10.

106 6 3
                                    

Biegnę przed siebie ze łzami w oczach. Nie wiem gdzie dokładnie, oby tylko jak najdalej od wszystkich. Nienawidzę ich nie chce już nikogo znać!

Nagle nic nie widzę,

Nie czuje moich nóg,

Nie słyszę kompletnie nic,

Aż nagle usłyszałam bardzo głośny odgłos...

...

Otwieram oczy i widzę wszystko białe.

No to gdzie ja jestem?

Jakieś pół godziny zajęło mi wywnioskowanie gdzie ja się do cholery znajduje, bo przecież ja jestem w szpitalu!

Idiotka.

Leżę i czekam, aż się ktoś mną w końcu zainteresuje.

-O! Jaka niespodzianka! Widzę, że Pani już wstała?

Co skąd ona się tu wzięła!?

-Yyy tak...

-To świetnie! Powiedzieć Pani co się stało?

-Jak można.

-Wbiegła Pani pod samochód. Było to poważne zderzenie. Znajdowała się Pani w tragicznym stanie, ale całe szczęście w większości udało się Panią uratować.

-To chyba dobrze...

-A i jeszcze pewna osoba chce się pilnie z Panią widzieć.

-Kto?

-Chłopak o imieniu Cash Baker. Poprosić go?

-Nie.

-Dobrze, ja już wyjdę. Wrazie co dzwoń dzwonkiem.

-Ok

Wyszła.

Czy tylko ja nie lubię jak ktoś mówi do mnie na „pani". No sorry ja taka stara nie jestem. Ale teraz ogarnę jak wyglądam. Dobra całe ciało w bandażach, siniakach i mhm...

Szwy na brzuchu.

Koło łóżka leży plecak, który zabrałam szybko z domu. Biorę z niego telefon i sprawdzam co się działo pod moja nieobecność.

Pierwsze co rzuca mi się w oczy to wiadomości od ekhm... Casha... ale walić go. Sprawdzam dalej i dowiaduje się że blok w który mieszkałam pod koniec się spalił.

Nie dość, że leżę w szpitalu, straciłam chłopaka, to jeszcze dom!?

Ja to jednak mam szczęście...

Ale dziś już na nic nie mam siły, zasypiam...

<<——————————<<
Wiem, że dawno nie wstawiałam
Proszę, nie zabijajcie ❤️

It changed my life~Cash BakerWhere stories live. Discover now