego śmierci, narażając przy tym niewinną dziewczynę.

    Nie widział jednak żadnej innej możliwości na wyzwolenie się z tego piekła.

    Gdy tylko odebrała, zaczął podawać jej właściwy adres. Cieszył się niezmiernie, że Victor nigdy niczego nie robił sam. Dzięki temu miał dostęp do tak cennej informacji, która pozwoli zapędzić go w pułapkę. Ta, którą chciał ochronić, stanie się jednocześnie jego zgubą.

    — Jesteś pewien, że nikogo ważnego tam nie będzie? — upewniała się Adelheid.

    — Z całą pewnością Victor zostawi tam Hektora, aby ją chronił — zgadywał, jednak znał Augusta na tyle dobrze, żeby móc powiedzieć to z pewnym przekonaniem.

    — Hektor to tylko pies — mruknęła lekceważąco wampirzyca. — Nie sprawi problemu. Chodzi o Victora. Mogę tam więc już jechać?

    — M... — zaciął się — może pani.

    — Doskonale! — nie kryła swojej radości z mordu, który miała wkrótce dokonać. Przerażała Elliotta, ale jednocześnie w jakiś sposób fascynowała. — Czy na pewno podałeś mi dobry adres? Chyba rozumiesz, że nie mogę, a w zasadzie nie możemy, sobie pozwolić na ani jeden błąd.

    — Tak — potwierdził, ale dla pewności powiedział jej ponownie nazwę hotelu i numer pokoju.

    — Elliott...

    Głos Victora przeszył go na wylot niczym piorun. Całe jego ciało skostniało. Nie był w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Nawet płuca i serce wydawały się zapomnieć, jak wykonywać swoją pracę.

    — Co to ma znaczyć? — dopytał zdenerwowany wampir. — Z kim ty, do cholery, rozmawiasz?!

    — Witaj, Victorze. — Głos z telefonu potwierdził najgorsze obawy wampira. — Czy raczej panie Victorze, czyż nie tak kazałeś mi się do siebie zwracać? — sprostowała z niemałą pogardą w głosie. — Pozwolę ci się nacieszyć tym tytułem, póki jeszcze możesz. Muszę cię jednak niestety poinformować, że twoi słudzy nie są do końca wierny. Ten tutaj zamierza cię zabić. Może to dlatego, że nie najlepszy z ciebie pan. — Zaśmiała się, a ten dźwięk drażnił nieprzyjemnie uszy obu słuchających go mężczyzn.

    — Adelheid! — wrzasnął, wyrywając telefon z dłoni przerażonego Elliotta.

    — Jak myślisz, kto z nas dotrze do niej jako pierwszy? — zapytała, doskonale znając odpowiedź. Chciała po prostu delektować się chorą grą, którą właśnie rozpoczęła.

    Victor nie zdążył już nic powiedzieć, w żaden sposób zareagować, bo wampirzyca po prostu się rozłączyła. Zacisnął szczękę, przestając na chwilę oddychać. Rozumiał, co właśnie się stało, choć jego świadomość nie chciała do końca tego pojąć i zaakceptować.

    Telefon nie miał dziś szczęścia, bardzo prędko wylądował na ziemi roztrzaskany na setki kawałków po tym, jak wampir cisnął nim z całej siły w ścianę. Elliott był kolejny. On również nie miał co liczyć na przychylność losu. Zawsze bał się wampira, ale teraz, pierwszy raz, odkąd się spotkali, Victor naprawdę przypominał dziką bestię, za którą go uważał. W jego oczach pojawił się gniew. Furia tak ogromna, że dla wszystkich stało się jasne, że wkrótce nie zdoła już jej kontrolować.

    Sługa nie był w stanie wziąć oddechu, by coś powiedzieć. Ba, nie zdołał nawet pomyśleć, jakie słowa byłyby właściwe w takiej sytuacji. Wampir chwycił jego głowę, a następnie wygiął niezdrowo kark. Nie przestał, dopóki nie usłyszał tego tak charakterystycznego chrupnięcia kości. Bezwładne ciało prędko dołączyło do telefonu na podłodze. Elliott nie był nawet w stanie się zorientować, że umiera.

(1402 słowa)

Witajcie! Przypominam, że dziś widzimy się co godzinę, bo mamy walentynkowy maraton! Nie ważne, czy zostawiacie na chwilę dla mnie swoją drugą połówkę, a może jesteście szczęśliwymi singlami, którzy spędzają ten dzień, jak tylko sobie zapragną, dziękuję, że jesteście!

— Wilczek

Predator and PreyWhere stories live. Discover now