[2] Ta sama blizna

3.3K 153 83
                                    


- Szybko! Medyków! - krzyknął książe, wbiegając do sali.

- Na bogów! Co jej się stało? - zapytała zdziwiona Frigga, podchodząc do dziewczyny leżącej już na stole.

Zbiegło się wokół niej mnóstwo medyków i wróżek. Loki był przerażony. Nie widział co się dzieje. Udało mu się zobaczyć, że włócznia jest już wyciągniętą. Wokoło było mnóstwo krwii. Wszędzie chodzili wróżki i przyrządzały jakieś zioła. Nagle z ust Clare wydobył się głośny jęk. Kłamca widząc jak kobieta zwija się z bólu, prawie zemdlał. Po chwili poczuł, że ktoś łapie go za ramię i wyprowadza z sali. Ledwo przytomny dał się wyprowadzić. W głowie miał nadal widok blondynki, która tak bardzo teraz cierpiała.

***

Minęło już jakieś pięć godzin od kiedy Clare przybyła do Asgardu. Nadal przebywała w sali leczniczej. Mimo ogromnej ilości środków przeciwbólowych, przy każdym dotknięciu jej rany, zwijała się z bólu. Jej Krzyki można było usłyszeć z drugiego końca pałacu. Słyszał je również Kłamca. Siedział w swojej komnacie, próbując nie pokazywać przejęcia się sprawą. Przecież nikt nie mógł widzieć o tym, co łączy go z Clare.

Nagle do komnaty weszła Sygin. Od razu zauważyła, że jej przyszły mąż jest przygnębiony. Usiadła obok niego, a następnie mocno się do niego przytuliła.

- O co chodzi? - zapytała słodkim głosem, całując go w policzek.

- O nic. - odpalał szybko i krótko, jakby od niechcenia.

- Nie kłam. - usiadła mu na kolanach i objęła rękami za szyję. Loki nic nie odpowiedział.

Clear w tym samym czasie dostała ogromną dawkę jakiegoś zioła. Nie obyło się to głośnym krzykiem, który było słychać w komnacie księcia.

- Co to było? - zapytała zdziwiona Sygin, patrząc pytająco na Kłamcę. Kolejny krzyk Clare, przyprawił go o dreszcze. To straszne, co ona musiała teraz przeżywać. Przyszła żona księcia, zauważyła jego nagły dreszcz. - Co to było? - zapytała jeszcze raz, teraz bardziej stanowczo. Loki nie odpowiedział. - Loki.. - złapała jego twarz w dłonie. - Co się dzieje? - jej głos był pełen troski, jednak teraz nawet to nie dało rady uspokoić księcia.

- Poprostu.. - zaczął niepewnie. - Ta cała akcja z Wallatrami.. z milionowej armi, zostało ich czternaście. To straszne. Te krzyki, to one. Krzyczą z bólu. - powiedział przejęty. Było to piękne kłamstwo. Chodziło mu tylko o jego Clare. Jego biedna księżniczka, która teraz tak bardzo cierpiała.

- Oh Loki. Nie martw się, Wallatrie to silne kobiety. Dają radę. - blondynka przytuliła go mocno. - A teraz choćmy się przejść. Dobrze ci to zrobi. - wstała pociągając księcia za rękę i prowadząc w stronę drzwi.

Przechodzili właśnie obok sali leczniczej.

- Poczekasz chwilę? Sprawdzę jak się trzymają. - powiedział Kłamca, na co Sygin przytaknęła.

Clare nadal leżała na stole operacyjnym. Loki zauważył, że rana była znaczenie mniejsza niż wcześniej. Miała zamknięte oczy, a jej klatka systematycznie się podnosiła i opadała. Spała. Wyglądała tak niewinnie. Nagle poczuł na swoim ramieniu dłoń. Natychmiastowo się obrócił.

- Za jakiś czas wyjdzie z tego. - powiedziała swoim łagodnym głosem Frigga. - Skąd widziałeś, że to ona? - to pytanie zaskoczyło kłamcę. Nie widział co odpowiedzieć.

- Intuicja. - odpowiedział krótko, na co Frigga się zaśmiała. Nagle złapała księcia za prawą dłoń i przyłożyła obok dłoni Clare.

- Taka sama blizna. - Loki był jeszcze bardziej zmieszany. Nie widział co robić.

- To przypadek. Przecież była na wojnie.

- Akurat nie, ponieważ po zdjęciu rękawic jej dłonie były nieskazitelnie czyste. Tylko zastała jedna blizna. Nie oszukuj mnie Loki. Spotykaliście się. - nie odpowiedział. Patrzył na Frigge kpiącym wzrokiem.

- Jak? Znikła sto pięćdziesiąt lat temu. - zaśmiał się z kpiną.

- Jesteś bardzo dobrym kłamca Loki, ale mnie nie oszukasz. Nie zapominaj, że wychowały mnie wiedźmy. - kobieta zaśmiała się. - Dobrze, idź już. Wrócimy do tej rozmowy. Zawołam cię, jak się obudzi. Dostała sporą dawkę leków, więc trochę to potrwa. - uśmiechnęła się, a Kłamca wyszedł.

- Co tak długo? - zapytała odrazu Sygin, posyłając mu promieniujący uśmiech.

- Frigga mnie zatrzymała. - powiał obojętnie, zgodnie z prawdą. Kobieta zaśmiała się na to i łapiąc go za dłoń, pociągnęła w stronę ogrodów.

***

- Po Asgardzkie krążą plotki, że w nocy przyniosłeś jakąś kobietę do pałacu. - wypaliła nagle Sygin. - Wyjaśnisz mi to? - zapytała z lekką groźbą.

- To prawda. Przyniosłem kobietę do pałacu. - powiedział od niechcenia. - Nie mogłem spać, więc przechadzałem się Bifrostem. Nagle znalazła się tam mocno zraniona Wallatria. Wziąłem ją na ręce, ponieważ nie mogła iść i teleportowałem ją do pałacu. Koniec bajeczki. - powiedział obojętnie.

- Jaki bohater z ciebie. - na ten komentarz Loki zaśmiał się złośliwie. Przypomniało mu się, jak zaatakował Nowy York. Powinien teraz siedzieć w więzieniu, ale Odyn dał mu warunek. Jak znajdzie Sobie kobietę i ona potwierdzi, że się zmienił, zostanie uwolniony, a wraz z ślubem zostanie królem. Tą kobietą okazała się być Sygin. Czasami jej zachowanie, te pozytywne nastawienie, bardzo go to denerwowało. Ale czego się nie robi dla władzy. Z czasem zakochał się w niej. Teraz tylko miesiąc dzieli go od przejścia władzy.

***

Po dwóch godzinach spacer Lokiego i Sygin zakończył się. Książe siedział na swojej kanapie, popijając wino. Rozmyślał o swoimi przyszłym królowaniu. W końcu stanie się to, o czym tam bardzo marzył. Władza.

Z rozmyśleń wyrwało go pukanie do drzwi. Ukazała się w nich Frigga. Loki już widział o co chodzi. Chciał wybiec z komnaty i złapać Clare w ramiona. Musiał jednak zachować dumę i powagę.

Stali przed drzwiami.

- Idź sam. - powiedział ciepło Frigga. Książę niepewnie otworzył drzwi.

Komu się podoba nowe opowiadanie ;)

~853

Outside The Law ~ Loki LaufeysonМесто, где живут истории. Откройте их для себя