31. "choroba"

379 39 10
                                    


Wróciłem do domu i pierwsze co zrobiłem po zamknięciu drzwi to kichnięcie.

- szlag- powiedziałem cicho i udałem się -po zdjęciu butów- do kuchni, gdzie powinny być leki. Szybko wyjąłem z szafki jakieś tabletki ,syrop na gardło. Bo jak jest już kichanie to zaraz będę jeszcze kaszlał. Nalałem sobie wody i szybko półkolem tabletkę. Kolejny raz kichnąłem. Pociągnąłem nosem i wypiłem jednym chaustem dawkę syropu. Skrzywiłem się, na smak substancji. Schowałem medykalia ,umyłem kubek i wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżku. Przeleżałem tak dłuższą chwilę do póki nie przypomniało mi się ,że nadal jestem w sportowym stroju. Wydałem z siebie dzwięk frustracji, wstałem, wziął jakiekolwiek rzeczy i poszedłem do łazienki.Przebralem się ,a tamte ubrania włożyłem do kosza na pranie. Wróciłem do pokoju, pomysłem się i najzwyczajniej w świecie zasnąłem.

Obudziłem się jakoś godzinę później z okropnie boląca głową i kaszlem. Zszedłem do kuchni, wyjąłem potrzebne mi rzeczy i co chwilę kaszląc połknąłem jakoś tabletkę, następnie wypiłem syrop. Schowałem wszytko i odwróciłem się w stronę drzwi. Prawie zawału dostałem kiedy zobaczyłem ojca, który stał w framudze i mi się przyglądał.

-Ohayō- zachrypniętym głosem przywitałem mężczyznę i ukłonilem się. Ojciec podszedł do mnie i w pierwszym odruchu pomyślałem ,że oczywiście mnie uderzy, ale..nic takiego się nie stało. "może serio się zmienił?". Przyłożył mi rękę do czoła i po chwili odsunął.

-Chory jesteś- powiedział- nie idziesz jutro, ani przez ten tydzień do szkoły, ja i tak wyjerzdzam na ten tydzień.- dopiero teraz zauważyłem ,że na ramieniu przewiesił swoją czarna torbę. Pokiwałem głową, a on jkaby nigdy nic wyszedł z pomieszczenia. Zamrugałem kilka razy. Pociągnąłem również nosem, westchnąłem i zacząłem robić sobie herbatkę z miodem. Kiedy wchodziłem już po schodach minąłem się z ojcem, nic się nie zdarzyło. Kiedyś kiedy tak się minęliśmy to trącił mnie ramieniem, a nie miał spadłem z prawie samego szczytu. Naszczeście nic się nie stało. Wszedłem do pokoju i już po chwili usłyszałem trzask drzwi. Właśnie w tym momencie mnie coś olśniło, on mi nawet nie kazał nic robić! Nic!. Upiłem łyk gorącej cieczy i odłożyłem kubek na biurko. Kaszlnąłem kilka razy i w ten zadzwonił do mnie telefon, na ekranie wyświetlił się pseudonim : jeżyk. Przekonałem palcem na zieloną słuchawkę i odebrałem.

-Halo?- zacząłem z lekka zachrypniętym głosem.

-hej, chciałem tylko sprawdzić co u ciebie ,ale słyszę ,że chyba jesteś chory - usłyszałem. Uśmiechnąłem się lekko, miło słyszeć ,że ktoś się o ciebie martwi.

- taa, trochę się przeeee- w tym momencie kichnąłem- ziebiłem ,yh przepraszam.- wziąłem chusteczkę i wysłuchałem nos odkładając telefon na biurko.

- nic się nie stalo- usłyszałem jeszcze. Kilka chwil potem ,wyrzuciłem papier i podniosłem telefon.

- coś jescze chciałeś?- zapytałem.

-..nie, dobra ty się kuruj jakby co to będę ci wysłać notatki i w ogóle- powiedział po chwili ciszy, emm okey.

- dziękuję- powiedziałem. Pożegnaliśmy się i rozłączyłem się. Upiłem jescze łyk Herbaty i położyłem się na łóżku.

Pov. Axel

Rozłączył się. Tępym wzrokiem patrzyłem się w ścianę, tak naprawdę to miałem zamiar z nim poważnie porozmawiać. Niemige przestać myśleć o tym ,że oprócz bicia mój przyjaciel .. przyjaciel robi sobie coś złego. Jęknąłem zfrustrowany i kładąc się na łóżku patrzyłem w sufit. Amoze poprostu się gdzieś się  przeciął, albo niewiem cokolwiek! Martwię się bardzo bo, chyba chłopak stał się dla mnie....zbyt ważny.

______________________________________

536 słów.

Rozdział w uj krótki, ale ważny. Pozdrawiam osoby które jak ja są chore :v ,ale te zdrowe też pozdrawiam. Mam nadzieję ,że się podobało 😅.

True Angel || Inazuma ElevenWhere stories live. Discover now