PART I ✔

6.9K 272 293
                                    

Postanowiłam że zacznę poprawiać moje stare opowiadania i sprawię aby miały więcej sensu i mniej błędów.
Znaczek który widzicie za tytułem oznacza że rozdział jest poprawiany, ogólnie w historii nic się nie zmieni. Ale niektóre zdania mogą być trochę inne.
Miłej zabawy!!
_

Patrzyłaś z zażenowaniem na dorosłego mężczyznę. Naćpany do granic możliwości mężczyzna śmiał się jak upośledzony psychicznie, najwyraźniej nie przeszkadzało mu to że leżał na środku brudnej od błota i smrodu ulicy. Przewróciłaś oczami, za każdym cholernym razem gdy schodziliście do Podziemi historia się powtarzała. Nawalony bądź naćpany do nieprzytomności opiekun którego zawsze musiałaś zgarniać z śmierdzącej ulicy. Przez bardzo długi czas bardzo się o niego martwiłaś, lecz z czasem i lecącymi latami przestało cię to interesować. Mimo że zawsze to robiłaś, zawsze zgarniałaś go z tych cholernych ulic bądź knajp nieprzytomnego który nie mógł stać na własnych nogach, to zawsze zaciągałaś go do domu, nie ważny jaki był dystans ponieważ wlekłaś go już nie raz przez miliony kilometrów. Zawsze gdy nie wracał biegłaś przez miasto prosiłaś boga aby nie był za daleko, bo nie chciałaś ciągnąć opiekuna przez całą Sinę. Było to dość upokarzające, nie koniecznie dla mężczyzny ponieważ tego nigdy nie pamiętał. Lecz widok dziewięcio letniej dziewczynki ciągnącej za sobą starego pijanego dziada mógł być trochę dziwny i nie na miejscu.

Lecz co najbardziej cię bolało, było to, że mimo twoich wszystkich starań, on traktował cię jak powietrze. Zabawkę którą trenował na morderczynie. Miałaś się go słuchać albo dostaniesz w łeb, takie były słowa które w kółko powtarzał i stosował. Nie miałaś wyboru, musiałaś się słuchać, jako dziecko nie rozumiałaś dużo rzeczy. Mimo iż mężczyzna znalazł cię w bardzo młodym wieku i postanowił wychować na morderczynie, byłaś mu wdzięczna. Teraz przynajmniej umiałaś się porządnie obronić i nie mdleć na widok krwi bądź organów. Nauczył cię dużo przydatnych rzeczy, naprzykład rzucać nożem, mogłaś rzucić z dziesięciu metrów nożem i mimo to trafić w wyznaczone miejsce, umiałaś otworzyć każdą kłódkę jaką napotkałaś, każdy zamek.

Oczywiście był dla ciebie zimny i okrutny, lecz z czasem bardziej łagodniejszy i do wytrzymania. Mimo że był nie pełnosprawny psychicznie, nie zrobił ci nigdy krzywdy, jedynie co mogłaś mieć to parę siniaków. Był dobrym człowiekiem, w sercu. Lecz choroba uniemożliwiała mu okazanie tego dobra.
— Kenny do cholery ogarnij się i wstań. — warknęłaś zirytowana. Mężczyzna pokazał ci środkowy palec i ponownie się zaśmiał.
— Nie. — odparł i dalej się śmiejąc.
— Kurwa Kenny jak zaraz nie wstaniesz to zostawię cię tu do jasnej cholery. — ponownie warknęłaś, miałaś już po dziurki w nosie jego idiotyzmu. Podczas gdy ten dalej się śmiał, zabrałaś mu klucz.
— Nie, zostajesz ze mną. A nawet jeśli teraz pójdziesz to nie wejdziesz. — mruknął z pewnością siebie.
— Czy aby napewno? — wyciągnęłaś klucz, ten usiadł i zaczął przeszukiwać kieszenie.
— Oż ty mała.. — warknął z rozbawieniem.
— Jesteś dobrym nauczycielem, ale słabym opiekunem. Dzięki za klucz. — odparłaś i zniknęłaś w cieniu wąskiej uliczki.

Weszłaś na jeden z dachów i zaczęłaś po nim biec, chodząc po linkach na pranie biegłaś w stronę wyjścia z Podziemi. Nie miałaś ochoty być ani chwili dłużej w tej czarnej i brudnej dziurze. Co chwilę przebiegałaś koło jakiś burdeli, knajp. Nie było tu bezpiecznie, to napewno. Zeszłaś na ulicę i zaczęłaś iść ciemną uliczką. Nagle zza rogu wyszedł mężczyzna, prawdopodobnie pijany, sugerując się tym że nie mógł iść prosto.
— Hej mała! — wrzasnął na co lekko się uśmiechnęłaś, obróciłaś się z kamienną twarzą. Spojrzałaś na mężczyznę który szedł w twoją stronę.
— Nie zgubiłaś się przypadkiem? — spytał pijackim głosem, nie było widać twojej twarzy przez cień, zrobiłaś krok do przodu. Stanęłaś w świetle ze spuszczoną głową.
— Nie. — odparłaś patrząc na ziemie z uśmiechem, uwielbiałaś takie momenty. Mężczyzna stanął na chwilę i uśmiechnął się znacząco.
— Zatem gdzie się wybierasz? — oparł.
— Nie musisz tego wiedzieć. — odparłaś podnosząc głowę.
— Ale musisz wiedzieć, że czeka cię nieszczęście. — odparłaś i zaśmiałaś się. Mężczyzna zamarł.
— Zobaczyłeś mą twarz, twarz Cienia Nocy, musisz ponieść tego konserwację, jaką jest.. — odparłaś zdejmując kaptur który miałaś na głowie.
— Śmierć. — uśmiechnęłaś się a twoje oczy zabłysły na czerwono. Mężczyzna nic nie odpowiedział. Zaśmiałaś się.
— Hmm, dziś będę dobra, dam ci uciec. — odparłaś. Mężczyzna odrazu zaczął biec przechylając się nieco na boki, zaśmiałaś się i odrazu ruszyłaś za nim. Chowając się w śród cieni, uwielbiałaś gonić swoje ofiary.
Biegłaś między budynkami to po sznurkach na pranie, to po dachać wydając z siebie psychiczny rechot. Nie lubiałaś tak grać, lecz musiałaś. Niestety, tak przedstawił cię Kenny, więc trzymałaś się tej roli.

𝓲 𝓪𝓶 𝓳𝓾𝓼𝓽 𝓵𝓲𝓴𝓮 𝔂𝓸𝓿   [ 𝐥𝐞𝐯𝐢 𝐚𝐜𝐤𝐞𝐫𝐦𝐚𝐧 ]Where stories live. Discover now