7. "Dobrze, Victorze"

7.5K 405 67
                                    

    Maureen wróciła do swojej sypialni. Cały czas czuła ogromne wyrzuty sumienia, że zamiast martwić się o przyjaciółkę, która zniknęła bez wyjaśnienia, nie potrafiła się pozbyć z głowy myśli o Victorze. Nie mogła zrozumieć, czemu ktoś taki, jak on, mógłby się nią interesować.

    Spojrzała na siebie w lustrze, którego nie dała rady przecież całe życie unikać, choć bardzo by tego chciała. Za niska, za szerokie biodra, za małe piersi, okrągła buzia, której nie znosiła tak bardzo, że upewniała się, aby cały czas przykrywała ją grzywka. Mogłaby wyliczać swoje wady bez końca, a Victor... Victor wydawał jej się idealny. Gdy przyglądała się jego twarzy, miała wrażenie, że spoglądała na wyrzeźbione w kamieniu dzieło sztuki, które jakimś cudem ożyło i również zerkało na nią w odpowiedzi.

    Wampir wcale jednak idealny nie był. Pomimo swojego godnego antycznego herosa ciała, jego charakter pozostawiał wiele do życzenia. Nawet te cechy, które większość ludzi uznałaby za pozytywne, on wykorzystywał tylko i wyłącznie do swoich samolubnych i nierzadko okrutnych celów.

    Tak właśnie było teraz. Determinacja w dążeniu do celu to atrybut, który chciałby posiadać każdy człowiek. Celem Victora było jednak zdobycie na własność pewnego małego człowieczka. Postanowił nie spocząć, dopóki będzie miał jej podpis na egzemplarzu specjalnie przygotowanej umowy, która już teraz czekała na swoją kolej w szufladzie jego biurka. Dziewczyna przyjdzie do niego, nawet jeśli wampir będzie musiał zrujnować jej życie, aby oddanie się mu było jedyną opcją, jaka jej została.

    To właśnie w swojej samolubności postanowił zrobić.

    Z początku ocenił ją źle. Myślał, że okaże się łatwa. Sądził, że gdy popchnie ją odrobinę w kierunku zaufania mu, będzie jadła mu z ręki. Okazało się jednak, że zaufanie mu sprawiło, że dziewczyna zrobiła się bardziej dziecinna i zadziorna niż posłuszna. Z niepokojem zauważył również jej ogólny brak zainteresowania pieniędzmi, które mógł jej zaoferować. Niestety nie należała chyba do tego typu osób, które poślubiłyby obrzydliwego starca, by dorobić się fortuny. Takie od zawsze należały do najprostszych do zdobycia.

    Victor wrócił do swojego apartamentu zupełnie wycieńczony. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem cokolwiek wydało mu się na tyle ważne, żeby opuścić schronienie pod dachem w ciągu dnia. Natychmiast wrócił na swoje łóżko i rozłożył się na nim. Leżał tak bez ruchu kilka chwil, zbierając siły. Cały czas czuł cudowny zapach dziewczyny. Jego portfel zdążył nim odrobinę przesiąknąć. Zapach ten, miał wrażenie, mógłby zaprowadzić go do grobu.

    Wiedział, że było już za późno, żeby się zatrzymać. Moment, w którym mógł sobie odpuścić, skończył się, gdy przekroczył próg tej kawiarni. Od tamtej chwili jego myśli zapełniał tylko jeden cel — otrzymanie odrobiny tego małego człowieczka tylko dla siebie. Narastała w nim obsesja, którą rozpoznał jako wyrywającą się spod kontroli, ale nie zamierzał zrobić nic, aby ją zatrzymać.

    Nie czekał ani chwili dłużej. Ktoś musiał mu ułatwić polowanie. Nie zamierzał sam brudzić sobie rąk, zastawiając pułapki na dziewczynę. Znał wiele Niższych, które nigdy jeszcze nie wzgardziły możliwością zarobku. Przeszukiwał w wyobraźni listę, myśląc o odpowiedniej osobie. W końcu dotarł do Sary. Choć na papierze wierna była swojej pani — Adelheid, nie przywiązywała się do tego zbyt mocno. Miała pewną wyjątkową cechę, która sprawiała, że nadawała się na to stanowisko — była niemalże tak niziutka jak Maureen, czyniąc ją perfekcyjną osobą do podszycia się pod nią.

    Gdy już zaczęło się ściemniać, podniósł się z miejsca, w którym spoczywał i zaczął iść do swojego gabinetu. W drodze do niego zauważył swoje odbicie w lustrze. Jego szczęka była zaciśnięta, a oczy błyszczały wyjątkowo wyraźnie, mimo ograniczonej ilości światła księżyca, które mogły odbijać. Uśmiechnął się pobłażliwie, rozluźniając tym mięśnie twarzy. Podszedł do jednej z ogromnych zasłon, które uniemożliwiały mu wyjrzenie na zewnątrz i szarpnął za nią gwałtownie, odsłaniając sobie widok. Posłał swojemu astralnemu towarzyszowi triumfalny uśmiech. Dzisiaj miał dobry humor, a determinacja, z jaką podchodził do zdobycia Maureen, zaskoczyła nawet jego samego. Nie zamierzał przejmować się tego dnia cichymi naukami księżyca.

Predator and PreyWhere stories live. Discover now