Wróciłem do domu i pierwsze co zrobiłem po zamknięciu drzwi to kichnięcie.- szlag- powiedziałem cicho i udałem się -po zdjęciu butów- do kuchni, gdzie powinny być leki. Szybko wyjąłem z szafki jakieś tabletki ,syrop na gardło. Bo jak jest już kichanie to zaraz będę jeszcze kaszlał. Nalałem sobie wody i szybko półkolem tabletkę. Kolejny raz kichnąłem. Pociągnąłem nosem i wypiłem jednym chaustem dawkę syropu. Skrzywiłem się, na smak substancji. Schowałem medykalia ,umyłem kubek i wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżku. Przeleżałem tak dłuższą chwilę do póki nie przypomniało mi się ,że nadal jestem w sportowym stroju. Wydałem z siebie dzwięk frustracji, wstałem, wziął jakiekolwiek rzeczy i poszedłem do łazienki.Przebralem się ,a tamte ubrania włożyłem do kosza na pranie. Wróciłem do pokoju, pomysłem się i najzwyczajniej w świecie zasnąłem.
Obudziłem się jakoś godzinę później z okropnie boląca głową i kaszlem. Zszedłem do kuchni, wyjąłem potrzebne mi rzeczy i co chwilę kaszląc połknąłem jakoś tabletkę, następnie wypiłem syrop. Schowałem wszytko i odwróciłem się w stronę drzwi. Prawie zawału dostałem kiedy zobaczyłem ojca, który stał w framudze i mi się przyglądał.
-Ohayō- zachrypniętym głosem przywitałem mężczyznę i ukłonilem się. Ojciec podszedł do mnie i w pierwszym odruchu pomyślałem ,że oczywiście mnie uderzy, ale..nic takiego się nie stało. "może serio się zmienił?". Przyłożył mi rękę do czoła i po chwili odsunął.
-Chory jesteś- powiedział- nie idziesz jutro, ani przez ten tydzień do szkoły, ja i tak wyjerzdzam na ten tydzień.- dopiero teraz zauważyłem ,że na ramieniu przewiesił swoją czarna torbę. Pokiwałem głową, a on jkaby nigdy nic wyszedł z pomieszczenia. Zamrugałem kilka razy. Pociągnąłem również nosem, westchnąłem i zacząłem robić sobie herbatkę z miodem. Kiedy wchodziłem już po schodach minąłem się z ojcem, nic się nie zdarzyło. Kiedyś kiedy tak się minęliśmy to trącił mnie ramieniem, a nie miał spadłem z prawie samego szczytu. Naszczeście nic się nie stało. Wszedłem do pokoju i już po chwili usłyszałem trzask drzwi. Właśnie w tym momencie mnie coś olśniło, on mi nawet nie kazał nic robić! Nic!. Upiłem łyk gorącej cieczy i odłożyłem kubek na biurko. Kaszlnąłem kilka razy i w ten zadzwonił do mnie telefon, na ekranie wyświetlił się pseudonim : jeżyk. Przekonałem palcem na zieloną słuchawkę i odebrałem.
-Halo?- zacząłem z lekka zachrypniętym głosem.
-hej, chciałem tylko sprawdzić co u ciebie ,ale słyszę ,że chyba jesteś chory - usłyszałem. Uśmiechnąłem się lekko, miło słyszeć ,że ktoś się o ciebie martwi.
- taa, trochę się przeeee- w tym momencie kichnąłem- ziebiłem ,yh przepraszam.- wziąłem chusteczkę i wysłuchałem nos odkładając telefon na biurko.
- nic się nie stalo- usłyszałem jeszcze. Kilka chwil potem ,wyrzuciłem papier i podniosłem telefon.
- coś jescze chciałeś?- zapytałem.
-..nie, dobra ty się kuruj jakby co to będę ci wysłać notatki i w ogóle- powiedział po chwili ciszy, emm okey.
- dziękuję- powiedziałem. Pożegnaliśmy się i rozłączyłem się. Upiłem jescze łyk Herbaty i położyłem się na łóżku.
Pov. Axel
Rozłączył się. Tępym wzrokiem patrzyłem się w ścianę, tak naprawdę to miałem zamiar z nim poważnie porozmawiać. Niemige przestać myśleć o tym ,że oprócz bicia mój przyjaciel .. przyjaciel robi sobie coś złego. Jęknąłem zfrustrowany i kładąc się na łóżku patrzyłem w sufit. Amoze poprostu się gdzieś się przeciął, albo niewiem cokolwiek! Martwię się bardzo bo, chyba chłopak stał się dla mnie....zbyt ważny.
______________________________________
536 słów.
Rozdział w uj krótki, ale ważny. Pozdrawiam osoby które jak ja są chore :v ,ale te zdrowe też pozdrawiam. Mam nadzieję ,że się podobało 😅.
YOU ARE READING
True Angel || Inazuma Eleven
FanfictionA co gdyby kapitan Zeusa nie miał idealnego życia, jak to wszyscy sobie wyobrażają? Co jeśli skrywana od lat tajemnica zacznie się sypać?. Jednakże jest osobą która chce pomóc czerwonokiemu aniołkowi.Jednak co się stanie gdy chęć pomocy przerodzi si...