18. "Pytaj zatem"

6K 349 36
                                    

    Ta noc tuż po wizycie wampira była chyba najgorszą w całym jej życiu. Przez pierwsze dwie godziny była zbyt osłupiała i słaba, aby o czymkolwiek pomyśleć. Wszystko, co wiedziała do tej pory o świecie, w którym żyła, okazało się nieprawdą. Jej mózg odciął się chyba na jakiś czas, nie chcąc dopuścić tego do wiadomości.

    Koło trzeciej w nocy zaczęło padać. Maureen była niemal w stu procentach pewna, że nigdy jeszcze nie doświadczyła takiego oberwania chmury. Deszcz wydawał się mieć duszę, być jednocześnie wściekły i zrozpaczony. Po pewnym czasie uświadomiła sobie, że po prostu przekładała swoje własne uczucia na zazwyczaj nieożywioną naturę.

    To właśnie wtedy musiała zaakceptować, że wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku godzin, było prawdą. Wzdrygnęła się, chowając jeszcze głębiej pod kołdrę. Odkąd Victor ją opuścił, nie wyszła jeszcze z łóżka. Z jakiegoś powodu bycie pod pościelą dodawało jej poczucia bezpieczeństwa, nieważne jak absurdalne to było. Świeca, którą zapalił wampir, wciąż paliła się na parapecie. Teraz jej płomień tańczył znacznie szybciej, jakby i ona odzwierciedlała uczucia dziewczyny.

    Maureen wlepiła wzrok w sufit i leżała chwilę nieruchomo, myśląc o wszystkim. Wiedziała, że musiała naprawdę zaakceptować, w jakim położeniu się znalazła. Przygryzła wargę, a ponieważ ostatnio wyjątkowo często to robiła, od razu trafiła w jedno z wielu istniejących już pęknięć i pociekła z niego odrobina krwi. Metaliczny smak cieczy obudził ją odrobinę. Wzięła głęboki wdech i zaczęła wyliczać w głowie wszystko, co do tej pory wiedziała.

    Jeden — nie miała już przyjaciółki. Keira zniknęła gdzieś bez śladu i pomimo błagania Maureen i jej licznych telefonów oraz wiadomości, od ich ostatniej rozmowy nie odezwała się ani razu. Dziewczyna całkiem zaakceptowała, że spotkanie się z rodziną musiało być wymówką dla czegoś znacznie poważniejszego, o czym z jakiegoś powodu nie chciała lub nie mogła jej powiedzieć. Ta druga możliwość wydawała jej się znacznie bardziej znośna. Wciąż miała nadzieję, że jej współlokatorka wróci pewnego dnia i wszystko jej wyjaśni, ale na chwilę obecną, musiała się pogodzić z jej odejściem.

    Dwa — nie miała już przyjaciela. Od początku wiedziała, że obietnice Mike'a, że mieli wciąż pozostać przyjaciółmi nawet po jego wyznaniu, były puste i niemożliwe do dotrzymania. Oddalali się od siebie coraz bardziej, a po ostatnich wydarzeniach stracili jakąkolwiek szansę, że cokolwiek powróci do normalności.

    Trzy — nie miała już pracy. Była dwudziestotrzyletnią dziewczyną bez wykształcenia i z doświadczeniem jedynie w pracach, które nie wymagały żadnych specjalnych umiejętności. Wiedziała, że bez pomocy Keiry, za którą chciała się odwdzięczyć, gdy tylko będzie mogła, nie była w stanie zacząć studiów. Jej praca musiała się więc obecnie ograniczać do pozycji za minimalną krajową, za którą momentami trudno było wyżyć, a już na pewno okropnie ciężko spłacać jeszcze przy tym długi.

    No właśnie, długi, pomyślała, od razu czując przerażenie. Wciąż nie pozbierała się do końca po otrzymaniu tej informacji. Przykryła się jeszcze mocniej, teraz zakrywając całą twarz. Powróciła w myślach do swojej wyliczanki.

    Cztery — miała ogromny dług do spłacenia. Nie wiedziała, jak się za to zabrać. Nikt nie udzieli jej kredytu, a branie kolejnej pożyczki, aby spłacić te poprzednie, wydawało się zupełnie mijać z celem i dziewczyna doskonale wiedziała, że to łatwa droga do jeszcze większych kłopotów. Czy była szansa, że śledztwo wykazałoby, iż to nie ona brała pożyczki? Szczerze w to wątpiła. Ktokolwiek się pod nią podszył, czy była to Sara, czy ktoś inny, wiedział, co robił. Podpis był podrobiony bezbłędnie, osoba ucharakteryzowana nie do odróżnienia. Ktoś taki nie dałby się złapać policji.

Predator and PreyWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu