8. "To może utrudnić sprawę"

Start from the beginning
                                    

    — Nie mogłeś mi pozwolić choć raz wyglądać dobrze, gdy mnie zobaczysz? — Zebrała w końcu siły, aby wydusić z siebie niby nonszalancką odpowiedź.

    — Co masz na myśli? Wyglądałaś niesamowicie za każdym razem. — Victor zmarszczył brwi, a dziewczyna nie mogła się powstrzymać przed obdarzeniem go szczerym uśmiechem.

    — Kłóciłabym się. — Nie odpuszczała. — Za pierwszym razem byłam po podwójnej zmianie i przykrym spotkaniu z ulewą rano, a za drugim w trakcie załamania nerwowego. — Zaśmiała się.

    — Cholera! — Oboje usłyszeli głośne przekleństwo, poprzedzone syknięciem, które dotarło z zaplecza. Spojrzeli natychmiast w tamtym kierunku.

    — Mike? — zapytała zaniepokojona Maureen, idąc w stronę chłopaka. Stanęła w drzwiach i bardzo szybko zauważyła, co było powodem jego krzyku. Otwierał pudło z cukrem, który im się skończył i przeciął dłoń ostrym nożem, którego do tego zawsze używali.

    Dziewczyna z przerażeniem stwierdziła, że to musiała być głęboka rana. Chłopak miał zaciśniętą dłoń, więc nie widziała dokładnie, jak bardzo się zranił, ale sącząca się spomiędzy palców krew, natychmiast przyprawiła ją o zawroty głowy.

    — O matko — jęknęła, a skóra zjeżyła jej się na całym ciele. Podparła się ręką o framugę drzwi i spuściła głowę.

    Victor, choć przeważnie zupełnie niezainteresowany męską krwią, był wygłodniały do tego stopnia, że nawet ten zapach wywołał nieprzyjemne pieczenie w jego gardle. Zacisnął dłonie w pięści i szukał czegoś, na czym mógłby skupić swoją uwagę. Wlepił spojrzenie w stojącą w drzwiach na zaplecze dziewczynę, która zakrywała usta dłonią, bardzo nieudolnie starając się nie zwymiotować lub nie zemdleć.

    — Maureen, wszystko w porządku? — zapytał delikatnym głosem, zapominając zupełnie o krwawiącym chłopaku. Wyczuwał jej obrzydzenie połączone ze strachem i był absolutnie zafascynowany, że było aż tak silne.

    — Tak, ja tylko... — Nie dokończyła.

    W kawiarni nie było żadnych innych klientów, a biorąc pod uwagę stan obu pracowników, Victor dał samemu sobie pozwolenie na wejście za ladę. Gdy tylko znalazł się blisko dziewczyny, chwycił ją w pasie i pozwolił jej na objęcie jego ramienia. Wyglądało to dość komicznie i było bardzo nieefektywne, biorąc pod uwagę ich różnicę wzrostu. Bardzo szybko zrezygnował więc z takiej metody transportu i uniósł ją jak pannę młodą, ignorując zaskoczone piśnięcie.

    Na zapleczu, blisko szafek z ubraniami, znajdowała się stara kanapa przeznaczona dla pracowników. Victor położył Maureen na niej, upewniając się, że jej nogi będą wyżej niż normalnie. Rzucił na nią ostatnie spojrzenie, chcąc być absolutnie pewnym, że nie upadnie i wrócił do krwawiącego chłopaka.

    — Zawieźć cię na pogotowie? — odezwał się do niego spokojnie, obserwując krwawiącą dłoń. Chłopak spojrzał na niego i pokręcił głową. — Gdzie macie apteczkę?

    Po otrzymaniu wskazówek wrócił z pudełkiem i przypilnował, aby Mike dotarł do łazienki i mógł się sam opatrzyć.

    Maureen dochodziła już do siebie. Usiadła, pomimo protestu Victora i spojrzała na niego. Usiadł obok, nieprzyjemnie zatapiając się w starej kanapie i pogładził ją po plecach.

    — Jestem bezużyteczna. — Zaśmiała się słabo, gdy Victor objął ją i pozwolił, aby oparła czoło na jego klatce piersiowej.

    — Hemofobia? — Przyjrzał jej się zaciekawiony, odgarniając kosmyki włosów z odrobinę spoconego czoła.

Predator and PreyWhere stories live. Discover now