[31] Zrób to co Musisz...

1.2K 69 1
                                    

Clare dzielił tylko jeden dzień do spotkania z Kłamcą. Wszytko szło zgodnie z planem, aż do teraz.

Blondynka siedząc w salonie, zauważyła wnerwioną rudowłosą.

- Stark chyba chce z tobą porozmawiać. - powiedziała chamsko.

- Jeżeli coś chcę, to raczej sam mi powie.. - asgardzka wojownicza odpowiedziała obojętnie, co szybko okazało się błędem.

Nathasa siedziała przy brunetce, a jej dłoń mocno zacisnęła się wokół szyi bogini. To również okazało się błędem, jednak teraz ze strony Midgardki.

Clare nie dając się obezwładnić, złapała rudowłosą za nadgarstek i dumnie się uśmiechać odciągnęła jej rękę.

Wallatria bez problemowo mogła teraz przyznać Kłamcy rację w stwierdzeniu Midgardczycy są słabi. Przekonała się, że to dotyczy słabości psychicznej jak i fizycznej.

Z kpiną wstała z kanapy i skierowała się w stronę tarasu, pozostawiając tym samym zszokowaną agentkę.

***

Anthony od dwudziestu minut chodził w kółko po swoim pokoju. Przyczyną jego zmartwienia była pewna brunetka. Choć jej nie znał, ufał jej. Miała w sobie coś takiego, że on Poprostu wiedział, że jest dobrym człowiekiem.

Racja, wnioskując na podstawie papierów, Zara nie istnieje. Mimo to nie miał serca, aby ją wyrzucić. Jednak jeśli tego nie zrobi, to Nathasa wezwie S.H.I.E.L.D., a wtedy nie będzie fajnie.

Biorąc się w garść, opuścił pokój i rozpoczął poszukiwania brunetki.

***

Nie musiał się długo wysilać, gdyż poszukiwana przez niego osoba przebywała na trasie.

- Hej... Co tam słychać? - zapytał zmieszany.

- Powiedz mi to, co masz powiedzieć. - odwróciła się w jego stronę, na co brunet wyraźnie się zdziwił. - Nathasa mi mówiła, że chcesz ze mną rozmawiać.

Twórca Iron Mana westchnął, a na jego twarzy pojawił się smutek i obojętność.

- Musisz odejść, bo Nathasa chce cię zgłosić, że nie ma cię w papierach, ale masz w sobie coś takiego, że nie mogę cię wyrzuć. - powiedział szybko, na jednym oddechu. Clare uśmiechnęła się pocieszycielsko.

- Zrób to, co musisz. Nie chcę abyś miał przeze mnie problemy. - złapała go za ramię i jeszcze raz się uśmiechnęła.

- Ale to nie jest takie proste! - jego ton nadal był nerwowy.

- Wiem. Życie nie jest proste. Raz jesteśmy wysoko, a raz upadamy. Najważniejsze jest to, aby nie dać się i zawsze się podnosić. Nie pozwól sobie, aby ktoś pluł ci w twarz. - na słowa brunetki, jego twarz jakby złagodniała, a na miejsce złości wstąpiła obojętność.

- Wiesz... Może znam cię niecały tydzień, albo raczej, wogóle cię nie znam. - jego głos stał się teraz pełen nadziei i marzeń. - Ale cholera masz coś w sobie, że się na ciebie patrzę i się uśmiecham. A to co powiesz, to kurde jak jakiś ziomek z doktoratem. - roześmiał się wywołując tym samym uśmiech na twarzy kobiety. - Nie wyrzucę się z wieży. Nie będą mi mówić co mam robić. Choć.. - pociągnął ją za rękę i zaczął kierować do wnętrza budynku.

Głowę Clare zaprztały jednak najróżniejsze myśli. Jeszcze przed chwilą ich większą część zapełniał Kłamca, teraz jednak całe swoje zainteresowanie zwróciła ku miliarderowi, którego plan pozostał dla niej nie znamy...






~475

Outside The Law ~ Loki LaufeysonWhere stories live. Discover now